Danuta i Kazimierz Widzowie (na zdjęciu odpowiednio po lewej i po prawej) z córką Eweliną i wnukami Michałem i Marcinem oraz seniorką rodu HalinąMagdalena Szymańska
StoryEditorProsto z gospodarstwa

Rolnik spod Słubic nie ściga się na litry mleka. „Nie stać nas na wymianę stada co 3 lata"

28.07.2025., 16:30h

– To jest gospodarstwo rodzinne żony Danuty, a ja, proszę pani, jestem urodzony w Pacanowie, w byłym województwie kieleckim – opowiada Kazimierz Widz, 20-letni prenumerator „Tygodnika” i jego wierny czytelnik.

„Tygodnik” czytany od deski do deski

– Najładniejszą stroną jest pierwsza, z komentarzem naczelnego. Bo to jest tak napisane, wie pani, po chłopsku. Kolejne strony wertuję, zatrzymuję się dłużej nad tym, co mnie zaciekawi, aż dochodzę do bydła i wtedy czytam już dokładnie wszystko. Żona też czyta z przyjemnością, chwali przepisy i różne inne ciekawostki. W „Tygodniku” każdy znjadzie coś dla siebie – komentuje pan Kazimierz.

Przypadek, który zmienił życie — jak Kazimierz trafił do Drzeniowa

W Drzeniowie, gdzie teraz gospodaruje, znalazł się przez przypadek.

– Z bratem żony mieszkaliśmy w jednym pokoju w hotelu robotniczym we Wrocławiu. Najpierw pracowałem tutaj prawie 6 lat w PGR. Po tym, jak teść ciężko zachorował i wkrótce zmarł, żona przyjęła mnie w swoje progi.

Teść pan Kazimierza na te tereny przyjechał spod Kalisza, a teściowa wraz z rodzicami z byłego Poznańskiego. Gospodarstwo kupili po ślubie, miało wtedy około 6 ha. Taki areał utrzymało do 1997 roku.

image
Seniorka rodu, pani Halina, w swoim królestwie kwiatów przed domem rodzinnym sprzed drugiej wojny światowej, w którym mieszka teraz z córką Danutą i zięciem Kazimierzem
FOTO: Magdalena Szymańska

„Byłem głupi, że nie kupiłem tej ziemi”

– W 1997 roku wydzierżawiliśmy od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa 36,97 ha. Były to grunty po PGR, w którym wcześniej pracowali rodzice teściowej, a potem ja. Ziemia ta po likwidacji państwowych gospodarstw rolnych leżała 5 lat odłogiem – opowiada pan Kazimierz.

Do dziś nie może odżałować, że nie zdecydował się wtedy nabyć tej ziemi na własność.

– Kolega mówił do mnie: „Kupuj ziemię”. Pytałem go: „Po co?”. „Za hektar kupisz sobie mercedesa, wspomnisz moje słowo” – przekonywał mnie. „Co ty za głupoty opowiadasz?! Po PGR leży tego tyle, że nikt tego nie chce. Zobaczysz, będę jeszcze na tych kawałach krowy wypasał” – mówiłem. – Tylko, proszę pani, ta ziemia leżała niechciana jeszcze tylko parę lat. Jak weszliśmy do Unii, potworzyły się spółki polsko-niemieckie i brali wszystko. Nie oglądali się na nic. Głupi byłem, że nie posłuchałem kolegi, wtedy Agencja sprzedawała u nas ziemie za kilka­set złotych za hektar – wspomina pan Kazimierz.

image
Kazimierz Widz sam naprawia swój park maszynowy, dlatego stawia na ursusy. Ma też bialorusa
FOTO: Magdalena Szymańska
Pozostało 76% tekstu
Dostęp do tego artykułu mają tylko Prenumeratorzy Tygodnika Poradnika Rolniczego.
Żeby przeczytać ten i inne artykuły Premium wykup dostęp.
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
04. grudzień 2025 20:58