Pogoda wpłnęła na terni szacowania szkód
– Straty na polach mogliśmy zweryfikować dopiero 9 czerwca, ponieważ dzień po przejściu gradu jeszcze padało i nie można było wyjść w pole. Zrobiliśmy zdjęcia szkód i zgłosiliśmy je do ubezpieczyciela. Po tygodniu zgłosiliśmy też szkody do urzędów gmin, na których terenie usytuowane są działki z uszkodzonymi uprawami – relacjonuje Dominik Nogajczyk.
Komisja gminna powołana przez burmistrza miasta i gminy Sobków na podstawie zarządzenia wojewody świętokrzyskiego, w skład której weszło dwóch przedstawicieli urzędu gminy, przedstawiciel Świętokrzyskiej Izby Rolniczej oraz Świętokrzyskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego, zlustrowała pola 26 czerwca.
– Po zakończeniu lustracji kolejnych działek stwierdziliśmy, że komisja nie szacuje należycie strat, lecz przyszła z gotowym schematem protokołu. Ocena szkód była nieadekwatna do rzeczywistego stanu upraw. Członkowie komisji nie uwzględniali uszkodzonych roślin, uzasadniając, że roślina żyje. Brali pod uwagę tylko rośliny całkowicie wyeliminowane z uprawy. Rośliny częściowo uszkodzone nie znalazły się w polu ich zainteresowania – komentuje nasz rozmówca.
Na czym polegał główny konflikt z komisją gminną?
Nasz rozmówca twierdzi, że przy ocenie przez komisję kolejnych działek zadawał jej pytania dotyczące sposobu oceny szkód, ale na żadne z pytań nie otrzymał rzeczowej odpowiedzi. Chciał, aby członkowie komisji uzasadnili swoją ocenę do kamery, ale wszyscy jednogłośnie odmówili. W dniu szacowania szkody wykonał ponownie zdjęcia szacowanych upraw. Protokołu z szacowania nie podpisał, bo według wyliczeń komisji straty w produkcji roślinnej wyniosły poniżej 30%.
– Przecież każde uszkodzenie rośliny ma bezpośredni wpływ na ilość i jakość plonu. W rzepaku obicie łodyg i pędów bocznych ogranicza transport wody i składników pokarmowych, co skutkuje pękaniem łuszczyn i przedwczesnym osypywaniem się nasion, zasychaniem niedojrzałych łuszczyn. Szkody jakościowe to nasiona o niższej zawartości tłuszczu, zanieczyszczone grzybami i mikotoksynami – komentuje Dominik Nogajczyk.
W tym samym dniu, tj. 26 czerwca, po zakończeniu pracy komisji Nogajczyk złożył pismo do burmistrza Miasta i Gminy Sobków z zastrzeżeniami do ustaleń komisji i z prośbą o ponowną ocenę strat przez komisję o rozszerzonym składzie.
– Komisja z Generali pojawiła się na polach 7 lipca. Najbardziej uderzyło nas, że na dwóch działkach, jednej o powierzchni około 2,6 ha i drugiej 14,9 ha, oszacowali straty na poziomie 80%, podczas gdy komisja gminna oceniła na mniejszej działce straty na poziomie na 40%, a większej na poziomie 70% – komentuje Dominik Nogajczyk.
Na drugi dzień mieliśmy już decyzję o odszkodowaniu z Generali, w tym samym też dniu przyszła odpowiedź z Urzędu Miasta i Gminy w Sobkowie. Rolnicy zostali poinformowani, że ich pismo wraz z kopiami protokołów częściowych z oszacowania zakresu i wysokości szkód po uprzednim ich podpisaniu lub odmowie podpisania zostaną przekazane do wojewody świętokrzyskiego. Oryginały protokołów częściowych, zgodnie z procedurą, zostaną przekazane do gminy, na terenie której znajduje się siedziba gospodarstwa, czyli na terenie gminy Kijów.
24 lipca rolnik udał się do urzędu wojewódzkiego w Kiecach, gdzie obiecano mu polubowne wyjaśnienie sprawy, po 6 dniach otrzymał informację telefoniczną z tego urzędu, że jednak nie da się załatwić tej sprawy na korzyść rolnika. Dominik Nogajczyk zgłosił sprawę do prezesa Świętokrzyskiej Izby Rolniczej, a ten kontaktował się z dyrektorem Świętokrzyskiego ODR.
Jedna decyzja psuje wszystko
– Wszędzie poinformowano mnie, że przewodnicząca komisji, którą była przedstawicielka ośrodka doradztwa rolniczego nie zgadza się na powtórną ocenę upraw. Burmistrz sprawę uzasadnia tym, że nie może wpływać na pracę komisji. Tak więc urząd gminy, na terenie której mam siedzibę gospodarstwa został powiadomiony 14 sierpnia o niezałatwieniu mojej sprawy i decyzji o niepodpisaniu protokołu. W tym roku grad i deszcz nawalny objęły swoim zasięgiem ok. 800–1000 ha na terenie gminy Sobków. Wnioski o szacowanie złożyło tylko kilka gospodarstw – relacjonuje Nogajczyk.
Dlaczego szacowanie strat poniżej 30% jest tak groźne dla rolnika?
Rolnik nie walczyłby tak o swoje, gdyby z decyzją komisji gminnej powołanej przez wojewodę nie wiązały się kwestie związane z prowadzeniem gospodarstwa.
– Określenie strat na poziomie poniżej 30% to nie tylko wyłączenie mnie z ewentualnej pomocy państwa, ale także zablokowanie mi ubiegania się o preferencyjny kredyt klęskowy czy też złożenie wniosku o obniżenie czynszu za grunty dzierżawione z KOWR, i tutaj jest problem. Nie mogę zgodzić się z tym, że decyzja urzędników może mieć tak duży wpływ na sytuację ekonomiczną naszego gospodarstwa – komentuje Dominik Nogajczyk.
Co twierdzi gmina?
Poprosiliśmy burmistrza Sobkowa o komentarz w kwestii działania komisji szacującej straty w jego gminie. W przesłanym do redakcji piśmie podkreślono, że członkami komisji gminnej dokonujących lustracji, były osoby spełniające następujące warunki:
przedstawiciel Świętokrzyskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego, mający wykształcenie wyższe albo średnie w zakresie rolnictwa, ekonomiki rolnictwa lub rybactwa albo co najmniej pięcioletni staż w prowadzeniu gospodarstwa rolnego, potwierdzony przez sołtysa,
- przedstawiciel Świętokrzyskiej Izby Rolniczej, mający wykształcenie wyższe albo średnie w zakresie rolnictwa, ekonomiki rolnictwa lub rybactwa albo co najmniej pięcioletni staż w prowadzeniu gospodarstwa rolnego, potwierdzony przez sołtysa,
- przedstawiciel jednostki samorządu terytorialnego, mający wykształcenie wyższe albo średnie w zakresie rolnictwa, ekonomiki rolnictwa lub rybactwa albo co najmniej pięcioletni staż w prowadzeniu gospodarstwa rolnego, potwierdzony przez sołtysa.
Potwierdzono, że 26 czerwca Dominik Nogajczyk wraz z 3 właścicielami gospodarstw, prywatnie będącymi jego najbliższą rodziną, wniósł pisemne zastrzeżenia do burmistrza Sobkowa, co do pracy Komisji Gminnej. W piśmie zgłaszał następujące zastrzeżenia do protokołu z oszacowania i wysokości szkód tj.:
- zaniżenie skali strat w pszenicy ozimej, rzepaku ozimym, kukurydzy na ziarno;
- braku uwzględnienia strat jakościowych – gradobicie oprócz strat ilościowych wpłynęło negatywnie na jakość roślin i plonu, co według właściciela znacząco zaniży wartość rynkową płodów.
Wskazano także, że nasz rozmówca wnosił o rozszerzony skład komisji, powołanie niezależnego eksperta oraz ponowne oszacowanie strat. Zaznaczono także, że w tym samym dniu właściciel omawianego gospodarstwa spotkał się w urzędzie w Sobkowie z burmistrzem oraz komisją gminną, która przedstawiła swoje argumenty. Podkreślano również, że zarówno komisja gminna, jak i sam właściciel gospodarstwa w dniu lustracji nie są w stanie oszacować przyszłych strat jakościowych zebranych plonów. Urzędniczka potwierdziła także, że dokumenty dotyczące sprawy Nogajczyka zostały przesłane do Świętokrzyskiego Urzędu Wojewódzkiego w celu zajęcia stanowiska.
Co ciekawe, z pisma przesłanego do „Tygodnika” wynika, że w czasie lustracji w terenie, a także po przeprowadzeniu szacowania szkód, nikt z pozostałych poszkodowanych rolników uczestniczących w szacowaniu strat w terenie nie składał zastrzeżeń co do pracy komisji gminnej.
Magdalena Szymańska
fot. Dominik Nogajczyk
