StoryEditorWiadomości rolnicze

Rolnik w pożarze stracił dużą część gospodarstwa. Ubezpieczyciel nie chce wypłacić mu odszkodowania

12.09.2017., 15:09h
Konsekwencje pożaru, jaki zniszczył część chlewni, państwo Wachowiakowie z Pawłowa będą odczuwać długo. Na odbudowanie zniszczeń potrzebują minimum 10 lat. Gdy spłonęło całe wyposażenie paszarni wraz ze sprzętem rolniczym, pomagali sąsiedzi, koledzy z grupy producenckiej, firmy, z którymi współpracują gospodarze. Niestety nie można tego powiedzieć o zakładzie ubezpieczeń, w którym rolnicy mieli wykupione obowiązkowe ubezpieczenie budynków.
Pożar pojawił się w nocy 18 lipca br. Jego przyczyną było najprawdopodobniej zwarcie instalacji w ciągniku, który stał w tej części chlewni.

Straciliśmy praktycznie całe wyposażenie paszarni, spłonęły dwa mieszalniki, dwa śrutowniki, zbiornik do paszy. Spaliła się też kukurydza, koncentrat białkowy. Oprócz ciągnika w tej części budynku stały też ładowarka i opryskiwacz, wszystko prawie doszczętnie spłonęło. W wyniku zaczadzenia straciliśmy też 10 tuczników. Uszkodzona została konstrukcja dachu, dach, okna, instalacja elektryczna, tynk na ścianach i posadzki. Poza tym, tam gdzie na murach były rysy, teraz się to pogłębia, powstają szczeliny – opowiada Rafał Wachowiak.

Rolnicy zgłosili szkodę rano po pożarze, rzeczoznawca przyjechał siódmego dnia, porobił zdjęcia.

Rzeczoznawca zachowywał się arogancko, pytał, czy będziemy sami naprawiać szkody, bo wtedy będzie mniejsze odszkodowanie. Zdziwiło mnie to pytanie, nie jestem budowlańcem, a szkody są za poważne, żebym robił to sam. Miał pretensje, że sprzątnęliśmy pogorzelisko. Trudno było nie sprzątać, skoro w chlewni mieliśmy prawie 800 sztuk świń, które trzeba było nakarmić. Znajomi pożyczyli mieszalnik, firma Sobmetal podarowała nam śrutownik, firma Lira 2 t koncentratu, musieliśmy wziąć się w garść i wszystko jakoś usprawnić. Gdybyśmy czekali tydzień na przyjazd rzeczoznawcy, zwierzęta pozdychałyby z głodu. Przy gaszeniu pożaru woda dostała się w zboże, które się nie spaliło, musieliśmy szybko je ratować, żeby nie spleśniało – komentują gospodarze.

Pismo za pismem

Po tygodniu od przyjazdu rzeczoznawcy przyszło pismo z TUiR Warta, że odszkodowanie im się nie należy, bo sprzątnęli pogorzelisko i nie dostarczyli dokumentów potwierdzających szkody.

Jednakże po otrzymaniu tego pisma, w piątek na koncie pojawiły się pieniądze. Była to kwota 16 tys. zł. Kilka dni później, rolnicy ponownie dostali pismo z Warty, że nie otrzymają pieniędzy, ponieważ nie podali osoby upoważnionej do ich odbioru. Rolnicy byli do cna zdezorientowani, nie wiedzieli zupełnie, o co chodzi.

Dane odnośnie konta podałam już od razu, zgłaszając szkodę. Na email do likwidatora, który podał nam rzeczoznawca, dosłaliśmy też całą dokumentację wraz ze zdjęciami, które wykonaliśmy zaraz po pożarze – wyjaśnia Anita Wachowiak.



W budynku, gdzie wybuchł pożar nie ma okien, uszkodzona jest konstrukcja dachowa, pękają ściany, zniszczona jest posadzka

Budynek nie był ubezpieczony?

Tak na marginesie, ubezpieczalnia otrzymała całą dokumentację zdarzenia z powiatowej straży pożarnej w Rawiczu, o czym zapewnił rolników pracownik tej straży. Wachowiakowie musieli zaś dodatkowo dostarczyć ubezpieczycielowi zaświadczenie ze straży, za które trzeba było zapłacić. Zawierało ono też opis tego, co zostało zniszczone.

Po jakimś czasie gospodarze otrzymali kolejne pismo z Warty, które wyjaśniało pojawienie się na koncie rolników odszkodowania wysokości ok. 16 tys. zł. Ubezpieczyciel podał, iż jest to kwota odszkodowania za uszkodzenie budynku chlewni zgodnie z wyliczeniem rzeczoznawcy. Poinformowano w nim także rolników, iż nie ma podstaw do rozpatrywania roszczeń w zakresie uszkodzeń budynku magazynowo-garażowego, gdyż w opinii rzeczoznawcy budynek nie został ubezpieczony.

To ponownie rozsierdziło rolników. Od 5 lat ubezpieczają budynki w gospodarstwie w tym towarzystwie. Do tej pory, jak i teraz budynek, w którym wybuchł pożar był ubezpieczany jako chlewnia, nigdy nie było rozgraniczenia na część magazynowo-garażową i resztę. Jest to bowiem jeden budynek z przejściem wewnątrz. Już kiedyś mieli w nim szkodę, i nie było problemu z wypłatą odszkodowania.

Coś tu nie gra

Analizując korespondencję, jaką rolnicy otrzymali z Warty w odniesieniu do polisy ubezpieczeniowej, w oczy rzuca się kilka nieprawidłowości. Polisa obejmuje OC rolników, obowiązkowe ubezpieczenie budynków rolniczych oraz ubezpieczenie mienia w gospodarstwie rolnym, co było ubezpieczeniem dodatkowym. Na polisie jest cesja, ponieważ budynek chlewni, który rolnicy postawili w 2006 r. był sfinansowany m.in. kredytem.

Na cesji jest adnotacja, iż dotyczy budynków wchodzących w skład gospodarstwa, dlaczego więc Warta stwierdza, iż nagle mamy jeszcze budynek magazynowo-garażowy. Dlaczego agent, który zawierał tę polisę nie zwrócił uwagi, że budynek chlewni powinien być rozdzielony na dwie części i tak też ubezpieczony? – komentuje pan Rafał.



Maszyny i urządzenia, które stały w chlewni, zostały doszczętnie spalone




Z drugiej strony, jeśliby polisa dotyczyła tylko części, w której utrzymywane są zwierzęta, to składka powinna być niższa.

Inną sprawą jest, iż w polisie w rubryce określającej powierzchnię ubezpieczonej chlewni wpisano taką (268 m2), która nie odnosi się ani do budynku jako całości, ani do części, w której są utrzymywane zwierzęta, rozumianej przez ubezpieczyciela jako chlewnia – dodaje pani Anita.

Można się domyślić, iż pismo, które otrzymali Wachowiakowie mówiące o tym, iż odszkodowanie się nie należy, dotyczy tylko dodatkowego ubezpieczenia mienia w gospodarstwie. Dlaczego jednak odmówiono im wypłaty odszkodowania za spalony sprzęt, skoro mimo tego, że uprzątnęli pogorzelisko, zanim przyszedł likwidator, Warta otrzymała zdjęcia szkód.

Ubezpieczyciel wypłacił zaś pieniądze za część budynku, w której były zwierzęta, a ta zdaniem rolników była uszkodzona w minimalnym stopniu. Z kosztorysu wynika, iż pod uwagę wzięto lekką odbudowę dachu wraz z demontażem na 90 m2 oraz rozebranie obróbek blacharskich murów ogniowych, okapów, kołnierzy i gzymsów z blachy nie nadającej się do użytku oraz montaż nowej blachy na ok. 11 m2. Te wielkości nijak się mają do rozmiarów zniszczeń.

Wachowiakowie mogą skierować sami sprawę do sądu lub powierzyć walkę o odszkodowanie wyspecjalizowanej kancelarii. Nie po to jednak zawierali ubezpieczenie, by teraz ciągać się po sądach.

Redakcja „Tygodnika” zwróciła się o wyjaśnienie sprawy do Warty, na informację zwrotną czekamy.

dr Magdalena Szymańska

  • Warta próbuje uniknąć odpowiedzialności

    Zgodnie z art. 59 Ustawy z 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych, rolnik jest obowiązany zawrzeć umowę ubezpieczenia budynku wchodzącego w skład gospodarstwa rolnego, zwanego dalej „budynkiem rolniczym”, od ognia i innych zdarzeń losowych. Obowiązkowi ubezpieczenia podlegają zarówno budynki mieszkalne, jak i budynki gospodarcze, np. obory czy stodoły. Obowiązek ubezpieczenia budynku rolniczego powstaje z dniem pokrycia budynku dachem.

    Art. 2 ust. 1 pkt 2 tej ustawy definiuje budynek wchodzący w skład gospodarstwa rolnego jako obiekt budowlany o powierzchni powyżej 20 m2, określony w art. 3 pkt 2 Ustawy z 7 lipca 1994 r. – Prawo budowlane, będący w posiadaniu rolnika. Budynkiem zaś w rozumieniu Prawa budowlanego jest obiekt budowlany trwale związany z gruntem, wydzielony z przestrzeni za pomocą przegród budowlanych oraz posiadający fundamenty i dach.

    Budynek, który spełnia określone wyżej warunki, podlega obowiązkowi ubezpieczenia niezależnie od jego przeznaczenia – także, gdy stoi niewykorzystywany. Według art. 72 ww. Ustawy obowiązkowym ubezpieczeniem budynków rolniczych nie są objęte jedynie budynki, których stan techniczny osiągnął 100% normy zużycia oraz przeznaczone do rozbiórki na podstawie ostatecznej decyzji oraz namioty i tunele foliowe.

    Według definicji zawartej w par. 2 pkt 4 Ogólnych Warunków Ubezpieczeń Rolnych obowiązujących w TUWiR Warta, budynek gospodarczy to obiekt budowlany trwale związany z gruntem, wydzielony z przestrzeni za pomocą przegród budowlanych, posiadający fundamenty i dach. Jest to budynek wolnostojący albo budynek w zabudowie grupowej, służący do chowu zwierząt gospodarskich lub budynek służący do przechowywania urządzeń, materiałów i zapasów, produktów rolnych, maszyn rolniczych lub budynek służący do parkowania pojazdów. Takie określenie nie wyklucza możliwości różnego wykorzystania poszczególnych części budynku i tak często w gospodarstwach się dzieje.

    W tej sytuacji całkowicie niezrozumiałe jest twierdzenie przedstawiciela TUiR Warta S.A. podpisanego na piśmie skierowanym do rolnika, że budynek magazynowo-garażowy nie był ubezpieczony w ramach polisy obejmującej chlewnię.

    Trudno zrozumieć, dlaczego ubezpieczyciel traktuje część chlewni przeznaczoną na magazyn i garaż jako oddzielny obiekt budowlany. W rzeczywistości jest to przecież jeden budynek pokryty jednym dachem. To, że w polisie została błędnie wpisana nazwa budynku i jego powierzchnia, nie może stanowić podstawy do dzielenia budynku na części i wyłączania jednej części z ubezpieczenia.

    Podsumowując, bohater naszego artykułu powinien się odwołać od decyzji w sprawie odszkodowania do Centrali Warty, a w razie konieczności – wystąpić na drogę sądową. Wcześniej warto zwrócić się o pomoc do Rzecznika Finansowego powołanego po to, by wspierać obywateli w sporach z podmiotami rynku finansowego, do których zaliczają się m.in. firmy ubezpieczeniowe.

    Alicja Moroz
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
20. kwiecień 2024 02:39