![Rolnicy zaskoczeni. Jakie są ceny świń w połowie czerwca? [SONDA]](https://static.tygodnik-rolniczy.pl/images/2025/06/18/o_540427_1280.webp)
Ziemia za dopłaty?
Porozumienie Rolników, w skład którego wchodzą duże gospodarstwa i spółki, domaga się ustanowienia definicji aktywnego rolnika i zmian struktury agrarnej. Zdaniem organizacji małe gospodarstwa powinny uwolnić ziemię – na przykład poprzez dzierżawę na rzecz większych, towarowych rolników – w zamian za gwarantowane dopłaty.
Jak wyjaśniają przedstawiciele inicjatywy, rozwiązanie to mogłoby objąć gospodarstwa o powierzchni do 10 ha.
– Tacy rolnicy mogliby sprzedać ziemię lub wydzierżawić ją na dłuższy okres (20–30 lat), pod warunkiem podpisania formalnej umowy – przekonują członkowie Porozumienia. W zamian rząd gwarantowałby im otrzymywanie dopłat bezpośrednich w dotychczasowej wysokości przez co najmniej 5 lat, niezależnie od tego, że grunty użytkowane byłyby już przez innych rolników.
Rolnicy: to próba koncentracji ziemi w rękach największych graczy
Pomysł ten oburzył rolników indywidualnych. Ich zdaniem, prawdziwym celem tej inicjatywy jest ograniczenie liczby małych gospodarstw w Polsce na rzecz wspierania wielkoobszarowych przedsiębiorstw rolnych. A to prowadziłaby do dalszej marginalizacji rodzinnego rolnictwa i koncentracji ziemi w rękach największych graczy.
"Takie pomysły pachną PRL-em"
Krzysztof Piech, rolnik z woj. opolskiego, który prowadzi rodzinne gospodarstwo rolne i od lat śledzi zmiany w polityce rolnej, też uważa, że propozycja dobrowolnego oddawania ziemi przez mniejszych rolników to cichy plan likwidacji rolnictwa rodzinnego na rzecz wielkoobszarowych przedsiębiorstw.
– Pomysł Porozumienia Rolników, by mali gospodarze oddawali ziemię większym w zamian za dopłaty, budzi we mnie niepokój. Takie pomysły pachną PRL-em – mówi.
Jak podkreśla Piech, w interesie Polski i całej Europy leży zachowanie rolnictwa opartego na gospodarstwach rodzinnych, a nie jego korporatyzacja.
– Mówi się, że powinniśmy iść w stronę struktury agrarnej jak w Niemczech czy Francji, czyli ok. 50 ha. Zgoda, ale to powinno dziać się naturalnie, a nie pod presją i na zasadzie „oddaj ziemię, dostaniesz dopłatę”. To przypomina mi czasy, gdy rolnik oddawał ziemię Skarbowi Państwa, żeby dostać emeryturę. Wszyscy wiemy, jak się to kończyło – ziemia lądowała w wielkich PGR-ach. Dziś takie pomysły są nie do przyjęcia. Parafrazując słowa znanej piosenki - ale to już było i oby nie powróciło więcej – mówi rolnik.
Rozwój gospodarstw w Polsce blokowany przez dużych dzierżawców
Jakub Buchajczyk, rolnik z woj. zachodniopomorskiego jednoznacznie ocenia, że średnia powierzchnia gospodarstwa w Polsce, która wynosi 12 ha jest tak niska, bo rozwój i powiększanie gospodarstw rodzinnych wstrzymują od lat 90-tych najczęściej spółki obcego kapitału i pozostali wielkopowierzchniowi dzierżawcy.
– Straszenie nas tym, że musimy się „scalić”, żeby przetrwać konkurencję z Ukrainą czy Mercosurem, jest nie tylko absurdalne, ale i nieuczciwe – podkreśla z kolei Piech.
Rolnicy zaznaczają też, że sama struktura gospodarstw nie uratuje polskiego rolnictwa, jeśli nie będzie ono odpowiednio chronione przed napływem taniej i niskiej jakości żywności spoza Unii Europejskiej.
– Jeśli bezmyślnie otworzymy granice dla towarów z Ukrainy czy Ameryki Południowej, to żadne reformy strukturalne nas nie uratują. Nawet wielkie gospodarstwa nie wytrzymają konkurencji, jeśli zasady gry będą nierówne. Zamiast naciskać na małych rolników, rząd powinien zadbać o silne przepisy chroniące nasz rynek – dodaje rolnik spod Opola.
Zarzut o zespoły robocze
Rolnikom nie podoba się też to, że Porozumienie krytykuje zasady prac zespołów roboczych zaproponowanych przez Krajową Radę Izb Rolniczych.
– Zwłaszcza zarzut, że sposób naboru ich członków faworyzuje wybrane organizacje – wydaje się nieuzasadniony i nie na miejscu – mówi Jakub Buchajczyk. W jego ocenie takie argumenty można odebrać jako przejaw obawy niektórych środowisk przed tym, że rolnicy indywidualni, działając w ramach oficjalnych zespołów roboczych, zamierzają aktywnie bronić interesów swoich gospodarstw.
- Jako rolnicy indywidualni nie pozwolimy na to, aby w naszym imieniu decyzje podejmowały podmioty, które są realnym zagrożeniem dla naszych gospodarstw rodzinnych, zwłaszcza, że stoi za nami art. 23. Konstytucji RP, który mówi, że podstawą ustroju rolnego państwa jest gospodarstwo rodzinne – podkreśla rolnik.
"Menadżer kontraktowy to nie aktywny rolnik"
Rolnicy odnieśli się też do definicji aktywnego rolnika, która ma określić komu należą się dopłaty, a komu nie. W ich ocenie nie może być ona pretekstem do pozbawienia wsparcia, czy możliwości prowadzenia małych gospodarstw.
- Definicja "aktywnego rolnika" ma i musi dotyczyć jedynie osób fizycznych, rolników prowadzących gospodarstwa realizujące założenia ustawy o ustroju rolnym. Podmioty posiadające osobowość prawną, czyli spółki, przedsiębiorstwa rolne, to przedsiębiorstwa, a nie rolnik. Menadżer kontraktowy to nie "aktywny rolnik"; operator maszyn rolniczych zatrudniony na umowę o pracę w przedsiębiorstwie to też nie "aktywny rolnik" – zaznacza Piech.
Terka: dla mnie ta propozycja jest dziwna
Do sprawy odniósł się także rolnik Janusz Terka z Solidarności Rolników Piotrków, który przyznał, że jego zdaniem, propozycja Porozumienia Rolników jest dziwna, zwłaszcza że wyszła od organizacji rolniczej i budzi jego niepokój.
– Dla mnie ta propozycja jest po prostu dziwna i budzi duże wątpliwości. Nie rozumiem, dlaczego takie pomysły wychodzą od organizacji, która przecież reprezentuje rolników. W mojej ocenie to bardzo niebezpieczne podejście – mówi Terka.
Jak podkreśla, od dawna obserwuje presję wywieraną przez przedstawicieli dużych gospodarstw, którzy naciskają na likwidację mniejszych.
– Chodzi o to, żeby mali rolnicy się wycofywali, a duzi mogli jeszcze bardziej się rozbudowywać. Jednym z argumentów, które przy tym padają, jest sąsiedztwo z Ukrainą i obecność dużych przedsiębiorstw rolnych, z którymi – jak twierdzą – trudno im konkurować – dodaje.
Porozumienie Rolników to przede wszystkim wielkoobszarowe gospodarstwa
Co istotne dla sprawy, warto wiedzieć, że "Porozumienie Rolników” mimo sugestywnej nazwy, nie ma szerokiej reprezentacji wśród rolników w Polsce. Skupia przede wszystkim wielkoobszarowe gospodarstwa, w tym te z udziałem kapitału zagranicznego.
– W organizacji tej brakuje głosu gospodarstw rodzinnych. Mamy więc do czynienia z sytuacją, w której dosyć wąska grupa największych podmiotów próbuje narzucić tendencyjne z punktu widzenia swojego interesu rozwiązanie dla całej branży – podkreśla Piech.
Kamila Szałaj