Nowa Zelandia – mleczarska potęga z rosnącym problemem cenowym
Ceny masła na rynku lokalnym wzrosły w czerwcu aż o 46,5%. Obecnie w sieciach handlowych za kostkę 250 g trzeba tam zapłacić w przeliczeniu około 12 zł. Tanie nie jest także mleko spożywcze, za którego litr (3,3% tłuszczu) zapłacić trzeba około 5 zł.
Choć może wydawać się paradoksalne, że kraj będący jednym z liderów produkcji mleczarskiej zmaga się z wysokimi cenami własnych produktów, sytuacja ta ma jasne uzasadnienie ekonomiczne. Producenci, działając zgodnie z zasadami wolnego rynku, decydują się na eksport masła oraz innych wyrobów mlecznych tam, gdzie mogą uzyskać najwyższe ceny – na rynki zagraniczne. Ten kierunek handlowy przynosi znaczne zyski: szacuje się, że tylko w ostatnim okresie fiskalnym dodatkowy wpływ z eksportu wyniósł około 4,6 miliarda dolarów nowozelandzkich, co przekłada się na około 10 mld złotych.
Globalny zysk kontra lokalne koszty
Ekonomiści wskazują, że oparcie krajowej strategii mleczarskiej niemal wyłącznie na eksporcie prowadzi do sytuacji, w której zyski są globalne, ale koszty społeczne pozostają lokalne. O ile zagraniczni importerzy są w stanie płacić stawki przewyższające ceny rynkowe w Nowej Zelandii, o tyle przeciętny nowozelandzki konsument musi zmierzyć się z coraz bardziej obciążającymi budżet domowy wydatkami na podstawowe produkty spożywcze.
Nie tylko masło – sery i mleko też mocno drożeją
Wzrost cen nie ogranicza się wyłącznie do masła. Według najnowszych statystyk, ceny sera wzrosły o 30%, a mleka – o 14,3%. Pomimo tych wzrostów, masło w Nowej Zelandii pozostaje nadal tańsze niż w wielu krajach rozwiniętych – na przykład konsumenci amerykańscy płacą za nie średnio o 46% więcej. Nie zmienia to jednak faktu, że dla wielu mieszkańców Nowej Zelandii tak drastyczne zmiany cen są trudne do zaakceptowania, szczególnie w kontekście rosnących kosztów życia i presji inflacyjnej.
Ograniczenia sprzedaży w sklepach – walka z masowym wykupem
Skutki tej sytuacji odczuwalne są już na poziomie detalicznym. Sieci handlowe zmuszone zostały do wprowadzenia ograniczeń sprzedaży – w jednym z przypadków liczba kostek masła przypadających na jednego klienta została ograniczona do trzydziestu, w celu zapewnienia dostępności i zapobiegnięcia wykupowaniu dużych ilości przez pojedynczych nabywców. Tego typu działania, choć doraźne, świadczą o coraz bardziej napiętej sytuacji podażowej na rynku wewnętrznym.
Dyskusja na temat równowagi pomiędzy interesem narodowym a odpowiedzialnością wobec własnych obywateli nabiera w tym kontekście szczególnego znaczenia. Z jednej strony rząd i sektor mleczarski mogą uzasadniać swoje decyzje strategiczne korzyściami makroekonomicznymi – napływem dewiz, wzmocnieniem bilansu handlowego i tworzeniem miejsc pracy. Z drugiej strony jednak, pojawia się pytanie, czy można mówić o pełnym sukcesie gospodarczym, jeśli jego kosztem jest pogłębiające się wykluczenie ekonomiczne części społeczeństwa.
Masło jako symbol większego problemu gospodarczego
Kwestia cen masła w Nowej Zelandii staje się zatem symbolem szerszej debaty o priorytetach w polityce gospodarczej: czy kraj produkujący żywność na skalę światową powinien najpierw zadbać o dobrobyt własnych obywateli, czy też racjonalne jest maksymalizowanie zysków przez eksport, nawet kosztem lokalnych niedoborów? Odpowiedzi na te pytania będą miały nie tylko ekonomiczne, ale i społeczne konsekwencje, a ich znaczenie będzie rosnąć w miarę postępujących globalnych zmian na rynku żywności.
Jarosław Malczewski
