Kryzys krótkoterminowy a zmiana strukturalna
Światowy rynek mleka wkroczył w fazę, w której krótkoterminowe sygnały kryzysowe coraz skuteczniej maskują głębokie procesy strukturalne. Z perspektywy producentów i przetwórców dominuje dziś obraz spadających cen, rosnących zapasów i pogarszającej się opłacalności produkcji. Jednocześnie wszystkie rzetelne prognozy długookresowe prowadzą do wniosku całkowicie przeciwnego: w horyzoncie najbliższej dekady globalny popyt na mleko i produkty mleczarskie będzie rósł szybciej niż zdolności produkcyjne świata. To efekt nałożenia się cyklu koniunkturalnego na bezprecedensową transformację strukturalną, w której sektor mleczarski stał się jednocześnie elementem bezpieczeństwa żywnościowego, narzędziem polityki klimatycznej, przedmiotem liberalizacji handlu oraz ofiarą koncentracji siły rynkowej w handlu detalicznym.
Polski rynek mleka i systemowy problem opłacalności
Polski rynek mleka znajduje się dziś w punkcie, w którym krótkoterminowe wahania koniunktury ujawniają głębszy problem systemowy. Spadki cen hurtowych nie są kompensowane ani przez obniżenie kosztów produkcji, ani przez proporcjonalne zmiany cen detalicznych. Różnica ta jest absorbowana przez pierwsze ogniwo łańcucha dostaw, czyli rolników oraz przetwórnie.
Globalny popyt kontra europejskie ograniczenia podaży
Prognozy OECD i FAO jednoznacznie wskazują, że światowy popyt na mleko będzie rósł szybciej niż produkcja w Azji, Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. W teorii Unia Europejska i Polska powinny być beneficjentami tego trendu. W praktyce jednak Europa w momencie wzrostu globalnego popytu systemowo ogranicza własną zdolność produkcyjną poprzez Zielony Ład i strategię "Od pola do stołu". Ograniczanie zdolności produkcyjnych UE zbiega się w czasie z konsekwentnie prowadzoną polityką liberalizacji handlu międzynarodowego, w której rolnictwo – w tym sektor mleczarski – bardzo często pełni rolę obszaru ustępstw negocjacyjnych.
Presja importu i dominacja sieci handlowych
Polski sektor mleczarski w dużej mierze opiera się na eksporcie, a jego przewaga konkurencyjna wynikała dotąd z relatywnie niższych kosztów oraz elastyczności struktury gospodarstw. Otwarcie rynku UE na dodatkowy import produktów mleczarskich powoduje jednak, że presja cenowa przenosi się na nas. Na te procesy nakłada się słaba pozycja rolników i przetwórni wobec wielkopowierzchniowych sieci handlowych. W rezultacie powstaje klasyczny "efekt nożyc", szczególnie dotkliwy dla polskich gospodarstw. Rosną koszty spełniania wymogów środowiskowych, a ceny uzyskiwane za surowiec i produkty przetworzone znajdują się pod presją importu i sieci handlowych.
Konsekwencje dla bezpieczeństwa żywnościowego UE
Obecna polityka Unii w dłuższym horyzoncie rodzi poważne konsekwencje dla bezpieczeństwa żywnościowego Europy. Jeżeli obecne trendy zostaną utrzymane, produkcja mleka w UE będzie rosła bardzo wolno lub zacznie się kurczyć. Jednocześnie globalny popyt – szczególnie w krajach rozwijających się – będzie dynamicznie rósł. Luka ta zostanie wypełniona przez eksport z regionów o niższych standardach środowiskowych i produkcyjnych.
Polska między marginalizacją a strategiczną szansą
Dla Polski scenariusz ten jest szczególnie istotny. Kraj znajduje się na styku dwóch modeli. Posiada realny potencjał, by stać się jednym z kluczowych producentów mleka w Europie. Ale jest wyjątkowo narażony na negatywne skutki obecnego układu regulacyjno-handlowego. Scenariusz korzystny dla nas wymagałby znacznie głębszej zmiany podejścia. Oznaczałby uznanie sektora mleczarskiego za strategiczny element bezpieczeństwa żywnościowego i gospodarki, a nie jedynie za obszar do regulacyjnego "dostosowania". W praktyce musiałoby to oznaczać realne wzmocnienie pozycji rolników w łańcuchu dostaw, konsekwentne stosowanie klauzul ochronnych w umowach handlowych, powiązanie dostępu do rynku UE z wymaganiami środowiskowymi dla importu oraz stworzenie mechanizmów szybkiej stabilizacji dochodów w okresach kryzysowych. W takim modelu Polska mogłaby stać się jednym z głównych beneficjentów nadchodzącego globalnego deficytu mleka.
Jarosław Malczewski
