StoryEditorInterwencje

55% strat w uprawie, a odszkodowania brak

28.11.2018., 14:11h
W wyniku suszy rolnik z południa Wielkopolski poniósł duże straty m.in. w pszenżycie. Komisja z gminy szacująca straty określiła je na 55%. Pomimo tak ogromnej szkody, towarzystwo, w którym miał wykupioną polisę ubezpieczeniową na uprawy, nie chce mu wypłacić odszkodowania.
Ryszard Lisowski ma gospodarstwo rolne w miejscowości Świba pod Kępnem na południu Wielkopolski i jest dostawcą mleka do OSM Koło. Większość upraw jest przeznaczanych na paszę dla zwierząt. W tym roku, podobnie jak niemal 330 tys. innych gospodarzy w Polsce, dotknął go problem suszy. Jednak w przeciwieństwie do większości rolników, Ryszard Lisowski jeszcze w listopadzie 2017 roku ubezpieczył swoje uprawy od wszelkich możliwych kataklizmów, w tym od suszy.

Przez wiele lat wybierał jedno towarzystwo ubezpieczeniowe, ale rok temu zmienił firmę. Na sezon 2017 roku ubezpieczył wszystkie uprawy. Wówczas wichura z sierpnia 2017 roku połamała mu kukurydzę, a kiedy chciał zgłosić szkodę, okazało się, że przedstawiciel ubezpieczyciela przez nieuwagę nie uwzględnił ryzyka huraganu. Zirytowany tą sytuacją rolnik spod Kępna postanowił zmienić ubezpieczyciela upraw polowych. Jego wybór padł na „Ubezpieczenia Pocztowe” oferowane przez Pocztowe Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych. Jak stwierdził, zrobił tak ze względu na bliskość placówki oraz zapewnienia przedstawicieli firmy, że zależy im na rolnikach. Na dodatek jest to firma kontrolowana przez Skarb Państwa, a ubezpieczenia rolnicze oferowane przez Pocztowe TUW były zachwalane przez przedstawicieli rządu.

Susza występuje tylko, kiedy IUNG ją ogłosi

Rolnik podpisał polisę 30 listopada 2017 r. ubezpieczając m.in. 3,64 ha pszenżyta od wszelkich ryzyk włącznie z wystąpienia suszy. W polisie zadeklarował on wydajność z ha na poziomie 5 ton. Jednocześnie cenę rynkową pszenżyta  zadeklarował na 600 zł za tonę. Rolnik spod Kępna zdążył skorzystać z dopłat państwowych do ubezpieczenia upraw, więc składka nie była aż tak wysoka.

Dość szybko gospodarz mógł się przekonać, jak Pocztowe TUW działa w praktyce, bowiem na jego polach susza zaczęła o sobie dawać znać już w maju 2018 roku.

W połowie maja już widziałem na polach, że pszenżyto zaczyna wypalać. Najbardziej ucierpiało 1,5 hektara – wspomina Ryszard Lisowski. Dlatego rolnik 14 maja złożył w Pocztowym TUW zawiadomienie o wystąpieniu szkody. Na miejsce przyjechał rzeczoznawca, który dokonał oględzin pola i uprawy pszenżyta, policzył kłosy, wykonał dokumentację fotograficzną oraz przygotował protokół z szacowania.

Moje pierwsze zdziwienie dotyczyło tego, że nie otrzymałem od niego kopii protokołu – wspomina Ryszard Lisowski.


Fot. Paweł Mikos
  • – Średnio w tym roku zebrałem 3,6 tony pszenżyta z ha, a nie niemal 5,8 t/ha, jak wyliczyli mi w Pocztowym TUW – mówi Ryszard Lisowski

20 czerwca 2018 roku Pocztowe TUW przesłało do rolnika informację, że nie otrzyma odszkodowania, ponieważ Instytut Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa nie ogłosił w tym terminie suszy rolniczej. Instytut z Puław już w 2 raporcie dotyczącym monitoringu suszy rolniczej z 6 czerwca ogłosił, że w tym regionie mamy do czynienia z suszą m.in. w uprawach zbóż jarych i zbóż ozimych.

Jak tylko dowiedziałem się o decyzji Instytutu z Puław, to zadzwoniłem do Pocztowego TUW i zapytałem się, czy mam złożyć nowy wniosek o oszacowanie szkody. Jednak przedstawiciel ubezpieczyciela poinformował mnie, że wystarczy wysłać do nich mailem odwołanie od odmownej decyzji, ze względu na raport ogłoszony przez IUNG – mówi rolnik.

Dlatego też Ryszard Lisowski 4 lipca wysłał do Pocztowego TUW odwołanie od poprzedniej decyzji będąc pewnym, że tym razem firma określi wysokość przysługującego odszkodowania. 

Komisja oblicza 55% strat, ale TUW ma inną metodologię

Po niespełna 2 tygodniach ubezpieczyciel odpowiedział na odwołanie rolnika. Jednak ta decyzja zupełnie zaskoczyła Ryszarda Lisowskiego. Pocztowe TUW oświadczyło, że nie ma podstaw do wypłaty odszkodowania z tytułu suszy. Stwierdzono, że na podstawie dokonanej przez rzeczoznawcę analizy uszkodzeń uprawy określono rzeczywisty plon na poziomie 5,78 tony z ha.

Te wyliczenia nijak się mają do rzeczywistości. Podobny plon, jaki wyliczył ubezpieczyciel, to ja osiągam przy optymalnych warunkach, a nie przy takiej suszy – oburza się Ryszard Lisowski. – Na dodatek policzyli cenę rynkową za pszenżyto na 1000 złotych za tonę. Naprawdę, nie wiem skąd oni takie dane wzięli – dodaje.

Tak wysoka kwota rzeczywiście zaskakuje, bowiem z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że średnia cena pszenżyta w skupie od października 2016 r. do sierpnia 2018 roku, ani razu nie przekroczyła kwoty 700 zł za tonę.

Straty w uprawie pszenżyta na polu Ryszarda Lisowskiego oszacowała także gminna komisja ds. suszy. Z jej wyliczeń, które zostały zatwierdzone przez wojewodę, wynika, że szkody wyrządzone przez suszę wynoszą aż 55%.Ostatecznie zebrałem średnio 3,6 tony z ha, czyli o wiele mniej, niż wyliczył ubezpieczyciel – dodaje rolnik.

Gospodarz dał jeszcze jedną szansę TUW i pod koniec października 2018 roku wysłał ponownie prośbę o rozpatrzenie jego sprawy. Do listu dołączył kopię protokołu z szacowania strat potwierdzonego przez wojewodę. Jednak i tym razem Pocztowe TUW odmówiło wypłacenia odszkodowania, tłumacząc się inną metodologią szacowania strat niż komisje gminne, które działały na podstawie instrukcji Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

To nawet nie chodzi o odszkodowanie dla mnie, tylko o zasady. Przecież oni otrzymują ogromne dotacje z budżetu państwa na ubezpieczenie upraw rolniczych – mówi Ryszard Lisowski. Jako dowód pokazuje wyliczenia jego polisy ubezpieczeniowej. Tylko do ubezpieczenia jego 3,64 ha pszenżyta dopłata z budżetu państwa wynosiła ponad 1415 złotych.

To wygląda tak jakby, z jednej strony państwo dawało dopłaty do ubezpieczeń, ale z drugiej strony ubezpieczyciel należący do Skarbu Państwa nie chciał wypłacić odszkodowania rolnikowi – dodaje.

W sytuacji, kiedy rolnik uważa, że ubezpieczyciel niesłusznie odmówił wypłacenia odszkodowania lub rekompensata szkody była w jego ocenie zbyt niska, może odwołać się do Rzecznika Finansowego. Jednak Ryszard Lisowski nie chce już podejmować kolejnych kroków, bo jest zmęczony tą sytuacją i postawą Pocztowego TUW.

Jedyne, co mogłem zrobić, to zrobiłem. Właśnie ubezpieczyłem wszystkie uprawy zbóż w zakładzie ubezpieczeń, z którym przez lata współpracowałem – mówi Ryszard Lisowski.

„Tygodnik Poradnik Rolniczy” chciał poznać stanowisko Pocztowego TUW w tej sprawie. Jednak pomimo, iż rzecznik ubezpieczyciela miał ponad miesiąc na udzielenie odpowiedzi na zadane przez nas pytania, do dnia zamknięcia tego numeru „TPR”, firma nie odniosła się do pytań. Jeśli otrzymamy wyjaśnienia Pocztowego TUW w tej sprawie, opublikujemy je.

Paweł Mikos
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
10. grudzień 2024 00:19