Rolnik "nieświadomy dywersant"
Sprawa strzelnicy w Mielenku Gryfińskim nie cichnie. I to wcale nie tylko z powodu wystrzałów, lecz braku rozwiązania. Choć strzelnica sportowa Bractwa Kurkowego "Gryf" stresuje bydło i zagraża pracy rolnika, zawody odbywają się regularnie, ignorując jego prośby.
Pomimo obietnic gminy i powiatu, pomoc dla rolnika nie nadchodzi. Wszystko bowiem działa zgodnie z prawem. Tylko, że z prawem chroniącym strzelnicę, a nie rolnika. Brakuje przepisów, które jednoznacznie stałyby po stronie funkcji produkcyjnej wsi i prawa rolnika, gospodarującego na tym terenie od lat. Podczas gdy strzelnica działa zaledwie od roku, a powstała z pominięciem konsultacji społecznych - również zgodnie z prawem, bo takowe tego nie wymaga przy takim obiekcie.
Do sprawy włączył się również polityk korzystający ze strzelnicy. Podczas rozmowy z mieszkańcami terenów przylegających do obiektu sportowego skomentował sytuację w sposób budzący kontrowersje, nazywając podejmowane przez rolników działania w obronie swojej pracy i zwierząt „nieświadomą dywersją”.
Strzelnica niszczy hodowlę, rolnik walczy o stado
Strzelnica Bractwa Kurkowego Gryf w Mielenku Gryfińskim to nie tylko źródło huku. To zagrożenie dla rolników i dobrostanu ich bydła. Wystrzały powodują stres u zwierząt, co przekłada się na potencjalny spadek rozrodczości, mniejszy przyrost cieląt i rosnące ryzyko wypadków. I to nie domysły, ale skutki te potwierdza ekspertyza lekarza weterynarii, którą posiada hodowca, a do której mieli dostęp także lokalni samorządowcy.
Pomimo medialnego szumu i obietnic pomocy rolnikowi, sprawa utknęła w miejscu, a wraz z nią rolnik, który znów samotnie walczy o swoje stado.
„Nie możemy prowadzić swojej hodowli”
W rozmowie z posłem Arturem Szałabawką (PiS) rolnicy podkreślają, że problem nie ogranicza się wyłącznie do hałasu.
- My po prostu tej strzelnicy tutaj nie chcemy. My nie mamy nic przeciwko temu państwu, że oni strzelają. Ale nie tu. Nie kosztem mieszkańców, nie kosztem naszej pracy. Działalności. Działalności, którą tutaj prowadzimy. 100 metrów stąd jest pastwisko.
Strzały wywołują chaos i stres w stadzie. Hodowcy dodają, że zwierzęta są szczególnie wrażliwe.
- Tydzień temu w sobotę odbyło się u mnie badanie na cielność mojego stada. Jest o ponad dwadzieścia procent niższe niż rok do roku w poprzednich latach - wyjaśnia posłowi Jacek Buszta, hodowca bydła mięsnego. I dodaje - Bo pan dobrze też wie, jak się zachowują zwierzęta podczas tego strzelania. Zawsze byliście za rolnictwem. Zawsze mówiliście, jak rolnictwo jest mocne - przypominają posłowi rolnicy.
Stanowisko posła? - Gdyby był na świecie pokój, czasy by były spokojne, to zupełnie to inaczej wygląda. Natomiast w momencie, kiedy my nie wiemy, czy w 2027 roku nastąpi atak na kraje natowskie, każda osoba, która w jakiś sposób, chociaż trochę wyszkoli się w strzelaniu, do czego też serdecznie zachęcam, będzie osobą, która w razie czego będzie mogła bronić naszej Ojczyzny. Tak to wygląda - mówi Artur Szałabawka.
Dobrostan zwierząt kontra obrona kraju
Poseł Artur Szałabawka przypomina też rolnikom, że strzelnica działa legalnie, posiada pozwolenia i spełnia normy hałasu. To jednak nie wszystko, bo pojawia się w tych wyjaśnieniach kontrowersyjna retoryka. W nagraniu polityk przekazał komunikat, że protesty wobec strzelnicy mogą być postrzegane jako „nieświadoma dywersja rolników”.
- Tylko musi pan spojrzeć w ten sposób, że w sposób nieświadomy wchodzi pan w sytuację dywersji. W dywersji przeciwko Polsce. Przeciwko obronności naszego kraju. Bo to się bierze od tych małych właśnie różnych lokalnych strzelnic - zwraca się do rolnika poseł. I dodaje, że - Ludzie, którzy mają licencje i patenty strzeleckie, muszą wystrzelać swoje... O tym wiemy. Bo przez to, co oni już robią, patenty zostaną zabrane, licencje zostaną cofnięte.
Krótko mówiąc rolnicy protestujący przeciwko usytuowaniu strzelnicy tuż obok ich gospodarstw "blokują rozwój legalnego strzelectwa w Polsce”, bo dbają o dobrostan zwierząt. Ale czy tylko? Na tle tego konfliktu hodowcy przypominają posłowi o wadze bezpieczeństwa żywnościowego. - Czy pan myśli, że jak pójdzie pan strzelać, to pan nie będzie jadł? Będzie pan jadł - mówi Jacek Buszta. Bo nie tylko obrona kraju będzie się liczyć w czasie wojny, ale też bezpieczeństwo żywnościowe naszych rodzin. Jeśli hodowcy nie mogą prowadzić hodowli spokojnie, to kto dostarczy mleko, mięso i inne produkty rolne?
Jest rozwiązanie? Kolejne obietnice?
Poseł Artur Szałabawka proponuje rolnikowi „rozwiązanie” konfliktu - Oprócz tego, że jest pan hodowcą bydła, to jest pan też patriotą, powinien się pan dogadać. Musicie się dogadać.
Jednak jak tu się dogadać, skoro poszkodowanymi w całej sprawie są zwierzęta, a one mówić nie potrafią?
Co więcej, poseł zapowiada przygotowanie interpelacji i próbę nowelizacji ustawy o hałasie, tak aby uwzględniała sportowe strzelnice i chroniła je przed zakłóceniami. Podkreśla, że zbierze grupę posłów różnych opcji politycznych w celu opracowania zmian. Jednocześnie deklaruje, że będzie interweniował w Sejmie wobec sytuacji w Mielenku Gryfińskim.
Na razie są to tylko kolejne deklaracje, tym razem posła, a efekt tych działań będzie można ocenić dopiero po wdrożeniu ewentualnych zmian legislacyjnych. Do tego czasu zwierzęta nadal będą żyć w przewlekłym stresie, a hodowla rolnika generować straty finansowe.
Konflikt wartości
Sytuacja w Mielenku Gryfińskim pokazuje napięcie między lokalnymi interesami rolników a szerszymi argumentami obronności kraju. W tle pojawia się retoryka polityczna, która stawia w centrum szkolenie obywateli i gotowość obronną państwa. Ale to też walka o prawo do pracy i bezpieczeństwo hodowli bydła. Dopóki nie zostanie wypracowany kompromis i nie wprowadzona konkretna ochrona dla gospodarstwa, końca sporu nie będzie.
Agnieszka Sawicka
