Stado owiec zbudowane od podstaw
Kacper Jabłoński od 4 lat pracował nad swoim stadem. Jak mówi zbudował je od przysłowiowego zera. Na początku hodował trochę kóz i owiec, ale ostatecznie postawił na owce, które od dziecka były jego pasją. Przed atakiem wilków stado liczyło 54 szt. w tym 40 wyselekcjonowanych matek mięsnych. Po ataku drapieżników zostało jedynie 10 matek, które według opinii weterynarza przeżyją. 30 matek – owiec czarnogłówek, z których każda była wysoko kotna, zginęło. Wilki wcale nie zaatakowały pod osłoną nocy, przyszły rano, pokonały siatkę i zniweczyły lata ciężkiej pracy młodego rolnika.
– 10 wysoko kotnych matek przeżyło, ale nie wiadomo, co będzie dalej. Owce doświadczyły ogromnego stresu i mogą pojawić się poronienia – prognozuje rolnik.
Część owiec, które ucierpiały w ataku, ale przeżyły, jednak ich obrażenia wskazywały na to, że szanse na powrót do zdrowia są niskie, uśpił weterynarz.
– Miały powyrywane całe fragmenty szynek z tyłu, przegryzione tchawice, wyrwane krtanie – to są obrażenia, których się nie leczy, tylko usypia zwierzę – opowiada Jabłoński.
Rolnik: „Rok pracy poszedł w niwecz”
Jabłoński jest właścicielem stada owiec hodowlanych, które hoduje w celach rozrodu i pozyskiwania jagniąt do dalszej hodowli.
– Wszystkie owce, które zginęły lub ucierpiały w ataku i musiały zostać uśpione, były wysoko kotne, rok doglądane, żeby się wykociły i tak rok pracy poszedł w niwecz. Nikt nie będzie brał pod uwagę przy wycenie strat kosztów zakupu, utrzymania i straconego jagnięcia, które nosiła w sobie owca – tłumaczy Jabłoński.
To nie był pierwszy atak wilków w gospodarstwie rolnika z Gołogóry. W poprzednich latach drapieżniki zagryzły już owce w jego stadzie.
– Wilki raz zagryzły 4 szt., drugi raz 6 szt. To były mniejsze ataki. RDOŚ wypłacił za nie odszkodowanie, ale niestety zaniżone – kontynuuje rolnik.
Jak przyznaje Jabłoński, po wcześniejszych atakach Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska wypłaciła mu odszkodowania za owce zagryzione przez wilki, które zostały wyliczone na podstawie schematu RDOŚ, którego podstawę stanowi cena rzeźna owiec w danym roku.
Dalsza część artykułu pod WIDEO:
Owca przynosi zysk po dwóch latach, odszkodowanie tylko za zakup
W ocenie rolnika odszkodowania wypłacane przez RDOŚ są zaniżone, bo owcę, by przyniosła zysk, trzeba hodować 2 lata.
– Np. jeśli kupuje się młodą jarkę jesienią, to żeby ona dobrze wyrosła na dobrą matkę, to dopuszcza się do niej barana dopiero następną jesienią. Cały sezon musiałem karmić taką owcę, której wartość to jest obecnie ok. 700 zł kosztów zakupu plus koszty odchowu oraz nakład mojej pracy. Niestety, po ataku wilka ciężko jest odzyskać sam koszt zakupu, który się ponosi, nie mówiąc o kosztach utrzymania i pracy własnej – mówi Jabłoński.
Jak dodaje rolnik, RDOŚ nie wypłaca odszkodowań za owce, po których nic nie zostało. Po wcześniejszych atakach Jabłońskiemu nie udało się znaleźć dwóch trucheł, za które RDOŚ nie wypłaciła mu odszkodowania, bo uznała, że zwierząt nie było. Dlatego jeśli dochodzi do ataku, najpierw robi zdjęcia, by mieć dowód, a potem zbiera truchła.
– Miałem sytuację, że wilk, prawdopodobnie samotnik, przyszedł latem i przegryzł siatkę o standardowej grubości 1.6 i 2.0, i wyciągnął owce do lasu. To ja musiałem szukać truchła. Dwa udało mi się zlokalizować i wtedy dostałem za nie pieniądze, a dwóch nie znalazłem i za to mi już nikt nie zwrócił – opowiada Jabłoński.
– To nie jest nic nienormalnego, że truchła zniknęły. Teraz z RDOŚ inaczej do tego podchodzimy. Nie czekam aż przyjadą z komisją na drugi dzień, tylko pierwszego dnia wykonuję szczegółową dokumentację fotograficzną według instrukcji RDOŚ, a potem zbieram truchła. Wcześniej, jak zostawiałem truchło, to na drugi dzień brakowało jego części, które prawdopodobnie zabierały ze sobą dzikie zwierzęta – dodaje.
Dalsza część artykułu pod galerią zdjęć:
Jak podkreśla rolnik, rozumie, że RDOŚ ma narzucone określone z góry schematy, do których musi się stosować.
Zobacz też: Blady strach padł na rolników w centrum Polski. Wilki rozszarpały zwierzęta
Wilki pustoszą wieś, ludzie chowają psy
Atak, do którego doszło miał miejsce na pastwisku, które było oddalone od pierwszego zabudowania o ok. 50 m. Wilki zagryzły owce w niedzielę rano, a w nocy z niedzieli na poniedziałek tego samego dnia wataha znów podeszła pod wioskę.
– Ludzie się boją, pozabierali psy z podwórek – mówi Jabłoński.
Wilki obchodzą zabezpieczenia
Jak tłumaczy rolnik, wilki doskonale radzą sobie z zabezpieczeniami, przegryzają siatki i robią podkopy pod ogrodzeniami. W jego ocenie tylko rasowe, szkolone psy mogłyby pokonać wygłodniałe drapieżniki, jednak koszt zakupu i dalszego utrzymania, jest powalający.
– Mam jednego psa pasterskiego, który w momencie ataku pilnował owiec na drugiej kwaterze. Jednak przy ataku tak dużej watahy on zostałby zwyczajnie zagryziony. Ewentualnie dwa psy typu kangal mogłyby odeprzeć taki atak, ale taki pracujący pies może kosztować nawet 15 tys. zł. Licząc koszt zakupu tych psów, utrzymania i szkolenia, z punktu widzenia ekonomicznego, przy tak małym stadzie owiec, nie ma to sensu. Musiałbym mieć ich ok. 500 szt. na jednym pastwisku – tłumaczy rolnik.
Jak dodaje Jabłoński, sprawa z psami pasterskimi nie rozbija się tylko o koszty. Problemem są również turyści, którzy przechodząc przez wieś, w której pasą się owce, podchodzą do ogrodzenia i je głaskają. Rolnik obawia się, że wówczas mogłoby dojść do ataku psów na ludzi, gdyż ta rasa, poza właścicielem, wszystkich innych traktuje jako wrogów.
Jak rolnik chce odbudować stado?
Po ataku rolnik ma nadzieję na to, że uda mu się odbudować utracone stado. Okazuje się jednak, że zakup nowych owiec nie będzie prosty, ponieważ w ogłoszeniach przeważają oferty, które dotyczą sprzedaży owiec kameruńskich najczęściej spotykanych w gospodarstwach agroturystycznych.
– Bardzo chciałbym dokupić owce do mojego stada, ale dostać takie, które miałem, będzie ciężko. Rzadko się trafia, żeby ktoś sprzedawał wyselekcjonowane owce. Jedynie wówczas, gdy ktoś likwiduje stado z nagłych przyczyn, można kupić coś dobrego. Teraz muszę powierzyć się swojemu doświadczeniu, które nabyłem i trochę zaufać komuś, od kogo będę kupował nowe sztuki, żeby uzupełnić swoje stado – stwierdził Jabłoński.
W związku z utratą owiec powstała zrzutka na ich zakup:
Populacja wilka w Polsce a dane statystyczne
W Polsce nie ma standardu monitoringu liczebności wilków. W związku z czym wielokrotnie dochodzi do sytuacji, w której podawane dane są rozbieżne. Z danych, którymi dysponuje Główny Urząd Statystyczny, wynika, że od roku 2010 do roku 2022 liczba wilków w Polsce zwiększyła się z 770 szt. do 4 328 szt., czyli o 3 558 szt. Z kolei w roku 2023 GUS informował, że wilków w Polsce jest ponad 5 tys. Jak wskazuje poszkodowany rolnik, ktoś mógłby coś wreszcie z tym zrobić i opracować system liczenia wilków, bo żarty już dawno się skończyły.
– Ktoś powinien przyjrzeć się temu, że populacja wilka jest zdecydowanie większa, niż się o tym mówi publicznie. Nie prowadzi się prawidłowej kontroli tej populacji. Wilki są puszczone samopas. Od kilku lat podaje się, że populacja wynosi 2 tys. szt. Trzeba szukać rozwiązań systemowych, które umożliwią dokładne liczenie drapieżników. Trzeba myśleć dalej o tym, jak się zabezpieczać przed kolejnymi atakami, bo to już nie były 4 szt. tylko ponad 7 razy więcej – kończy Jabłoński.
Od początku roku 2025, jak i w poprzednich latach, na łamach „Tygodnika Poradnika Rolniczego” , informujemy o atakach wilków zarówno na bydło (tych było więcej), jak i na owce.
Justyna Czupryniak-Paluszkiewicz
