StoryEditorWywiad

Kołodziejczak: obecnie w rolnictwie pewna jest tylko spekulacja, jak na nawozach

20.10.2022., 22:10h
– Rolnicy mówią, że chcieli kupić towar od firmy, która ogłasza się, że sprzeda po saletrę 3600 zł za tonę. Ale kiedy rolnik chce ją zamówić, to słyszy, że saletry nie ma, a jest tylko końcówka droższego saletrzaka. To tak jak z węglem. Ma być tani, ale dostępny jest tylko drogi – mówi Michał Kołodziejczak, lider AgroUnii w rozmowie z Krzysztofem Wróblewskim, redaktorem naczelnym Tygodnika Poradnika Rolniczego.

Rolnicy potrafią rozsądnie zarządzać gospodarstwami, ale czy jest dobry gospodarz Polski?

Krzysztof Wróblewski, redaktor naczelny Tygodnika Poradnika Rolniczego: – W przeważającej części społeczeństwa polskiego panują złe nastroje. Zwątpienia, obawa przed biedą, strach, czyli coś, co się w 21 wieku nie ma prawa działać. Owszem jest wojna w Ukrainie, ale to wynika też z sytuacji wewnętrznej. Jednocześnie w Polsce są dziesiątki tysięcy dobrych gospodarzy, rolników, którzy prawidłowo prowadzą gospodarstwa i racjonalnie nie wydają więcej niż mają, tylko w tej biedzie i w tym strachu zapewniają bezpieczeństwo żywnościowe Polski. Ale czy mamy w Polsce dobrego gospodarza? Wielu ludzi w to wątpi, nawet patrząc na obecną opozycję.

Michał Kołodziejczak, przewodniczący AgroUnii: – Nastroje są złe. Jeszcze nieco ponad rok temu słyszeliśmy zapewnienia, że polskiej gospodarce nic nie grozi, że inflacji nie będzie, że nie będzie żadnego kryzysu, że nie będzie problemów z dostępem do produktów. A teraz te obawy niestety zaczęły się materializować. Brak dostępu do niektórych produktów pokazuje, że gospodarowanie Polską nie było dobre. I faktycznie, trudno dostrzec także kogoś w opozycji, kto umiałby dobrze gospodarować.

Ale też jest tak, jak pan powiedział: jest dużo dobrych gospodarzy w Polsce. Mamy prawie 1,5 miliona osób, które pracują na roli. Jeżeli mielibyśmy powiedzieć, że są gospodarstwa rodzinne, to bardzo rzadko przedstawia się definicję gospodarstwa rodzinnego. Niektórzy mówią, że to jest gospodarstwo do określonej ilości hektarów. Ale jest też definicja, która mówi, że wszyscy, czyli cała rodzina z danego gospodarstwa, żyje z pracy na roli. Takich gospodarstw mamy jednak bardzo mało, bo często żona musi iść do pracy, albo rolnik też musi dorabiać, żeby dokładać do produkcji rolnej.

Krzysztof Wróblewski: – Nie zapominajmy o starszych osobach, których uboga emerytura z KRUS-u wspomaga gospodarstwo.

Michał Kołodziejczak: – Dokładnie. I to jest też sztuka, że z emerytury 1000 złotych można jeszcze dołożyć do gospodarstwa, a nawet niektórzy jeszcze coś sobie odłożą - parę złotych na miesiąc. Ale to się kończy, bo emerytom skończyły się oszczędności, gdyż w ostatnim czasie musieli je zacząć wydawać. To pokazuje, że jest faktycznie trudno. Ale też pokazuje, że ludzie, kiedy był trochę lepszy czas potrafili sobie odłożyć, czyli dobrze gospodarować. Nie wydają więcej niż mają, tylko nawet jeszcze odkładają. Ludzie we własnych gospodarstwach starają się przewidywać, że może być kryzys, że mogą być im potrzebne dodatkowe zasoby. A my w Polsce byliśmy tak rządzeni przez ostatnie dekady, że musimy żyć dniem dzisiejszym, nie przejmować się za bardzo, bo będzie dobrze. A nawet jeżeli ktoś się zadłuża, to dobry gospodarz patrzy, żeby to zadłużenie było takie, aby w trudnym czasie móc sobie z nim poradzić. Niestety, w opozycji nie widzę dziś takiej osoby, która miałaby zaufanie polskich rolników i wsi.

Czy szef NBP miałby szanse wygrać wybory na sołtysa?

Krzysztof Wróblewski: – A czy szanowny prezes Narodowego Banku Polskiego, profesor Adam Glapiński miałby szanse w wyborach na sołtysa w jakiejś wsi?

Michał Kołodziejczak: – Kiedyś było tak, że ci, którzy szli na spotkania wiejskie i opowiadali różne historie zdobywali pewne audytorium. Ale dziś ludzie faktycznie patrzą, by nawet sołtysem, radnym, wójtem i burmistrzem był ktoś, kto dobrze potrafi gospodarzyć i twardo stąpa po ziemi. Kiedy jestem na spotkaniach we wsiach i w małych miejscowościach i ktoś, zabierając głos, odbiega od tematu, słyszy: „mów konkretnie, nie opowiadaj głupot”. Nie chcemy słuchać dodatkowych historii, liczą się dla nas tylko konkrety. A profesor Glapiński opowiada historie, anegdoty. To nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

Ceny, jakie otrzymują rolnicy za swoje produkty to upodlenie gospodarzy

Krzysztof Wróblewski: – Inflacja jest największym przeciwnikiem rolników. Często plony zbierają raz w roku albo długo czekają na swoje pieniądze. Jedynie mleczarnie płacą systematycznie, bo co miesiąc. Przez opóźnienia wartość płodów rolnych spada obecnie z tygodnia na tydzień.

Michał Kołodziejczak: – Tak, ciężko jest teraz na rynku warzywnym, zwłaszcza w okopowych. Pojawiło się rzekomo więcej warzyw, choć w rzeczywistości nie ma tyle, ile było kiedyś. Za to sklepy robią tak zwany sztuczny tłok w dostawach, czyli zwożą towar z zagranicy, żeby wstrzymać nasze dostawy. I przez to upadlają rolników. Kapusta pekińska jeszcze niedawno miała cenę ponad 2 zł za kilogram, a obecnie jest to bliżej 1 zł. Tymczasem koszt produkcji wynosi około 1,50 zł  za kilogram. To jest upodlenie rolnika przy tak drogiej produkcji.

Dodatkowym problemem jest też nieprzewidywalny rynek nawozów. W trakcie żniw wywindowano ceny do ponad 5000 zł za tonę saletry. Teraz mamy obniżkę cen nawozów, ale nie można ich kupić. Dzwonią do mnie rolnicy i mówią, że chcieli kupić towar od firmy, która ogłasza się, że sprzeda saletrę po 3600 zł za tonę. Ale kiedy rolnik chce ją zamówić, to słyszy, że saletry nie ma, a jest tylko końcówka droższego saletrzaka. Natomiast innych nawozów nie ma i nie wiadomo, kiedy będą.

Krzysztof Wróblewski: – To tak jak z węglem. Ma być tani, ale dostępny jest tylko drogi.

Michał Kołodziejczak: – Dokładnie. Inflacja bardzo mocno dotyka producentów rolnych. 

Obecnie w rolnictwie pewnym można być tylko spekulacji

Krzysztof Wróblewski: – A jaka jest sytuacja na rynku wieprzowiny? Jakie ma pan wiadomości od rolników? Nie chodzi mi o dane ekonomiczne i wróżby analityków poszczególnych banków.

Michał Kołodziejczak: – W momencie, kiedy faktycznie zabito produkcję trzody w Polsce, cena może się utrzymać na jakimś poziomie, który jest wyższy niż do tej pory. Ale rolnikom towarzyszą obawy: jak długo będzie cena, która daje choćby minimalny zyska? Czy zwiększać hodowlę czy zmniejszać? Rolnicy boją się tych spekulacji. Bo obecnie w rolnictwie pewna jest tylko spekulacja, jak na nawozach.

20 lat temu mieliśmy w Polsce ponad 20 milionów sztuk świń. Dziś jest to około 8 milionów, a na dodatek zalewa nas import warchlaków z zagranicy. 2/3 mięsa, które zjadamy, musimy przywieźć! Poza tym te warchlaki, które później zjadamy jako polskie, też przywozimy.

Krzysztof Wróblewski: – Gdy polska wieprzowina będzie za droga, szybko przyjedzie do nas tańsza z Danii, Belgii, Hiszpanii i Niemiec.

Michał Kołodziejczak: – Tak będzie. Dlatego potrzebne są przepisy krajowe, które będą regulować ilość polskich produktów na półkach sklepowych. Musi na nich być przynajmniej połowa naszej wieprzowiny, a najlepiej 70 proc. To zapewni bezpieczeństwo żywnościowe ludziom w mieście i na wsi.

Ziemia z KOWR powinna trafiać do rolników na uczciwych zasadach

Krzysztof Wróblewski: – Już 8 czy 9 lat temu przewodniczący Solidarności RI, Tomasz Ognisty walczył o to, żeby ziemia Top Farms Głubczyce trafiła do polskich rolników. Jak ta walka się skończyła?

Michał Kołodziejczak: – Skończyła się pogłoskami o tym, że ktoś może komuś załatwić grunty. Tak naprawdę rolnicy nie mają do dziś konkretnej informacji, ile tej ziemi będzie dostępnej, na jakich zasadach odbędą się przetargi, jakie będą działki oraz kto może startować do przetargu. Dodam tylko, że mówimy o ziemi. Jeśli rolnik wie, że za rok będzie miał możliwość uprawiać 100 lub 200 ha, to powinien już dzisiaj mieć wiedzę o przetargach. Jeżeli gospodarz, który ma 20 ha, miałby możliwość wydzierżawienia za rok kolejnych 20 ha, to będzie to dla jego gospodarstwa  rewolucyjna zmiana.

Zarówno ziemia po Top Farms, jak i tysiące hektarów w całym kraju powinny trafiać do rolników na przejrzystych zasadach. Ciągle jest bardzo dużo tajemnic przy dzierżawie ziemi. Widać, że jest to spory biznes, z którym nikt nie zrobił porządku. Jest wiele osób z różnych partii politycznych, którym zależy na tym, żeby sprawy te nie były wyjaśnione.

Krzysztof Wróblewski: – Miał pan ostre starcie z wiceministrem rolnictwa, Januszem Kowalskim. Czy siądziecie do stołu, czy to była ostra wymiana ciosów?

Michał Kołodziejczak: – Żądamy odpowiedzi na cztery pytania. Po pierwsze: jakie Janusz Kowalski ma kompetencje, żeby być wiceministrem. Po drugie: czym tak naprawdę będzie się zajmował i kto przejął po Kaczmarczyku nadzór nad rozwojem rynków rolnych i przetwórstwa? Trzecie pytanie jest o Tomasza Ognistego i aferę gruntową. Chcielibyśmy wiedzieć, na kogo się powoływał, oferując państwową ziemię. I ostatnie pytanie: skąd brat wiceministra Norberta Kaczmarczyka wiedział o możliwości poddzierżawienia 140 ha. Zaczynamy dochodzić do absurdalnych sytuacji, że poprzez jakieś koneksje polityczne czy znajomości w KOWR-ze lub w innej instytucji brat Kaczmarczyka dostaje informacje o możliwościach dzierżawy. Chciałbym mieć zapewnienie, że tak nie było. A jeżeli było, to chcę się dowiedzieć dlaczego. I wtedy możemy siadać do rozmów.

Krzysztof Wróblewski: – Czy AgroUnii przybywa członków? Ale tak szczerze, bez żadnej kampanii reklamowej.

Michał Kołodziejczak: Powiem bardzo szczerze, że w ostatnich trzech tygodniach ilość osób, która zapisała się do AgroUnii pobiła rekord z ostatnich kilku miesięcy. Kiedy ludzie zobaczyli niezłomne działanie naszych działaczy, np. w sprawie Janusza Kowalskiego powiedzieli: „to trzeba zmienić”. Po ostatnim naszym spotkaniu z Patrykiem Jakim jeszcze więcej osób przystąpiło do naszej organizacji. 

Jednym z celów AgroUnii było powołanie związku zawodowego. Udało się - jesteśmy trzy tygodnie po Walnym Zebraniu Polskiego Związku Rolnego, czyli ogólnopolskiego związku zawodowego rolników. Teraz wchodzimy w taki okres, kiedy będziemy rozbudowywać nasze struktury i przyjmować nowych członków. Mamy już struktury związkowe w dwunastu województwach i będziemy je dalej rozbudowywać. Przeszliśmy ten trudny proces. Władze są wybrane - jest zarząd pięcioosobowy, na którego czele stoję ja oraz członkowie zarządu: Filip Pawlik z Wielkopolski, Michał Koszarek z Wielkopolski, Andrzej Waszczuk z Lubelszczyzny i Piotr Łuczak z Łódzkiego. A zadań jest naprawdę dużo. Musimy wszystko robić sami. To ma tez swoje dobre strony, bo buduje świadomość wśród rolników, że związek powinien być utrzymywany tylko i wyłącznie z ich składek dobrowolnych.

Czego fundusze żywności mogłyby się nauczyć od Muzeum Polskiej Wódki?

Krzysztof Wróblewski: – Z tego co wiem to wiceminister Kowalski ma zajmować się także produkcją alkoholi oraz dodatków do paliw.

Michał Kołodziejczak: – Skoro o tym mowa, to wcześniej tego nie mówiłem, ale to jest wielki wstyd, że w Warszawie nie mamy muzeum polskiego rolnictwa. Ale takiego na wzór muzeum Polskiej Wódki, gdzie są oprowadzani kontrahenci z zagranicy, którzy chcą importować z Polski wódkę. Tam mogą poznać tradycję naszego trunku. Czy funduszy promocji nie stać na to, żeby w stolicy powstało miejsce, gdzie przyjeżdża biznes i poznaje polską żywność? Przecież to może być doskonałe okno wystawowe polskiej żywności. Jestem naprawdę pod wrażeniem Muzeum Polskiej Wódki i chciałbym, żeby było takie miejsce, gdzie kontrahent z zagranicy usłyszy, że ziemniaki mamy stąd, pomidory stamtąd, a tu są ODR-y, które tym zarządzają. Gdyby rolnicy widzieli, że ich pieniądze z funduszy promocji są dobrze wydawane, nie mieliby takiego żalu jak dziś mają.

 Dalsza część wywiadu pod materiałem WIDEO

Krzysztof Wróblewski: – Jak już mówiłem, mój czas w Tygodniku Poradniku Rolniczym dobiega końca. Dziękuję za głosy sympatii pod moim adresem i pod adresem Tygodnika Poradnika Rolniczego. Bardzo mi zależy, żeby TPR funkcjonował w tej formule, polskiej formule wypracowanej przeze mnie i ś.p. Wiesława Nogala. W kwietniu skończyłbym 42 lata pracy jako dziennikarz rolniczy, niestety nie doczekam tej daty, ponieważ podałem się do dymisji.

Michał Kołodziejczak: Panie redaktorze, Tygodnik Poradnik Rolniczy jest wielkim dziełem Pańskiego życia. Nie tylko pracy, ale i życia.

Krzysztof Wróblewski: – To zasługa całego zespołu. Gramy zespołowo.

Michał Kołodziejczak: – Ja to rozumiem, ale zawsze odpowiedzialność, nawet za grę całego zespołu bierze lider i pan potrafił to dobrze zorganizować. A co do zespołu Tygodnika Poradnika Rolniczego, to ta redakcja z takim zespołem jaki ma teraz, zawsze będzie miał wsparcie moje i działaczy AgroUnii. To było widać pod opublikowanym materiałem i innymi materiałami, które są publikowane u nas na fanpage‘u, gdzie ludzie z wielką sympatią odnoszą się do „naszej gazety”, bo my utożsamiamy się z Tygodnikiem. Jest to dorobek, wręcz testament pańskiego życia. Żałuję, że może pana za chwilę nie być w Tygodniku Poradniku Rolniczym,. Pan jest nie tylko sercem, ale też takim wielkim duchem tej gazety.

Krzysztof Wróblewski: – Dla mnie najważniejsze jest to, aby Paweł Kuroczycki został redaktorem naczelnym, a Marek Kalinowski mógł mu pomagać. Nie ma ludzi niezastąpionych. Ale tu chodzi o kontynuację czynu. Wiem, że wszystko trzeba zmieniać, ale nie można tego zniszczyć w imię tak zwanych reform.

Michał Kołodziejczak: – Liczę na to, że Paweł Kuroczycki będzie redaktorem naczelnym i mam nadzieję, że Tygodnik Poradnik Rolniczy zawsze będzie miał coś do powiedzenia.

Dziękuję za rozmowę.

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
25. kwiecień 2024 09:22