Gdy ceny skupu spędzają sen z powiek
„Jak do tego doszło, nie wiem. Nie mogę jeść, nie mogę spać. Kryzys o sobie dał znać.” Ta niewielka przeróbka tekstu piosenki Zenka Martyniuka, „Przez Twe oczy zielone”, niech będzie wstępem do komentarza. Bo to piosenka nie tylko o miłości od pierwszego wejrzenia, ale i o losie wielu dostawców mleka, którym dziś ceny skupu spędzają sen z powiek.
Jak doszło do kryzysu na rynku mleka? Skąd nagłe załamanie cen w Polsce i w Europie? Tu i ówdzie tęgie głowy siadły do analiz. I wyłonił się z tego następujący obraz. Na zachodzie Europy, w krajach, które borykały się z dużą liczbą ognisk choroby niebieskiego języka, przesunęły się terminy wycieleń i szczyt produkcji nastąpił później niż zwykle. Deszczowe lato sprawiło, że krowy nie miały problemu ze stresem cieplnym i z dostatkiem dobrej paszy. Wysokie ceny skupu mleka sprawiły, że krowy się rozdoiły (tanie zboża paszowe i rekordowe zbiory soi w tym nie przeszkadzały). Jeden litr mleka dziennie więcej od 19 mln krów w Unii Europejskiej, daje nadwyżkę pół miliarda litrów mleka miesięcznie.
Popyt nie nadąża, eksport nie ratuje
Fala mleka zderzyła się z popytem, który za nią nie nadążał. Wysokie koszty produkcji wynikające z polityki klimatycznej UE sprawiły, że europejskie towary nie były konkurencyjne na świecie, przegrywając zwłaszcza z eksportem ze Stanów Zjednoczonych, Nowej Zelandii, ale i Ameryki Południowej. Eksport nie był więc dla nas wentylem bezpieczeństwa, a import tanich produktów od naszych sojuszników zza Atlantyku okazał się kroplą, która przelała kielich goryczy. Zupełnie jak w innej piosence śpiewanej przez Zenka: „Ty mi słońce, ja Ci deszcz, Ja Ci kwiaty, Ty mi śnieg”.
Kiedy wrócą lepsze stawki?
Co zatem dalej? Eksperci są zgodni, że dalej będzie już tylko lepiej, choć nie od razu. Pogłowie krów w Unii Europejskiej ciągle maleje, a wzrost wydajności nie zrównoważy jego spadku. To, kiedy powrócą dobre ceny skupu zależy od jednego czynnika, tego, jak gwałtowna będzie reakcja na spadek cen skupu u nas i na innych kontynentach. Z informacji napływających z Ameryki Północnej wynika, że tam pójdzie to dość szybko, inaczej będzie w Nowej Zelandii, gdzie niski kurs lokalnej waluty (w ciągu trzech lat potaniała o 30%) sprzyja wysokim cenom skupu i dzięki temu oni produkują bardzo tanio. Gdyby polski złoty potaniał o 30% i za euro płacilibyśmy 5,5 zł, to kilogram odtłuszczonego mleka w proszku sprzedawalibyśmy w przeliczeniu na naszą walutę po około 11 zł (a nie 8 zł, jak obecnie), a masło po 21,5 zł/kg, a nie po 16–17 zł/kg.
Możliwe odbicie w drugiej połowie przyszłego roku
Trzymajmy więc kciuki za brakowanie krów na innych kontynentach, a o swoje dbajmy na tyle, na ile się da, bo w drugiej połowie przyszłego roku mogą się okazać kurami znoszącymi złote jajka. Wiem, że „Dobrymi radami piekło jest wybrukowane”, producenci mleka nie specjalizują się w drobiu, a krowy nie niosą jaj, ale na taki scenariusz wskazuje większość poważnych ekspertów na świecie.
ASF wraca do nagłówków
Mamy teraz w Europie dwa śledztwa prowadzone w sprawie ognisk afrykańskiego pomoru świń. Jednym zajmuje się prokuratura w Hiszpanii, po stwierdzeniu, że wirus znaleziony u dzików pod Barceloną był w zasadzie identyczny z wirusem znalezionym w 2007 r. w Gruzji i różni się on od wirusów występujących w Niemczech i północnych Włoszech, skąd miałby najbliżej. Hiszpanie rocznie eksportują wieprzowinę za niemal 9 mld euro. ASF sprawi, że spora jej część może zostać w Unii Europejskiej.
Sprawa z Piotrkowa i pytania o prawo oraz bezpieczeństwo
Drugie śledztwo prowadzi prokuratura z Piotrkowa Trybunalskiego, po tym, jak na terenie tamtejszego zagłębia wieprzowego (430 tys. tuczników) znaleziono oskórowaną tuszę dzika zarażonego ASF. Za bioterrorystę należy uznać każdego, kto to uczynił, nawet jeśli nie jest ruskim agentem. Ciekawe, że bioterroryzm nie został zdefiniowany w naszym kodeksie karnym. A przecież na skutek takich ataków cierpią nie tylko ludzie, ale i zwierzęta, o które tak bardzo dba wielu polityków, zarówno polskich, jak i brukselskich.
Swiąteczne zamknięcie
Ale zostawmy te zgryzoty dnia codziennego. Już po Świętach Bożego Narodzenia, więc przyjmijcie szanowne Czytelniczki i Czytelnicy najserdeczniejsze życzenia. A skoro wspieram się Zenkiem, to niech to będą słowa jego pastorałki „Maleńka miłość”:
Do naszych serc
do wszystkich serc uśpionych
Dziś zabrzmiał dzwon, już człowiek obudzony
Bo nadszedł czas
i Dziecię się zrodziło
A razem z Nim
maleńka przyszła miłość.
Maleńka miłość w żłobie śpi
Maleńka miłość przy Matce świętej
Dziś cała ziemia i niebo lśni
Dla tej miłości maleńkiej
Porzućmy zło,
przestańmy złem się bawić
I czystą łzą
spróbujmy serce zbawić
Już nadszedł czas,
już dziecię się zrodziło
A razem z nim
maleńka przyszła miłość.
