envato elements
StoryEditorFakty i mity o zbożu

Ekspert ostrzega: problemy rolników ze zbożem dopiero się zaczną!

21.04.2023., 13:36h
Niskie ceny zbóż to nie tylko wina ziarna z Ukrainy. Jakie firmy importowały zboże z Ukrainy? Czy zakaz importu i wprowadzenie tylko tranzytu przez Polskę rozwiąże problem? Czy uda się sprzedać zboże z magazynów jeszcze przed żniwami? Zobacz, jakie są fakty i mity o imporcie zbóż z Ukrainy według Mirosława Marciniaka z InfoGrain.

Fakty i mity o imporcie zboża 

Mirosław Marciniak podkreśla, że choć nie można zaprzeczyć, iż do Polski trafiły znaczne ilości zboża z Ukrainy, to jednak nieprawdą jest, że import wzmógł się dopiero niedawno. 

“Ukraińskie zboża, a także rzepak wjeżdżały do Polski także w momencie, kiedy krajowe ceny były na bardzo wysokim poziomie. Ukraińska kukurydza była importowana także w trakcie żniw, gdzie zarówno firmy skupowe, jak i mieszalnie pasz oferowały rekordowe stawki, nawet powyżej 1000 PLN za kukurydzę mokrą w centralnej Polsce” - pisze Marciniak. 

Z tego wynika, że import zboża z Ukrainy nie jest zjawiskiem odpowiedzialnym za to, że polscy rolnicy nie sprzedali swojego produktu w dobrej cenie. Nie do końca jest to jednak ich wina: Marciniak podkreśla, że wielu producentów zdecydowało się posłuchać rad ówczesnego ministra rolnictwa, Henryka Kowalczyka, który odradzał sprzedawanie zboża od razu, sugerując oczekiwanie na wyższą cenę. 

“Nie wiem na jakiej podstawie minister twierdził, że ceny zbóż wzrosną” - podsumowuje Marciniak, dodając, że analiza bilansu ówczesnych cen sugerowała ich nadchodzący spadek. 

Przetrzymywanie polskiego zboża pogorszyło sytuację na rynku 

Zdaniem Mirosława Marciniaka, fakt, że wielu rolników zdecydowało się wstrzymać ze sprzedażą zboża po żniwach w 2022 roku, wpłynął negatywnie na kondycję rynku. Ekspert ocenia, że ceny po żniwach były wystarczające, by pokryć koszty produkcji, a przetrzymywanie zboża w magazynach przyczyniło się do tego, że firmy zainteresowały się kupnem towaru z Ukrainy. 

“Zwiększona sprzedaż w żniwa ograniczyłaby także napływy zbóż i rzepaku z Ukrainy. Przetwórcy nie byliby zainteresowani zakupami ukraińskiego ziarna, mając zdecydowanie lepszą dostępność z rynków lokalnych. A większa podaż pozwoliłaby na zwiększenie eksportu zbóż w pierwszej części sezonu, co rozwiązałoby problem nadwyżki” - objaśnia. 

Czy ujawnienie firm kupujących zboże z Ukrainy jest konieczne? 

Podnoszą się kolejne głosy, apelujące o ujawienie danych o firmach, które kupowały zboże z Ukrainy. Domagają się tego politycy oraz część organizacji rolniczych. Zdaniem Mirosława Marciniaka, ujawnienie listy nie jest konieczne i miałoby głównie konsekwencje polityczne - ukraińskie zboże kupowało około kilkuset firm, od dużych firm handlowych, poprzez przetwórców, małe rodzinne firmy handlowe, aż po gospodarstwa rolne. W większości przypadków nie można mówić o złamaniu przez nie prawa. 

“Z czysto biznesowego punktu widzenia, firmy importujące nie złamały prawa, chyba że wprowadzały do obrotu zboża techniczne niezgodnie z przeznaczaniem. W mediach często pojawia się argument, że firmy dopuszczały się nieprawidłowości i zamiast przewozić ukraińskie zboża w tranzycie, rozładowywały zboża w kraju. A czy przepisy zabraniały importu? Firmy miały możliwość zadeklarowania miejsca rozładunku zarówno w kraju, jak i poza naszymi granicami (w tranzycie)” - zwraca uwagę ekspert. 

Marciniak: Ukraina ma niewielki udział w przecenach zbóż 

Analizując rynek, Mirosław Marciniak doszedł do wniosku, że zrzucanie całej winy za niskie ceny zbóż na import z Ukrainy nie jest sprawiedliwe, bowiem sytuacja jest o wiele bardziej złożona

“W mojej ocenie Ukraina ma niewielki udział w tak silnych przecenach, z jakimi mamy do czynienia od grudnia. Wystarczy spojrzeć na notowania pszenicy, kukurydzy czy rzepaku na giełdzie MATIF, aby stwierdzić, że to rynek światowy dyktuje ceny. Jeszcze w październiku notowania pszenicy na paryskiej giełdzie były o 100-120 EUR wyższe. Rzepak był wyceniany nawet 250 EUR wyżej. Stąd tak znaczące spadki cen w krajowych portach, a także w zakładach tłuszczowych” - wyjaśnia. 

Zdaniem Marciniaka, w przypadku południowo-wschodniej Europy problemem jest także konieczność transportowania zbóż do rynków zbytu, co generuje spore koszty. Jednak nie można powiedzieć, że polskie skupy są “zasypane ukraińskim ziarnem”, bo choć taka sytuacja miała miejsce na początku roku, w tej chwili popyt ze strony eksporterów jest spory, zboże chętnie kupują też młyny i mieszalnie pasz. Większym problemem jest cena, której wielu rolników nie chce zaakceptować

Czy zboże techniczne istnieje naprawdę? 

“Zboże techniczne – ten termin odmieniany jest przez wszystkie przypadki. A tak naprawę nie ma takiej kategorii zboża. To definicja wymyślona na potrzeby zwiększenia przepustowości naszych granic, na co ktoś wydał zgodę (pytanie kto?). W mojej ocenie jest to takie samo zboże jak przywożone zboże konsumpcyjne i paszowe, tyle że bez świadectwa fitosanitarnego. I jako takie nie powinno być wprowadzone do obrotu, a przynajmniej nie przed jego gruntownym przebadaniem przez odpowiednie inspekcje” - pisze Mirosław Marciniak. 

Czy postulaty polityków uratują polskie zboże? 

Wśród postulatów, które przedstawiają politycy, najczęściej pojawia się konieczność przywrócenia cła na zboże z Ukrainy oraz zakaz importu do Polski przy jednoczesnym zezwoleniu na tranzyt. Jak te postulaty ocenia Marciniak? 

Przywrócenie ceł dotyczyłoby jedynie pszenicy. Przed wojną stawka celna w przypadku kukurydzy wynosiła zero, a na rzepak nie było ani ceł, ani kontyngentów. Polska rokrocznie importowała 100-150 tys. ton ukraińskiego rzepaku. To nie liberalizacja handlu z Ukrainą ogłoszona przez KE przed rokiem, lecz konkurencyjność cenowa i zmniejszenie lokalnej podaży doprowadziło do tak dużego importu” - uważa ekspert. 

Z kolei jeżeli chodzi o zawieszenie importu, Marciniak ocenia, że nie będzie to miało większego znaczenia do końca bieżącego sezonu. Zwraca jednak uwagę na to, że politycy wylali dziecko z kąpielą

“Warto dodać, że wprowadzony zakazu importu objął także produkty, których nasz przemysł potrzebuje. Jest to chociażby śruta słonecznikowa, której rokrocznie importujemy ok. 400-450 tys. ton. To pokazuje, w jakim pośpiechu było przygotowywane rozporządzenie” - komentuje. 

Co powinno być priorytetem w kwestii zbożowej? 

Mirosław Marciniak nie ma wątpliwości: priorytetem w tej chwili jest opróżnienie magazynów przed nadchodzącymi żniwami. To jest możliwe tylko dzięki eksportowi. Tu jednak pojawia się problem: do przeładowania dużej ilości ziarna polska infrastruktura, szczególnie infrastruktura portowa, nie jest przygotowana. Ekspert podkreśla, że jej rozwój powinien być jednym z najważniejszych zadań dla Polski, ponieważ jeżeli po zakończeniu wojny Ukraina wstąpi do Unii Europejskiej, musimy być przygotowani infrastrukturalnie do przeładunków ukraińskich zbóż i oleistych, aby nie zakłóciło to krajowego rynku. 

Zdaniem eksperta, perspektywy na nadchodzący sezon nie są optymistyczne. Prawdopodobieństwo, że uda się opróżnić magazyny na czas, jest niskie, zatem w żniwa wejdziemy z historycznie dużymi zapasami. Firmy skupowe, które kupiły towar drogo, mogą latem wywierać presję na spadek cen, a sytuacja na światowych rynkach może temu sprzyjać. Marciniak podkreśla jednak, że ważniejsze niż szukanie winnych jest w tej chwili skupienie się na uspokojeniu kryzysu na rynku zbóż w Polsce.

 

oprac. Zuzanna Ćwiklińska

fot. envato elements

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
26. kwiecień 2024 00:37