fot. Daleszyński/arch. Topagrar
StoryEditorKOMENTARZ NACZELNEGO

Polski rolnik bity jest podwójnie albo i potrójnie

01.09.2023., 18:00h
Paweł KuroczyckiPaweł Kuroczycki
Polski rolnik boryka się z trudnościami, spowodowanymi nadmiarem ziarna paszowego i wysokimi kosztami nawozów. To wpłynęło negatywnie na inwestycje i finanse rolników. Poza tym, kto miał zarobić, ten zarobił i jak zwykle, nie jest to rolnik.

Skąd kryzys na rynku mleka?

W ostatnim czasie pojawiło się wiele analiz mówiących, że to nie nadmiar mleka na świecie sprowadził na całą branżę kłopoty. Wręcz przeciwnie, mleka wcale nie przybywa w jakimś szalonym tempie, co akurat jest logiczne, bo krowy to nie brojlery, nie da się z miesiąca na miesiąc zwiększyć produkcji. I tu pojawia się pytanie: skoro nie mamy na świecie nadmiaru mleka, to skąd wziął się kryzys?

Czy stąd, że sieci handlowe dążąc do zwiększenia swoich zysków (koszty energii elektrycznej i płace u nich także rosły) naciskały na dostawców przetworów mlecznych, aby obniżali ceny zbytu, a cena skupu mleka podążała za nimi? Czy było na odwrót – najpierw zaczęła spadać cena skupu, a w ślad za tym trendem podążyli kupcy z Biedronek, Dino i Lidlów?

Żaden z tych scenariuszy jednak nie pasuje do całej branży, bo w sklepach, jednego z najważniejszych produktów eksportowych polskiego mleczarstwa, czyli odtłuszczonego mleka w proszku, nie uświadczymy. A jego cena jest na poziomie tej z maja 2020, kiedy gaz na giełdzie w Rotterdamie kosztował 7–8 euro MWh. Dziś kosztuje on ponad 37 euro, a w szczycie (sierpień 2022) sprzedawany był po 339 euro. Wiadomo, jak może to się przełożyć na kieszeń dostawcy mleka, kiedy energia potrzebna do produkcji OMP jest niemal cztery razy droższa, a jego cena za tym kosztem nie nadąża. Jednocześnie przetwórca mleka nie może nadrobić strat na proszku, sprzedając z zyskiem inne wyroby (masło, twarogi, galanterię), bo sieci handlowe naciskają na obniżki cen zbytu.

W 2010 r. w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie wybuchła tak zwana „Arabska Wiosna”, której bezpośrednią przyczyną były rosnące ceny pszenicy. Najwięksi gracze na rynku światowym wywindowali je wówczas z poziomu 400–500 zł/t wiosną do 800–900 zł/t jesienią. Były to oczywiście inne pieniądze niż dziś. W ten sam sposób można zagrać w drugą stronę, czyli na zniżkę cen. Bo co w istocie spowodowało spadek ceny wspomnianego proszku mlecznego o połowę, z 4599 dolarów/t w kwietniu 2022 do 2333 dolarów/t w sierpniu 2023? Popyt spadł o połowę, czy jego produkcja się podwoiła?

Nie jesteśmy w stanie skonsumować mleka z rodzimej produkcji

Mając nadwyżkę w produkcji mleka ponad własne spożycie, jesteśmy tym silniej wystawieni na wahania na rynkach światowych. Przeciętny Polak musiałby konsumować około 300 litrów mleka rocznie, żeby niemal cała nasza produkcja pozostała w kraju. Jest to do zrobienia, bo tyle, albo więcej, spożywa się mleka m.in. w Niemczech, Francji, Irlandii, Holandii czy Danii, nawet mimo kampanii promujących roślinne wyroby mlekopodobne.

Kto miał zarobić, ten już zarobił

I teraz wróćmy do cen zbóż, których zbiór przyniósł w tym roku rolnikom tyle kłopotu. Jesienią ubiegłego roku, kiedy pełną parą działał tzw. korytarz przez Morze Czarne, którym statkami wywieziono z Ukrainy ponad 30 mln ton zboża, pszenica kosztowała 1500–1600 zł/t. Dziś, kiedy korytarz nie działa, a Rosja, która wycofała się z umowy o jego utworzeniu, demoluje rakietami terminale zbożowe na Dunaju, cena pszenicy na giełdach, na wieść o zniszczeniach, rośnie o kilkanaście centów na tonie. Nikt się tym nie przejmuje. Kto miał zarobić, ten zarobił. Na świecie zbóż specjalnie nie ubyło ani nie przybyło. Nie odnotowaliśmy żadnych istotnych klęsk, które naruszałyby światowy bilans. A zatem, dlaczego cena pszenicy jest dziś niemal o połowę niższa, skoro korytarz zbożowy nie działa, a porty, przez które można ukraińską pszenicę wywieźć są regularnie bombardowane?

Polski rolnik bity po głowie

Dodajmy, że polski rolnik jest w obecnej sytuacji bity podwójnie albo i potrójnie. Ulewy sprawiły, że na rynku pojawiło się znacznie więcej ziarna paszowego, tańszego o 100–200 zł/t od konsumpcyjnego. A przecież ta pszenica zasilona była najdroższymi w historii nawozami, powinna być więc „ze złota”. Rolnicy zainwestowali w nią naprawdę sporo pieniędzy, a dziś nie mają z tego nic. Co więcej, nadmiar zboża paszowego na rynku nie pozostanie bez wpływu na ceny skupu kukurydzy. Wiele smutków i zgryzot jeszcze przed nami. W tej sytuacji nie warto podejmować decyzji mających dalekosiężne skutki kierując się nastrojem lub chwilowym impulsem.

Zwłaszcza że tu i ówdzie pojawia się jakiś promyk nadziei. Na przykład, Ministerstwo Rozwoju i Technologii zgodziło się objąć rekompensatami za wysokie ceny energii producentów m.in.odtłuszczonego mleka w proszku, pełnego mleka w proszku i serwatki. Jest tam co prawda jeden „haczyk”. Rekompensaty będą należeć się tym firmom, w których koszty energii w 2021 r. wyniosły nie mniej niż 3% wartości sprzedanych produktów, a przecież energia zaczęła istotnie drożeć w 2022 roku.

Pozostaje jednak nadzieja, że ten zapis zostanie zmieniony, kiedy okaże się, że mało kto kwalifikuje się do pomocy. Trzymajmy się tego, bo cóż nam pozostało oprócz nadziei, która choć, jak mówią „jest matką głupich”, to przecież kocha swoje dzieci.

Paweł Kuroczycki
fot. arch. red.

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
13. grudzień 2024 16:18