
Jak podaje BBC, John Charlesworth, 78-letni rolnik z Silkstone w Wielkiej Brytanii, odebrał sobie życie przez powieszenie w stodole na dzień przed ogłoszeniem zmian w przepisach spadkowych. Zrobił to, by jego syn mógł przejąć po nim gospodarstwo jeszcze na starych zasadach, bo nadchodzące nowe źle zwiastowały. A za wszelką cenę chciał ocalić dorobek kilku pokoleń swojej rodziny.
Niepewność i stres przyczyną tragedii
Prowadzone w Sheffield śledztwo dowiodło, że brytyjski rolnik od wielu już miesięcy zaprzątał sobie głowę czarnymi scenariuszami, w których jego ukochana rodzina traci połowę gospodarstwa z powodu reformy podatkowej. A w ostatnim czasie wyłącznym już tematem jego rozmów był nadchodzący budżet. Jak mówi jego syn:
- Myślę, że obudził się tamtego ranka i pomyślał: Nie zaryzykuję, nie zaryzykuję utraty wszystkiego, na co pracowałem...
Rolnik zrobiłby wszystko dla każdego
Po przejęciu gospodarstwa przez syna, farmer Charlesworth skupił się na opiece nad żoną, która bardzo ciężko chorowała na raka i na demencję. To dodatkowo spotęgowało stres u rolnika i obawy o przyszłość rodziny.
Farmer uważany był za troskliwego męża, ojca i kochającego dziadka szcześciorga wnucząt. Znany był też jako lokalny społecznik i zapalony dzwonnik kościelny. Nikt nie podejrzewał, że targnie się na własne życie. Nigdy wcześniej nie zgłaszał problemów ze zdrowiem psychicznym. Jedynie na kilka dni przed czynem samobójczym kontaktował się z pomocą psychologiczną, ale jak się okazało chodziło o wsparcie dla chorej żony. O sobie nie myślał, natomiast dla każdego zrobiłby wszystko.
- Myślał, że robi to dla dobra. Nie zgadzam się z tym, ale myślał, że robi to dla dobra ogółu - tłumaczy syn rolnika.
Zmiany w prawie dziedziczenia przerażały rolnika
Historia Johna Charleswortha pokazała brutalną rzeczywistość wielu rodzinnych gospodarstw. Rolnicy czują się mocno zagubieni w gąszczu przepisów, są niepewni, co przyniosą kolejne decyzje polityczne. W tym przypadku zabrakło rzetelnej informacji, a domysły doprowadziły do tragedii. Co gorsza, w rzeczywistości podatkowe zmiany w Wielkiej Brytanii nie były aż tak dotkliwe, jak myślał farmer.
Rolnicy zostają z pytaniami bez odpowiedzi
Śmierć brytyjskiego rolnika świadczy, jak prawdziwy jest problem braku klarownych informacji w pętli przepisów. Dodatkowo ojcowizna nakłada brzemię odpowiedzialności, więc widmo utraty dorobku pokoleń nie raz staje się przyczyną desperackich czynów.
Natomiast wsparce, konsultacje, dialog z rolnikami prowadzącymi gospodarstwa rodzinne są nadal deficytowe. Choć to mało pocieszające, to jak widać, nie tylko w naszym kraju. I nie chodzi już o same podatki, ale o to, że rolnicy podejmują dramatyczne decyzje na podstawie niepełnych albo mylących informacji, które rodzą u nich olbrzymi lęk o przyszłość.
oprac. Agnieszka Sawicka