Rolnik w potrzebie. Apel do internautów
Piątkowy wieczór przyniósł nieoczekiwany początek tej historii. W mediach społecznościowych pojawił się wpis z prośbą o pomoc dla sadownika z okolic Trzebnicy. Sprawa była naprawdę pilna, bo sytuacja rolnika okazała się dramatyczna. Jego znajomy nie zwlekał więc, tylko zamieścił w sieci apel. Podkreślał w nim, że mężczyzna, który zwykle sam wyciągał rękę do potrzebujących, tym razem znalazł się w sytuacji, w której to on on rozpaczliwie potrzebuje pomocy.
Kontrahent zawiódł
Otóż sadownik z Węgrzynowa na Dolnym Śląsku zebrał 11 ton śliwek węgierek, opłacając osoby, które pomagały mu przy zbiorze. Owoce były gotowe do odbioru, ale kontrahent nie pojawił się po towar. Rolnik został sam z plonami na swoim podwórku, a czas go naglił, bo świeże śliwki musiały jak najszybciej znaleźć właścicieli.
Internet w akcji
Post o nieodebranych śliwkach błyskawicznie rozprzestrzenił się w sieci. Udostępniany był przez wszystkich, którzy na niego trafili i komentowany wiadomościami pełnymi wsparcia dla rolnika. Dzięki zamieszczonemu w nim numerowi telefonu sadownika, chętni na śliwki mogli szybko skontaktować się i umawiać na ich odbiór. Zainteresowanie było tak duże, że pierwotnie sprzedaż owoców planowano rozciągnąć na cały weekend.
11 ton śliwek zniknęło w mig
Tak więc podwórko rolnika w Węgrzynowie zamieniło się w sobotę w targowisko pełne skrzynek ze śliwkami. Ku zdziwieniu gospodarza, 11 ton węgierek rozeszło się błyskawicznie. Jedni zabierali po kilka kilogramów, inni brali zawartość całych skrzynek. Ludzie zjeżdzali po węgierki zarówno z okolicznych miejscowości, jak i z dalszych stron, pokonując wiele kilometrów, by wesprzeć rolnika. Cała akcja trwała zaledwie kilka godzin i śliwki rozeszły się w mig, bo w połowie dnia pojawił się kolejny post w mediach, że owoce się już kończą.
„Co łaska” i "weź za darmo"
Sadownik ustalił zasadę: za nieodebrane śliwki można było zapłacić mu „co łaska”, a osoby w trudniejszej sytuacji otrzymywały owoce za darmo. Dzięki temu ciężka praca zarówno przy zbiorach, jak i rok trudu w sadzie zostały docenione.
Plony uratowane - rolnik pełen wdzięczności
Dzięki tej spontanicznej internetowej akcji udało się zminimalizować straty rolnika. Owoce nie zostały zmarnowane, a praca nie poszła na marne. Zamiast stresu i bezradności, które sadownik czuł, gdy kontrahent nie przyjechał po odbiór owoców, pojawiło się poczucie wspólnoty, solidarności i rzeczywistej pomocy w potrzebie.
Radny: to przepis na solidarność
- Dziś poznałem przepisy na wszystko ze śliwek kompoty, powidła, ciasta, nalewki. Ale najważniejszy przepis nie ma nic wspólnego z kuchnią. To przepis na solidarność. Bo kiedy ludzie stają ramię w ramię, żeby pomóc drugiemu człowiekowi - to smakuje najlepiej. Śliwki wyprzedane – napisał na Facebooku Damian Żurawski, radny z Sosnowca, który mocno nagłośnił akcję ratowania plonów rolnika.
Historia z dolnośląskimi śliwkami to dowód na to, że lokalne produkty i sezonowe plony mają ogromną wartość. Również - społeczną. Wystarczyły udostępnienia w sieci i dobre serca ludzi, aby uratować świeże owoce z sadu. Nasuwa się jednak pytanie: czy w sytuacjach kryzysowych polskie rolnictwo może polegać wyłącznie na internecie i ludzkiej solidarności? Tym bardziej, że w sieci nie brakowało głosów podkreślających, iż - jak zwykle - to obywatele muszą brać sprawy w swoje ręce.
źródło: media społecznościowe
Agnieszka Sawicka
