Grad miał wielkość 5 zł i padał 10 minut
Uprawy rolników z części gm. Hrubieszów w woj. lubelskim zostały zniszczone przez gradobicie, które przeszło nad regionem 7 lipca br. Jak informują gospodarze, wszystko trwało zaledwie 10 minut. Grad wielkości pięciozłotówek zdewastował zboża, rzepaki, fasolę, buraki, kukurydzę, a nawet dynię. Jak wynika z relacji Magdaleny Zawiślak, rolniczki z gm. Hrubieszów, najgorzej wygląda rzepak, zaraz po nim buraki i fasola.
– Licząc wszystko, to ok. 70-80% upraw w naszym gospodarstwie zostało zniszczone. Ucierpiała głównie uprawa rzepaku. Zniszczeniu uległo ok. 12 ha buraków i ponad 2 ha fasoli. Gradobicie nie oszczędziło również upraw jęczmienia browarnego i pszenicy, której kłosów, nawet w miejscach, gdzie była jeszcze zielona, zostało wytrącone ziarno – mówi Zawiślak. – Na podstawie wstępnych szacunków oceniamy, że z uprawy fasoli uda się uratować ok. 20%. Natomiast w rzepaku trudno jest nam oszacować straty, ale mamy nadzieję, że coś się utrzyma. Będziemy próbowali zbierać to, co się zostało, ale straty są ogromne – dodaje.
Zobacz też: Grad i zalanie. Jak nie stracić dopłat bezpośrednich?
Z upraw po gradobiciu nic nie zostało
Ogrom strat, które ponieśli rolnicy, potwierdza Sławomir Szlachta będący radnym powiatowym Lubelskiej Izby Rolniczej w gm. Hrubieszów. Zdaniem rolnika, z wielu upraw nie zostało praktycznie nic.
– Jest tragicznie. Przejeżdżałem dziś przez okolicę Kułakowic Pierwszych, Werbkowic, Leopoldowa i wygląda to strasznie, tam z upraw nie zostało praktycznie nic. Zamiast kłosów stoi słoma. Chmura gradowa, która szła od Zamościa, rozdwoiła się i poszła w dwóch kierunkach. Jedna z nich poszła w kierunku Kułakowic, a druga przesunęła się w stronę Dołhobyczowa – relacjonuje Szlachta.
Z relacji przedstawiciela LIR wynika, że straty, które ponieśli rolnicy, są naprawdę ogromne, jednak o szczegółach będzie można mówić dopiero, wtedy kiedy gminne komisje klęskowe rozpoczną szacowanie strat, a to nastąpi po złożeniu przez rolników właściwych wniosków.
– Z szosy widać, że grad musiał padać na przestrzeni 2-3 km non stop. Liście fasoli są pościnane, wszystko leży w dołkach, bo zostało zmyte przez wodę, stoją same łodygi. Kukurydza również jest połamana, choć w tym momencie od dołu ma ok. 4 cm, ale wszystkie liście są ścięte. Przypuszczam, że straty, które ponieśli rolnicy, będą liczone w setkach hektarów. Na razie jeszcze nie rozpoczęło się szacowanie strat, ponieważ rolnicy jeszcze nie złożyli wniosków – mówi Szlachta.
Dalsza część artykułu pod galerią FOTO:
Kukurydza po gradobiciu nada się tylko na kiszonkę?
Zdaniem Ireneusza Solara z LIR, obraz po gradobiciu w gm. Hrubieszów trudno jest opisać słowami. Pas gradowy zniweczył niemal wszystko, co spotkał na swojej drodze.
– W niektórych miejscach uprawy wyglądają strasznie, a straty są naprawdę ogromne. Z tego, co się mówi, to był pas gradowy, który przeszedł, począwszy z zachodu na wschód gminy Hrubieszów. Jaki to będzie obszar, trudno mi jest na tę chwilę określić, ale myślę, że całkiem spory – mówi Solar.
Jak przyznaje rolnik, upraw, które ucierpiały podczas gradobicia, jest naprawdę sporo. Poza zbożami i rzepakiem grad nie oszczędził również kukurydzy, która prawdopodobnie będzie nadawała się jedynie na kiszonkę. Niewiele lepiej wygląda uprawa buraków i dyni.
– Najbardziej ucierpiał rzepak i fasola, która w mojej ocenie miejscami uległa zniszczeniu w 100%. Zboża są po części położone, a po części wymłócone przez grad. Buraki są posiekane, ale powinny odchorować. Widocznie ucierpiała też uprawa kukurydzy, w niektórych miejscach, jeśli coś się z niej będzie nadawało, to jedynie na kiszonkę. Widziałem również pola, na których jest uprawiana dynia i ona również została obita przez grad, a z uwagi na to, że jest rośliną delikatną, to myślę, że straty mogą sięgnąć w jej przypadku 70% – dodaje Solar.
Jak przyznają rolnicy z gm. Hrubieszów, gradobicie nie przetrzebiło tylko upraw rolniczych. Od uderzeń ucierpiały również elewacje budynków i samochody. Grad wybijał szyby z okien i zrywał dachy. To była prawdziwa katastrofa.
Dalsza część artykułu pod materiałem WIDEO:
Gradobicie w gm. Tarnogród przesiało ćwikłę
Dominik Cap jest rolnikiem z gm. Tarnogród, której gradobicie również nie oszczędziło. Jak przyznaje, w jego gospodarstwie zniszczeniu uległa głównie uprawa buraka ćwikłowego w ilości ok. 6 ha.
– To był grad wielkości 2-3 cm, który przeszedł nad Tarnogrodem, Puszami, Krokowem, Bukowiną. Straciliśmy 6 ha buraka ćwikłowego. Same nasiona były warte 20 tys. zł, plus usługa siewu i nawożenie. Jest to dość kosztowna uprawa – opowiada rolnik.
Jak wynika z relacji Capa, możliwe jest to, że uprawiany przez niego burak ćwikłowy zregeneruje się po gradobiciu, jednak nie wiadomo, czy nie straci przez to na kształcie.
– Mamy nadzieję, że buraczek się zregeneruje, ale pogoda nie jest sprzyjająca. Pada deszcze i zapowiadane są burze. Zobaczymy, czy będzie chciał wypuścić nowe listki, jeśli nie, to będziemy przesiewać drugi raz. Jeszcze nie miałem takiej sytuacji, ale starsi gospodarze mówią, że na tym buraczku wyrośnie teraz druga „głowa”, przez co już nie będzie taki kształtny. Jeśli tak się stanie, to będzie mnie to ograniczało przy sprzedaży, wtedy będzie się nadawał tylko na tłocznie – tłumaczy rolnik.
Dalsza część artykułu pod materiałem WIDEO:
W gm. Tarnogród grad skosił rzepak i pszenicę, zniszczył maliny
Jak przyznaje Cap, w gm. Tarnogród gradobicie również nie oszczędziło upraw rzepaku i pszenicy, a wygląd sąsiadujących z polem rolnika upraw jest zatrważający.
– Grad zniszczył również uprawy znajdujące się wokół moich pól. Łuszczyny rzepaku i kłosy pszenicy leżą na ziemi. Z daleka to wszystko nie wygląda źle, ale jak się zajrzy do środka, to wszystko jest bardzo poniszczone. Zniszczeniu uległy również plantacje malin. Wygląda to bardzo źle – przyznaje rolnik.
Gradobicie na Podkarpaciu zniszczyło plony przed żniwami
Także na Podkarpaciu przez kilka powiatów przeszły gwałtowne nawałnice z gradem, które zniszczyły rolnikom uprawy. Najbardziej poszkodowane zostały powiaty dębicki, częściowo leżajski i łańcucki. Jak informuje Wiesław Lada, dyrektor Biura Podkarpackiej Izby Rolniczej, w tych powiatach sytuacja jest dramatyczna.
– Silny wiatr zrywał dachy z budynków mieszkalnych i gospodarczych, lokalnie wystąpił także grad. Nawałnica dosłownie zmiotła niektóre pola. Zboża są wyległe, połamane, jakby przejechał po nich walec – powiedział.
Rolnicy odliczali już dni do żniw, ale pogoda zniweczyła miesiące ich ciężkiej pracy.
– To tragedia. Wszystko stało się nagle, na tydzień czy dwa przed zbiorem. To ogromne straty, nie tylko dla samych rolników, ale dla całej gospodarki – dodaje dyrektor Lada i zaznacza, że komisje szacujące szkody już rozpoczęły prace na polach. Pierwsze raporty mają być gotowe jeszcze w tym tygodniu.
Skala zniszczeń po gradobiciu w województwach lubelskim i podkarpackim pokazuje, jak bezwzględna potrafi być natura wobec pracy rolników. W ciągu zaledwie kilku minut przepadły miesiące ciężkiej pracy i ogromne nakłady finansowe. Teraz przed poszkodowanymi trudny czas, nie tylko walki o odzyskanie, choć części plonów, ale też ubiegania się o pomoc i wsparcie, bez którego wielu z nich może nie przetrwać sezonu. Gminne komisje klęskowe powinny rozpocząć szacowanie strat lada dzień.
Justyna Czupryniak-Paluszkiewicz, Kamila Szałaj
