Rolnicy tracą plon przez dziką zwierzynę
Problem szkód wyrządzanych przez dziką zwierzynę bytującą na gruntach należących do rolników powraca niczym bumerang. Tym razem poza uprawami zniszczone zostały również zapasy paszy zmagazynowane dla bydła na zimę.
Jak się okazuje, historia lubi zataczać koło. Rolnicy, których pola znajdują się w obrębie OHZ Kujan, znów nie mogą się doprosić odszkodowań, a jeśli już je dostają to są one zaniżone lub wypłacane po szacowaniu „na oko”. Niektórym udało się wywalczyć kwotę odszkodowania adekwatną do poniesionych strat, jednak za każdym razem następowało to po kłótni i długiej walce o to, co de facto się im należy.
Zapas kiszonki na zimę zniszczony przez dziki i daniele
Mikołaj Mrotek, rolnik z Witrogoszczy Kolonii, prowadzi duże gospodarstwo mleczne, w którym utrzymuje 150 szt. bydła, w tym 70 szt. krów dojnych i 80 szt. młodzieży oraz uprawia 100 ha ziemi. To u niego zwierzyna zniszczyła zapasy paszy na zimę. Zostało mu 2,5 rękawa z kukurydzą i 1 kopiec z trawą, zniszczone zostały 2 kopce z kukurydzą i 1 z trawą. Jak przyznaje, najgorsze jest to, że o odszkodowaniu może zapomnieć.
– Pryzmy z kiszonką znajdują się na terenie gospodarstwa i za to w ogóle nie mogą wypłacić mi odszkodowania. Dwie pryzmy z kiszonką, jedna z 20 ha, a druga z 10 ha, są zniszczone i jeszcze trzecia z 15 ha trawy też. Nie dostaniemy za to grosza, bo znajdują się na terenie gospodarstwa i za takie rzeczy nie przysługuje odszkodowanie. To jest w gestii rolnika, żeby sobie tego pilnował – mówi Mrotek.
By ratować to, co zostało, rolnik zaczął na szybko skarmiać kiszonkę znajdującą się w zniszczonych przez dziki i daniele kopcach, jak jednak przyznaje, spodziewa się, że odpadu będzie dużo, a paszy nie wystarczy do wiosny.
– Boimy się, że zostaniemy bez paszy dla krów, bo jest grudzień, a tu już tyle zniszczeń. Teraz będzie zima, zwierzyna wyjdzie z lasu szukać pożywienia i za chwilę nasze zapasy będą doszczętnie zniszczone. Choć ostatnie lata były bardzo urodzajne, to jeśli w nowym roku przyjdzie susza, może się tak stać, że w ciągu roku zbankrutujemy. Mamy przecież zobowiązania finansowe, zbudowaliśmy oborę, dokupiliśmy ziemi. Jestem młodym rolnikiem i chcę się rozwijać, ale może być nieciekawie, jak to tak dalej pójdzie – dodaje Mrotek.
Dalsza część artykułu pod galerią zdjęć:
Pastuchy nie działają, stada dzików zrywają zabezpieczenia
W ocenie rolnika, jakby nie dbał o zabezpieczenia, te przestały spełniać swoją rolę, ponieważ zwierzyny jest po prostu za dużo.
– Po naszych polach chodzi po 40-50 szt. danieli, dzików czy jeleni. Nie mamy na to już siły. Nie chodzi tylko o naszą wieś, ale również okoliczne, to jest po prostu katastrofa – komentuje Mrotek.
Jak dodaje rolnik, ilość pracy w gospodarstwie jest ogromna, a do tego musi dbać również o zabezpieczenie pól i zgromadzonych zapasów, by móc związać koniec z końcem.
– Mamy 150 krów dojnych, które wymagają dużo opieki. Wynajmujemy czasem ludzi do pomocy przy grodzeniu, ale to są bardzo duże koszty, żeby im zapłacić w obecnych czasach. Do tego uprawiamy 100 ha, które potem musimy ogrodzić i jeszcze pilnować pryzm z kiszonką, to jest już nie do osiągnięcia – komentuje rolnik.
Dalsza część artykułu pod galerią zdjęć:
Szacowanie strat w uprawach na oko
Takie samo zdanie na temat działalności OHZ Kujan mają inni rolnicy uprawiający ziemię w pobliżu gospodarstwa rolnika z Witrogoszczy. Prowadzone przez nich uprawy również są niszczone, a wypłacane odszkodowania zaniżone. Jeden z nich sygnalizuje również, że przelewy docierają z opóźnieniem.
Jak mówi Patryk Piszczek, który hoduje 50 szt. bydła i w obrębie podlegającym OHZ Kujan, na terenie kilku miejscowości, uprawia ok. 30 ha ziemi, zdarzyło się nawet, że kiedy kwota zaproponowanego mu odszkodowania nie była dla niego zadowalająca, zagrożono mu sądem.
– Miałem zasiane 5,5 ha kukurydzy, z czego został 1 ha. Z 4 ha owsa zebrałem zbiornik od Bizona. Wszystko stracone. Resztę zniszczyła zwierzyna. Kukurydza miała iść na ziarno, a przez szkody skosiłem ją na kiszonkę. Szacowanie było bardzo zaniżone. Wszystko odbywało się na oko. W poprzednich latach, przy okazji szacowania szkód, powiedziano mi, że jak mi nie odpowiada kwota, to możemy się spotkać w sądzie. O dziwo w tym roku, poinformowano nas, że możemy odwołać się do nadleśnictwa, choć nikt tego wcześniej nie zrobił – opowiada Piszczek.
Jak dodaje, do pilnowania 5,5 ha kukurydzy w Dźwiersznie Małym początkowo OHZ Kujan zapewnił osobę do pilnowania uprawy, ale do pozostałych 3 ha znajdujących się w miejscowości Luchowo, już nie.
Jak dodaje, w bieżącym roku otrzymał godziwe wynagrodzenie za poniesione szkody, ale dopiero po ostrej wymianie zdań przy szacowaniu strat. Ponadto nie obyło się bez interwencji w głównej siedzibie OHZ w Warszawie, w sprawie przelewu, który i tak został wypłacony z wyraźnym opóźnieniem, co jego zdaniem nie było przypadkiem. Nie obyło się również bez pisemnej skargi na OHZ Kujan.
Dalsza część artykułu pod galerią zdjęć:
Zdaniem kolejnego rolnika, który woli pozostać anonimowy, prowadzącego gospodarstwo już na terenie woj. kujawsko-pomorskiego, ale posiadającego 10 ha ziemi w obrębie OHZ Kujan, wartość wypłacanego odszkodowania starcza na paczkę cukierków, a gdyby miał prowadzić gospodarstwo w tej okolicy, to chyba by nie przeżył.
– Jak w poprzednich latach zgłaszałem szkodę, to mi wypłacali odszkodowanie, które starczało na torebkę cukierków. Wypłacane odszkodowania są o wiele niższe niż być powinny. Sieję tam żyto, bo wokoło są lasy. Z tym prezesem nie idzie się dogadać. Gdybym miał tam gospodarstwo to pewnie bym nie przeżył. Sieję 4,5 ha zboża, a zbieram z 2 ha. Całą resztę niszczy zwierzyna – komentuje rolnik.
– Miałem 2-3 t straty w plonie kukurydzy i na ziarno. Mi odszkodowanie akurat wypłacili, ale trzeba było ich gonić, żeby przyszli na pola. Szacują wszystko przed zimą, a że zwierzyna zniszczy wszystko jesienią i to na wiosnę nie odbije, to w szacowaniu tego nie uwzględniają. W sumie szacują tylko to, co było wiosną, jak już zboże dojrzało i tylko to uznają za zniszczone. Moim zdaniem, powinni przyjechać wiosną i jesienią, żeby obejrzeć pola, jak są zniszczone – dodaje Mikołaj Przybył, rolnik, którego gospodarstwo sąsiaduje z siedliskiem Mrotka.
Dalsza część artykułu pod galerią zdjęć:
Rolnicy: OHZ nie dokarmia zwierzyny i nie gospodaruje własnymi gruntami
Rolnicy podkreślają, że OHZ nie dba o własne 30 ha poletek, które mogłyby ograniczyć migrację zwierzyny.
– Na poletkach nie ma nic. Zero wysypanej karmy. OHZ mówi, że to słabe gleby – a to 4., 5., 6. klasa. My na takich samych uprawiamy – zaznacza Mrotek.
Rafał Gdaniec, prezes Koła PSL w Wyrzysku, który wspiera rolników, mówi wprost, że współpraca z OHZ Kujan jest na niskim poziomie.
– Współpraca rolników z OHZ Kujan jest na bardzo niskim poziomie. Mają około 30 ha ziemi, która leży odłogiem. Nie rozumiem, dlaczego nie zagospodarują tej przestrzeni, żeby zwierzyna nie szła na pola rolników – zastanawia się Gdaniec.
Dalsza część artykułu pod materiałem WIDEO:
Brak współpracy między OHZ Kujan a rolnikami
Rolnicy zgodnie podkreślają, że problem nie wynika z samego systemu łowieckiego, ale z podejścia konkretnego ośrodka. Wielu wskazuje, że w sąsiednich OHZ-ach i kołach łowieckich współpraca wygląda zupełnie inaczej. Sytuacja miała ulec drastycznemu pogorszeniu po przywróceniu na stanowisko Jerzego Góreckiego.
– Znam koło łowieckie, które samo z siebie grodzi rolnikom pola, żeby zwierzyna nie wchodziła w szkodę. Jeżdżą tam myśliwi, polują i szkód nie ma – mówi Mikołaj Mrotek.
– W sąsiadujących z nami OHZ-ach sieją na wiosnę kukurydzę, grodzą ją, a kiedy pojawią się kolby, zdejmują ogrodzenie i zwierzyna zostaje na poletkach. Nie idzie do rolników – dodaje.
Takiego podejścia rolnicy nie widzą jednak w Kujanie. Tu, jak mówią, o podstawowe rzeczy muszą wręcz walczyć.
– Musiałem kupić na własny rachunek hukinol, bo OHZ nie chciał mi go wydać. Nie wiem już, co tam siać, bo dziki idą we wszystko – mówi Patryk Piszczek.
Rolnicy podkreślają, że nawet jeśli OHZ Kujan przekaże im pojedyncze elementy zabezpieczeń, to w praktyce cała praca i tak spada na nich. Jak przyznaje Mrotek, otrzymał od OHZ pewną część materiałów, ale to nie wystarczy.
– OHZ dał nam plastikowe słupki, mocniejsze, drewniane wystrugaliśmy sobie sami. Zabawa z pastuchami trwa cały rok. Od wiosny trzeba podkaszać trawę, bo napięcie słabnie, a jak wchodzi kilkadziesiąt sztuk zwierzyny, to pastuchy się zrywają. Dzisiaj jest naprawiony, jutro znów zerwany. Moim zdaniem OHZ nie tylko powinien zapewnić sprzęt do grodzenia pól, ale również pomóc rolnikom je zabezpieczyć – mówi Mrotek.
Polowania dewizowe zamiast redukcji szkód?
Rolnicy coraz częściej mówią o polowaniach dewizowych jako priorytecie OHZ Kujan.
– Polscy myśliwi mają problem, żeby dostać odstrzał, a dewizowcy polują bez przeszkód – mówią rolnicy.
– Jak znajomy odstrzelił dzika ważącego 90 kg, to już więcej pozwolenia nie dostał. To był dzik dewizowy, za którego dewizowiec zapłaciłby kilka tysięcy euro – relacjonuje Mrotek.
Dla rolników to dowód, że gospodarka łowiecka nie jest prowadzona z myślą o redukcji szkód wyrządzanych przez zwierzynę w ich uprawach.
Rolnicy ostrzegają przed zagrożeniem ASF
Rolnicy alarmują także, że tak duże nagromadzenie dzikiej zwierzyny to nie tylko problem zniszczonych upraw, ale także realne zagrożenie epizootyczne. Podkreślają, że gmina Łobżenica na razie znajduje się w białej strefie ASF, co oznacza, że choroba nie została tam jeszcze potwierdzona. Obawiają się jednak, że w obecnej sytuacji to tylko kwestia czasu.
– Pogłowie w naszym rejonie jest na bardzo wysokim poziomie. Przy takiej ilości zwierzyny to istna bomba i kwestia czasu – mówi Piszczek.
Zdaniem rolników brak działań ograniczających migrację dzików i brak właściwej gospodarki łowieckiej tylko zwiększa ryzyko zawleczenia wirusa do gospodarstw. A to mogłoby oznaczać tragedię nie tylko dla pojedynczych rolników, ale dla całego regionu.
Rolnicy szykują się do protestu przed OHZ Kujan
Jak zapowiada Gdaniec, rolnicy szykują się do protestu przed siedzibą OHZ Kujan. Będą rządać zmiany kierownika.
– Jesteśmy zdeterminowani i nie odpuścimy tej sprawy. Naszym żądaniem jest po prostu zmiana kierownika na kogoś, kto będzie współpracował z rolnikami. Mamy poważne zarzuty, co do działalności OHZ Kujan. Natomiast kierownik OHZ w Warszawie zapewnił mnie, że ta sprawa jest dla niego priorytetowa – zapowiada Gdaniec.
Protest rolników przed OHZ Kujan odbędzie się 19 grudnia (piątek) w godz. od 10.00 - 13.00.
Co na to OHZ Kujan?
O stanowisko w sprawie zapytaliśmy obecnego zarządcę OHZ Kujan Jerzego Góreckiego i Polski Związek Łowiecki.
Justyna Czupryniak-Paluszkiewicz
