StoryEditorInterwencje

Rolnik skazany przez sąd za suszenie kukurydzy

30.03.2018., 16:03h
Od 45 lat we wsi Pasikurowice, (gm. Długołęka) funkcjonuje 70-hektarowe (36 ha gruntów własnych) gospodarstwo specjalizujące się w roślinnym kierunku produkcji. Prowadzą je Barbara i Henryk Królowie. W ubiegłym roku rolnik areał 30 ha obsiał kukurydzą. Całość zebranego ziarna po żniwach jest magazynowana i sprzedawana w późniejszym czasie, gdy ceny są wyższe. Pan Henryk zbiór kukurydzy w 2017 r. rozpoczął w połowie października. Gdy wieczorem suszył ziarno, do drzwi zapukała policja. Zaalarmował ją jeden z sąsiadów, który narzekał na hałas z suszarni. Król mandatu nie przyjął, więc sprawa trafiła do sądu, który ukarał rolnika grzywną.
Magazynuję zboża i sprzedaję je w późniejszym terminie, otrzymując wyższą cenę, szczególnie gdy w mokrych latach przed sprzedażą dobrze wysuszę ziarno. 2017 rok na terenie woj. dolnośląskiego był bardzo wilgotny, dlatego zyskali ci, którzy mieli suszarnię. W połowie października ub. r. rozpocząłem zbiór kukurydzy, w zależności od dnia zbioru, partia miała wilgotność od 27 do 34%. Za tak wilgotną kukurydzę nie otrzyma się wysokiej ceny. By produkcja roślinna, a tylko taką prowadzę, przynosiła wyższy dochód, 3 lata temu z dofinansowaniem unijnym kupiłem włoską suszarnię ESMA o poj. 12 t. Jest to suszarnia, która
może być zasilana olejem opałowym, energią elektryczną lub z ciągnika rolniczego. W moim gospodarstwie korzystam z napędu ciągnikowego – informuje rolnik.

Po zwiezieniu do gospodarstwa partii zebranej kukurydzy, a przed jej zmagazynowaniem, pan Henryk suszył każdą zebraną tonę przyczepy.

Ubiegły rok był bardzo wilgotny, często padało, było mglisto przed zmagazynowaniem. Jeśli warunki atmosferyczne pozwalały (nie padał deszcz), rozpoczynałem suszenie. Dodam, że ubiegły rok był też specyficzny, jeśli chodzi o samo suszenie. W latach poprzednich, aby osiągnąć wilgotność ziarna na pożądanym poziomie 13–14% wystarczały 2 cykle palnikowe (cykl trwa ok. 5 h). W ub.r. potrzebowałem ich czasami 3. Wilgotność kukurydzy przekraczająca 14% powoduje psucie się ziarna – informuje pan Henryk.

By nie narażać się na zakończenie pracy suszarni po godzinie 22.00, ostatni cykl musi rozpocząć się najpóźniej ok. godziny 17.00.

Certyfikaty nie pomogły

Trudno jest dokładnie określić czas pracy suszarni, który na bieżąco kontrolowany jest przez urządzenia pomiarowe. W zależności od potrzeb może on być wydłużany lub skracany, ale o tym decydują odpowiednie sterowniki, a zależy od wilgotności zasypanej kukurydzy. Przy wilgotności ok. 34% może on zostać wydłużony o 30–40 minut. Powtórzę, nie da się dokładnie przewidzieć czasu pracy suszarni – mówi oskarżany o zakłócanie ciszy nocnej rolnik.

Wykorzystywana przez Henryka Króla suszarnia posiada wszelkie wymagane certyfikaty i atesty dotyczące bezpieczeństwa pracy jak i emisji hałasu.

Feralnym dla pana Henryka dniem był 15 października 2017 r.

Około godziny 22.20 do mojego gospodarstwa przyjechał patrol policji z Komisariatu Policji Długołęka. Funkcjonariusze poinformowali mnie, że dotarły do nich skargi sąsiadów, że pracą suszarni zakłócam im spokój. Oświadczyłem im, że nie zatrzymam procesu suszenia, który potrwa jeszcze maksymalnie 30 minut. Postanowiłem też proces rozładunku suszarni (trwający ok. 15 minut) przeprowadzić następnego dnia rano – mówi gospodarz.



  • Barbara i Henryk Królowie zostali skazani za zakłócanie spokoju, walcząc z konsekwencjami niekorzystnej pogody

Jak działa suszarnia

Suszarnia wyposażona jest w szafkę sterowniczą z wyświetlaczem, na którym podawane są dane dotyczące temperatury palnika i temperatury ziarna. W przypadku suszenia kukurydzy ustawia się temperaturę palnika na 110°C, a ziarna na 50°C. Jeśli ziarno osiągnie zadaną temperaturę, palnik zostaje automatycznie wyłączony i następuje proces schładzania. By móc zatrzymać pracę suszarni, należy poczekać do momentu gdy ziarno ma temp. 20°C, wtedy przez specjalny właz pobierana jest próba ziarna i badana jest jej wilgotność. Jeśli wilgotność ziarna waha się w przedziale 13–14%, można dokonać wysypu ziarna. Jeśli wilgotność jest wyższa, wynosi np. 18% przy temp. ziarna 20°C, należy ponownie załączyć palnik by zbić poziom wilgotności do odpowiedniego poziomu. Jeśli się tego nie zrobi, cały proces okaże się bezsensowny, a ziarno nie nadaje się do długotrwałego przechowywania. Nie wspominając o stratach związanych z prowadzeniem procesu suszenia.

– Jeden z przybyłych policjantów zapytał mnie, czy zdaję sobie sprawę z tego, że za zakłócanie ciszy nocnej może mnie ukarać mandatem? Odpowiedziałem mu, że nie zakłócam spokoju tylko wykonuję pracę, którą rozpocząłem kilka godzin temu i musi się ona zakończyć zgodnie z zasadami. Odmówiłem przyjęcia mandatu. Wówczas poinformowano mnie, że skoro nie przyjmuję mandatu sprawa zostanie skierowana do sądu. Po sporządzeniu notatki odjechali. Dlaczego nie przyjąłem mandatu? Gdybym go przyjął, byłoby to równoważne z tym, że przyznaję się do tego, że faktycznie zakłócam spokój specjalnie, a tego przecież nie robiłem. Proces suszenia zakończył się, jak przewidywałem, w ciągu 30 minut. Takich nocnych wizyt w drugiej połowie października ub.r. miałem chyba ze 4 – wspomina pan Henryk.



  • Proces suszenia jest w pełni zautomatyzowany, po osiągnięciu zadanych dzięki tej szafce sterowniczej parametrów suszarnia automatycznie wyłączy się; jeśli wilgotność ziarna jest wyższa od pożądanej, proces może zostać nieznacznie wydłużony
Jeśli rok nie jest zbyt wilgotny cała zebrana kukurydza przed zmagazynowaniem suszona jest w ciągu ok. 10 dni. W ub.r. czas ten wydłużył się do prawie dwóch miesięcy, oczywiście niecodziennego suszenia.

W wiejskiej gminie

Jeden ze skarżących się na mnie sąsiadów zamieszkał na wsi niespełna rok temu i nie sąsiaduje z moim gospodarstwem bezpośrednio. Drudzy to ojciec z synem, którzy już nie prowadzą gospodarstwa. Dziwię się bardziej tym ostatnim, bo doskonale wiedzą, jaka jest specyfika pracy na roli. A w zasadzie to już chyba zapomnieli, skoro się skarżą. W tym miejscu warto wspomnieć, że nasza gmina ma status gminy wiejskiej, a nie agroturystycznej. Wydaje mi się, że każdy, kto decyduje się na to by zamieszkać na wsi, budując dom czy remontując istniejący, powinien podpisać w gminie oświadczenie, że zdaje sobie sprawę z faktu, że zamieszka na terenie gminy wiejskiej. Wówczas godzi się na ewentualne niedogodności z tym związane. Mam na myśli hałas, zapach obornika, kiszonki, pracujące w polu lub przejeżdżające i kurzące czasem maszyny rolnicze czy też przeprowadzane opryski, a więc to wszystko, co na co dzień dzieje się na wsi.

Wyrok zamiast wezwania

Pan Henryk oczekiwał na wezwanie, a przyszedł do niego wyrok.

Po tym, jak funkcjonariusze policji poinformowali mnie, że skierują wniosek o ukaranie mnie do sądu, czekałem na wezwanie. Niestety takiego nie dostałem do tej pory. Z informacji, jakie udało mi się uzyskać wynika, że wniosek o ukaranie mnie w postępowaniu zwyczajnym z Komisariatu Policji w Długołęce do Sądu Rejonowego w Oleśnicy został wysłany 12 grudnia 2017 r. Czekałem nadal na wezwanie, ale zamiast niego na początku stycznia br. z sądu w Oleśnicy otrzymałem wyrok nakazowy, w którym czytamy:

„Sąd Rejonowy w Oleśnicy, Wydział II Karny w składzie SSR Piotr Polak po rozpoznaniu 29 grudnia 2017 r. w postępowaniu nakazowym bez udziału stron z wniosku Komisariatu Policji w Długołęce sprawy Henryka Króla obwinionego o to, że: w okresie od 14 października 2017 r. do 25 października 2017 r. w miejscowości Pasikurowice, gmina Dlugołęka zakłócił spokój poprzez spowodowanie hałasu pochodzącego z maszyny służącej do suszenia kukurydzy tj. o wykroczenie z art. 51§ 1 Kodeksu wykroczeń przyjmując na podstawie zebranych dowodów, że okoliczności popełnionego czynu i wina obwinionego nie budzą wątpliwości na podstawie art. 93 § 1i 2 k.w.I. uznaje obwinionego Henryka Króla za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu opisanego w części wstępnej wyroku nakazowego, tj. wykroczenia z art. 51 § 1 k.w. i za to na podstawie art. 51 § 1 k.w w zw. z art. 24 § 1 i 3 k.w. wymierza mu karę w wysokości 100 (stu) złotych, II. na podstawie art. 118 § 1 k.p.w. zasądza od obwinionego na rzecz Skarbu Państwa kwotę 50 (pięćdziesięciu) złotych tytułem zryczałtowanych wydatków postępowania i wymierza mu opłatę w wysokości 30 (trzydziestu) złotych.



  • Praca tej włoskiej suszarni ESMA (na zdjęciu zabezpieczonej na okres zimy), zdaniem sąsiadów, jest głównym źródłem zakłócania ciszy w Pasikurowicach
Nie wiem, dlaczego sąd rozpatrywał sprawę bez udziału stron? Dlaczego nie umożliwił mi złożenia wyjaśnień na temat nieprzyjęcia mandatu. W pouczeniu do wyroku znalazła się informacja, że przysługuje mi, w terminie 7 dni, możliwość złożenia sprzeciwu, co też uczyniłem. Na 27 lutego sąd wyznaczył mi drugą sprawę. Tym razem wynająłem adwokata, który po zapoznaniu się z dokumentami wykazał bardzo duże zdziwienie sposobem rozpatrzenia wniosku o ukaranie. Jego zdaniem sąd zastosował niepisane prawo i rozpatrzył sprawę bez udziału stron wychodząc pewnie z założenia, że szkodliwość czynu nie jest duża. Miałem nadzieję, że pod koniec lutego będę miał okazję przed sądem złożyć wyjaśnienia. Niestety 27 lutego sprawa w Sądzie Rejonowym w Oleśnicy nie odbyła się. Z nieznanych mi powodów, wyznaczono nowy termin, rozprawa planowana jest na 20 kwietnia – informuje pan Henryk.

Mojego rozmówcę w 2017 r. oprócz policji odwiedzili również pracownicy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.

Przyjechały pracownice z inspekcji, obejrzały gospodarstwo, suszarnię, zapytały czy suszenie wykonuję wyłącznie na własne potrzeby, czy też świadczę usługi innym rolnikom. Odpowiedziałem, zgodnie z prawdą, że pracuję wyłącznie dla siebie, suszę bo muszę, aby zapewnić godziwy dochód gospodarstwu. Dziwi mnie fakt, że nie dokonały pomiaru poziomu hałasu. Na moje pytanie czy i ewentualnie kiedy takie pomiary będą przeprowadzone usłyszałem, że są planowane na 2018 r. Moim zdaniem wyniki takiego badania sąd powinien wziąć pod uwagę skazując mnie za zakłócanie ciszy nocnej. Mam nadzieję, że na sprawie 20 kwietnia będę miał okazję poruszyć i ten temat – na zakończenie powiedział pan Henryk.

O dalszym losach bohatera naszego artykułu poinformujemy czytelników „Tygodnika Poradnika Rolniczego” jak tylko pojawią się nowe informacje.

O problemie Henryka Króla na terenie Dolnego Śląska od pewnego czasu jest głośno. Tematem zainteresowała się również Dolnośląska Izba Rolnicza, która niedawno rozpoczęła akcję „Stop usuwaniu rolnictwa ze wsi”.


Młócić w deszczu, bo się nie kurzy

To nie jedyny przykład zawłaszczania wsi przez przybyszy z miast. Przypomnijmy, że w jednej z podpoznańskich wsi mieszkanka, która przeprowadziła się z miasta, zaproponowała w ubiegłym roku na zebraniu rady sołeckiej, aby rolnicy młócili zboża, gdy pada deszcz, bo wtedy mniej się kurzy.

Z kolei rada miejska w Strzelcach Opolskich przegłosowała uchwałę, w której rolnikom ograniczono możliwość stosowania nawozów organicznych na terenie tej gminy.

„Nawozy naturalne stanowiące m. in. obornik, gnojówkę i gnojowicę przeznaczone do rolniczego wykorzystania nie mogą być stosowane:
  • 1) w odległości mniejszej niż 100 m od istniejących budynków mieszkalnych oraz obiektów użyteczności publicznej, przy czym odległość ta może być mniejsza po otrzymaniu uprzedniej zgody właścicieli nieruchomości tych budynków i obiektów,
  • 2) w niedzielę, święta i dni je poprzedzające.” – czytamy w regulaminie.

W tym wypadku wojewoda opolski uznał, że rada przekroczyła swoje uprawnienia. Moglibyśmy tutaj przytoczyć wiele przykładów blokowania inwestycji w nowe obory czy chlewnie na terenach rolniczych. To jednak osobne historie. W tym wypadku chodzi o pokazanie jak „goście” z miasta ingerują w codzienną pracę rolników. Tak czy inaczej ta sprawa wymaga ustawowego uregulowania.

Ireneusz Oleszczyński
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
15. grudzień 2024 06:49