StoryEditorInterwencja

Rów bez odpływu – krowy w wodzie

06.09.2017., 15:09h
Nowa droga miała ułatwić tak codzienne życie mieszkańcom gminy Skotniki, jak i prowadzenie działalności lokalnym przedsiębiorcom i rolnikom. Nie dla wszystkich gminna inwestycja okazała się jednak dobrodziejstwem.
Mowa o drodze łączącej wsie Skotniki i Józefów Nowy w gminie Aleksandrów, w powiecie piotrkowskim. Samorządowe władze wyremontowały ją gruntownie w 2016 r. – położono nową podbudowę i nakładkę bitumiczną, a wzdłuż jezdni odtworzono rów odwadniający. I właśnie ów rów stał się źródłem kłopotów zamieszkałego w Skotnikach Andrzeja Parasa.

Rura bez wylotu

Mieszkaniec wsi jest zarówno rolnikiem, jak i przedsiębiorcą. Wraz z żoną Zofią prowadzi dobrze prosperujący tartak oraz 80-hektarowe gospodarstwo rolne, wyspecjalizowane w produkcji mleka oraz żywca wołowego. Wyremontowana droga przecina jego parcele. Na działce po jednej stronie znajduje się dom właściciela, budynki produkcyjne tartaku, wiaty magazynowe i garażowe oraz place do składowania drewna. Na parceli po drugiej stronie stoją zaś trzy obory, w których Andrzej Paras utrzymuje bydło mleczne i opasowe. Jego stado liczy łącznie 200 sztuk. Rolnik jest dostawcą do OSM Końskie, gdzie rocznie odstawia 200 tys. kg mleka. Dalej za oborami mieszczą się jeszcze kolejne budynki tartaczne oraz znaczna część użytków rolnych gospodarza. Droga biegnie u podnóża lekkiego wzniesienia, dom i tartak ulokowane są powyżej drogi, obory jednak stoją poniżej.

– Cieszyłem się z planowanego remontu drogi, bo stara była w bardzo kiepskim stanie – przyznaje Andrzej Paras. – To utrudniało mi zarówno prowadzenie działalności gospodarczej, jak i rolniczej. Mocno się jednak zawiodłem, bo według mnie urzędnicy „poszli na skróty” i wyszedł im straszny bubel. Wzdłuż drogi na odcinku 1 km ciągnie się rów odwadniający. Ten rów jednak urywa się nagle kawałek przed moją posesją, więc gromadząca się w nim woda nie znajdując odpływu, przelewa się przez nawierzchnię i zalewa moje obory, które stoją niżej. Po każdym większym opadzie moje krowy stoją w wodzie, a utwardzone podwórze przed oborami zamienia się w rzekę.



Poniżej drogi usytuowane są trzy obory Andrzeja Parasa, które regularnie zalewają wody opadowe


– Jeszcze w trakcie budowy zauważyłem, że tam, gdzie kończy się teraz rów, drogowcy zbudowali podziemny przepust – twierdzi gospodarz. – Okazało się, że planowali wodę odprowadzić rurą na drugą stronę drogi i spuszczać prosto na moje łąki. Zaprotestowałem, bo wtedy moje łąki byłyby wciąż zalewane i nie miałbym szans, by wjechać tam skosić trawę i zebrać siano. Wtedy przepust zamurowano. Domagałem się, by gmina opracowała jakieś inne rozwiązanie, które nie wyrządzałoby szkód na moich gruntach. Sugerowałem, by pociągnąć ten rów dalej, aż do wylotu drogi albo odprowadzić wodę w jakiś inny cywilizowany sposób, choćby i przez moje grunty. Byłem i jestem otwarty na współpracę. Gmina jednak nic nie zaproponowała, nie opracowała żadnego projektu i po prostu kilka metrów dalej zakończyła inwestycję rurą bez odpływu.

– Wiele razy dzwoniłem do magistratu, jeździłem i prosiłem, by coś z tym dalej zrobili – twierdzi rolnik-przedsiębiorca. – Nic jednak nie wskórałem. Wkrótce dowiedziałem się, że inwestycja przeszła już odbiory techniczne i na tym gmina kończy ten temat. Nie wiem, jaki inspektor i na podstawie jakich przepisów odebrał ten bubel, ale fakt jest faktem. Od miesięcy czuję się tak, jakbym żył pod wodospadem albo w korycie rwącej rzeki, nie znając dnia ani godziny, kiedy wszystko stracę w nurcie wody. Wszyscy zdają sobie sprawę jak zmienia się ostatnio klimat, ile gwałtownych burz przechodzi przez kraj od wiosny do jesieni. Zamiast jechać w pole albo zajmować się zamówieniami w tartaku, codziennie z niepokojem śledzę prognozy pogody. Gdy zapowiadają deszcz czy burzę, muszę być w gotowości. Takie warunki nie służą zwierzętom i nie sposób prowadzić normalnej produkcji, a tym bardziej jej rozwijać.

Sami sobie winni?

Zwróciliśmy się do władz Gminy Aleksandrów, by wyjaśnić sytuację i zaradzić problemom rolnika. Z uzyskanej w tej sprawie odpowiedzi wynika jednak, że urzędnicy i samorządowcy nie mają sobie nic do zarzucenia. Jak czytamy w piśmie nadesłanym przez Dionizego Głowackiego, wójta Gminy Aleksandrów: „Gmina Aleksandrów podczas realizacji inwestycji dokonała tylko utwardzenia nawierzchni drogi masą bitumiczną, nie ingerując w stosunki wodne. Poprzez realizację tej inwestycji Gmina Aleksandrów nie doprowadziła w żaden sposób do zmiany stosunków wodnych na gorsze”.

Z pisma wynika też, że rowy wcześniej istniały, lecz były zarośnięte i miejscami niedrożne, więc zostały jedynie odnowione.



– Przepust, którym chciano całą wodę skierować na moje łąki zamurowano, ale za to woda w całości płynie na moje obory – skarży się Andrzej Paras


Wójt zapewnia też, że inwestycję zrealizowano biorąc pod uwagę również potrzeby i oczekiwania państwa Parasów oraz ich rozwijającego się zakładu. Do tych wymagań dostosowano parametry techniczne i nośność zbudowanej drogi, która wcześniej była utwardzona tłuczniem. Potwierdzi to dokumentacja technicza i przeprowadzone odbiory. Zdaniem władz gminy, ciągłym zalaniom posesji winne są ukształtowanie terenu oraz… sami właściciele. Wina Parasów polegać ma na tym, że utwardzili dużą działkę wokół domu i zakładu, powyżej poziomu drogi, w wyniku czego nagromadzona deszczówka spływa na drogę a następnie niżej. Budynki inwentarskie ulokowali zaś w naturalnej niecce, którą siłą rzeczy woda musi spływać. Wójt podkreśla przy tym, iż Andrzej i Zofia Parasowie przy opracowaniu raportu oddziaływania na środowisko, potrzebnego do budowy obór, zapewnili, iż „W wyniku funkcjonowania planowanej inwestycji wody opadowe i roztopowe nie będą narażone na zanieczyszczenia substancjami niebezpiecznymi”, a więc również obornikiem i gnojówką w oborach. Zobowiązali się również do właściwego zagospodarowania deszczówki i wód roztopowych na terenie swojej działki.

– Przerzucają na mnie odpowiedzialność za własne błędy, bo przed budową drogi i rowu takich problemów nie było – uważa gospodarz ze Skotników. –Jestem rolnikiem, przedsiębiorcą i pracodawcą. Mam powody do rozgoryczenia, bo to za moje podatki gmina tworzy takie buble. W dodatku słyszę, że wyświadczyli mi dobrodziejstwo i powinienem być za nie wdzięczny. To przecież jakaś paranoja!

Grzegorz Tomczyk
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
11. grudzień 2024 19:30