StoryEditorInterwencja

W grupie nie zawsze raźniej

20.06.2016., 10:06h
O grupach producenckich zwykliśmy pisać w samych superlatywach. Kiedy rolnicy łączą swoje siły we wspólnym interesie, rośnie przecież ich pozycja w konfrontacji z przemysłem. Jerzy Piechula dowodzi jednak, że udział w grupie nie każdemu służy, a jemu zamiast korzyści przyniósł straty.

Rolnik pojawił się już na naszych łamach, w jednym z reportaży o gospodarstwach produkujących trzodę chlewną. Jerzy Piechula z Ligoty Woźnickiej w gminie Woźniki prowadzi niemal 100-hektarowe gospodarstwo ukierunkowane na produkcję zwierzęcą i roślinną. Kiedyś produkował tuczniki w cyklu zamkniętym, ale przestawia chlewnię na tucz prosiąt z zakupu. Ze względu na niestabilną sytuację rynkową ograniczył również produkcję do około 250 tuczników rocznie. Świnie sprzedaje za pośrednictwem grupy producenckiej, której od kilku lat jest członkiem. I właśnie konflikt, jaki zrodził się przy rozliczeniu ostatniej dostawy tuczników, był powodem jego telefonu do naszej redakcji.

Kij w mrowisko

– Moja współpraca ze Spółdzielnią Producentów Trzody Chlewnej „Świnka” z Lublińca zaczęła się sześć lat temu, gdy pojawiły się problemy ze zbytem tuczników. Grupa umożliwiała mi pośrednictwo w sprzedaży świń – przyznaje Jerzy Piechula. – Byłem wdzięczny za pomoc, więc w 2012 roku wspólnie z kilkoma innymi rolnikami dałem się namówić zarządowi „Świnki” na utworzenie drugiej, satelitarnej grupy „Świnka Bis”.
Rolnik tłumaczy, że nie zdawał sobie sprawy, iż jedyną motywacją do stworzenia nowej grupy był fakt, iż „Śwince” kończyła się dotacja, a „Świnka Bis” dawała nadzieję na korzystanie z nich przez kolejne 5 lat.

– Wszedłem do rady nadzorczej nowej grupy, ale w jej zarządzie znaleźli się ludzie kierujący wcześniej „Świnką” – wspomina. – Większość członków „Świnki” przeszła do nas i grupa liczyła około 30 osób. Ich plany spaliły jednak na panewce, bo nie dotrzymali terminów złożenia wniosków i „Świnka Bis” dotacji nie otrzymała.
Wtedy większość nowych członków wróciła do „Świnki”, a w nowej grupie zostało ich tylko pięciu. Wyniki finansowe „Świnki Bis” były jednak coraz słabsze, ubiegły rok zakończyła ze stratą 14 tys. zł. To doprowadziło do wchłonięcia jej przez „Świnkę”.

– Zanim do tego doszło w listopadzie ubiegłego roku, rada nadzorcza „Świnki Bis” przyjrzała się działaniom zarządu. Po analizie dokumentacji odkryłem, że nie wszyscy członkowie grupy są traktowani na równych zasadach – twierdzi nasz rozmówca. – Za tuczniki tej samej klasy E, oddane w odstępie jednodniowym jeden rolnik dostawał 5,44 zł/kg, a drugi 4,65 zł. O tym, kto więcej zarobi decydował zarząd za pośrednictwem menadżera, ustalającego, który rolnik ma sprzedać tuczniki któremu odbiorcy. Zupełnie zaś niezrozumiałe było dla mnie, że lepszą cenę dostawali również rolnicy spoza grupy, skoro na naszą działalność nie łożą.

Rada nadzorcza uznała, że takie zasady funkcjonowania stwarzają zbyt duże pole do nadużyć i nie służą członkom grupy. Piechula postulował ustalanie uśrednionej tygodniowej ceny za tuczniki, bo tak przecież robi większość zakładów i ubojni. Domagał się również wprowadzenia przejrzystych zasad odbioru tuczników, żeby o wyborze odbiorcy i cenie decydowała tylko kolejność zgłoszeń.
– Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że wsadziłem kij w mrowisko – mówi gospodarz z Lgoty.

Pechowa transakcja

Zarząd zignorował postulaty, ale kiedy Piechula wytknął nieprawidłowości, stał się w grupie persona non grata.
– Moja obecność w grupie najwyraźniej wielu była nie w smak, bo postanowili zniechęcić mnie do dalszej kooperacji. Posunęli się jednak za daleko... – relacjonuje rolnik. – W marcu tego roku powiadomiłem menadżera, że będę miał do sprzedania 140 świń. Cena oferowana przez kontrahenta grupy była jednak krzywdząca, więc sprzedałem część tuczników odbiorcom znalezionym na własną rękę.

Grupie 30 marca gospodarz oddał 20 sztuk. Tuczniki zostały zważone na jego wadze w grupach po 5–6 sztuk. Świnie ważyły łącznie 2560 kg, a więc średnio miały po 128 kg. Zabrał je pośrednik, a miały trafić do ubojni w Kutnie. Menadżer wystawił pokwitowanie. Kontrahent płacił jednak za wagę poubojową, więc po tygodniu rolnik zadzwonił do biura grupy po dane na fakturę. Otrzymał wydruk, z którego wynikało, że ze świń mających od 120 do 135 kg w niektórych przypadkach zostały tusze po 72–74 kg.
– Z 2560 kg tucznika zostało tylko 1732,2 kg! To tak, jakbym sprzedał niedorośnięte świnie, a nie świetnej jakości „duńczyki” – uważa rolnik. – Tak niskiej wybojowości nigdy w życiu nie uzyskałem. Byłem przygotowany na stratę 20% na sztuce, ale nie ponad 40! Jak obliczyłem, na tej transakcji straciłem 1500 zł! Gdybym oddał im 140 sztuk, straciłbym pewnie z 10 tys. zł. Na każdej sztuce straciłem po 70 zł w stosunku do ceny, jaką zapłacił mi odbiorca, któremu sprzedałem poza grupą.

Jerzy Piechula uznał, że doszło do pomyłki, bo dane ewidentnie nie dotyczyły jego tuczników. Zadzwonił więc do menadżera, ale ten stwierdził, że na reklamację jest już za późno. Nie był w stanie wyjaśnić, skąd wzięły się takie wyniki, a ze skargą polecił zwrócić się do zarządu.

– Tak też zrobiłem, ale zamiast odpowiedzi przysłano mi wezwanie do złożenia wyjaśnień dotyczących sprzedaży świń poza grupą w latach 2015–16 – skarży się hodowca. – Spotkałem się z zarządem i pokazałem dokumenty. Udowodniłem, że byłem lojalny, ale tylko na tym tracę. Oni stwierdzili, że nie mogę wymagać, aby duży producent był traktowany na równi z małym. Stwierdziłem, że w takim razie powinni założyć spółkę, a nie spółdzielnię.
Wyjaśnień dotyczących ostatniej transakcji rolnikowi nie udzielono, więc napisał oficjalne pismo w tej sprawie. W odpowiedzi na nie przeczytał, że o żadnym oszustwie nie ma mowy, bo jego waga nie ma legalizacji, więc nie ma na to dowodów.

– Mam pokwitowanie, z którego wynika, że sprzedałem 2560 kg tucznika, a moja waga to dokładne urządzenie elektroniczne renomowanej firmy. Na podwórzu mam zainstalowane kamery monitoringu, więc można też dokładnie sprawdzić, jak przebiegało ważenie świń – żali się gospodarz. – Czuję się oszukany i nie zamierzam tak tej sprawy zostawić. W moim odczuciu grupa okazała się jedynie kolejnym, w dodatku drogim i nieuczciwym, pośrednikiem między rolnikiem a ubojnią.O odniesienie się do zarzutów członka zwróciliśmy się do zarządu Spółdzielni Producentów Trzody Chlewnej „Świnka”. Prezes nie wzbraniał się przed rozmową.

Zdaniem zarządu

– Rozumiem, że pan Piechula jest rozżalony, bo za sprzedane tuczniki uzyskał niższą kwotę niż oczekiwał. Niestety, rozliczenia transakcji w wadze poubojowej za dostarczone tuczniki nie zawsze spełniają oczekiwania rolnika, bo wybojowości i mięsności odstawianych świń nie sposób do końca przewidzieć – przyznaje prezes Henryk Grabiński. – Waga pana Piechuli nie ma legalizacji, więc uzyskane na niej wyniki nie mogą być podstawą do jakichkolwiek roszczeń. Na tej samej wadze w tym samym dniu ważone były również tuczniki innych rolników i żaden z nich nie kwestionował danych poubojowych, ani nie wystąpił z reklamacją. Rozliczenia z dostawcami wykonujemy na podstawie rozliczeń otrzymanych od odbiorcy i nie ma możliwości zmiany otrzymanego wyniku. Nie ma więc podstaw do uznania roszczenia pana Piechuli.

Prezes „Świnki” zaznaczył, że rozumie, iż Piechulą powoduje żal z powodu domniemanej straty finansowej, ale jego zdaniem zarzuty rolnika pod adresem zarządu nie tylko mijają się z prawdą, ale i przekraczają granice przyzwoitości.
– Pan Piechula zasiadał w radzie nadzorczej „Świnki Bis” od jej powstania. Wtedy 7 rolników założycieli zgodziło się na zewnętrzny zarząd kontraktowy, który umożliwiał współpracę ze „Świnką”, aby można na starcie ograniczać koszty działalności. Gdy sytuacja się zmieniła, doszło do połączenia obu grup. Na walnym zgromadzeniu po połączeniu członkowie zaproponowali Jerzemu Piechuli funkcję prezesa, ale on nie zgodził się kandydować. Jeśli, jak twierdzi, grupa była źle zarządzana, w każdej chwili mógł skorzystać z przysługujących mu praw członka rady nadzorczej i doprowadzić do odwołania zarządu. Nigdy takiego wniosku nie zgłaszał, a wszystkie kontrole, tak wewnętrzne, jak i zewnętrzne, dawały pozytywne wyniki.
Henryk Grabiński wskazał, że nieprawdą jest, iż zarząd zignorował postulaty dotyczące zapisów odbioru świń. System zapisów został wprowadzony, ale ustalaniu ceny uśrednionej większość członków była przeciwna.

– Grupa zrzesza niemal 40 rolników. Dzięki jej istnieniu mogą oni spać spokojnie, nie martwiąc się o zbyt produkowanych świń. Żaden z naszych członków nigdy nie stracił należnych pieniędzy. Należności wpływają na konta zwykle przed terminem. Dotacje przeznaczamy na pokrycie kosztów działalności grupy i prowadzenie biura, aby członkowie nie ponosili zbytnich obciążeń. Działanie w grupie wiąże się jednak nie tylko z korzyściami, jakie rolnik może osiągnąć, ale i z obowiązkami, które trzeba rzetelnie wypełniać. Obowiązkiem każdego członka jest sprzedaż 95% produkcji przez grupę. Pan Piechula, niestety, oczekuje wyłącznie korzyści, a o obowiązkach zapomina. Gdy rozpatrywano możliwość podpisania kontraktu na stały odbiór tuczników, był za jego podpisaniem i zobowiązał się do jednorazowej dostawy 120 szt. świń. W ostatniej chwili wycofał się z obietnic i dostarczył tylko 20 szt., twierdząc że na wolnym rynku dostanie lepszą cenę. Odmawiając realizacji zobowiązań naraża zaś grupę na straty, bo umowy z kontrahentami przewidują kary nawet do 50 zł za niedostarczoną w terminie sztukę. Gdy żądamy wyjaśnień, przynosi nieczytelne dokumenty, obraża się i tworzy spiskowe teorie, robiąc z nas czarne charaktery.

Prezes dodał, że grupa nigdy nie zamykała drzwi przed rolnikami spoza niej. Gdy Jerzy Piechula nie był jeszcze jej członkiem, również uzyskał pomoc przy sprzedaży żywca.
– Dzięki takim niestowarzyszonym kooperantom udaje się nam terminowo wywiązywać z umów, gdy tacy jak pan Piechula odmawiają obiecanych dostaw. Z odbiorcami twardo negocjujemy stawki, choć nie zawsze są one dla rolników satysfakcjonujące. Takie, niestety, są jednak realia rynku. Dla nas równie ważna jak cena jest gwarancja otrzymania zapłaty za dostarczony towar.

Grzegorz Tomczyk

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
27. kwiecień 2024 22:58