
Litewskie korzenie Koła Gospodyń z Klejw
Rozmawiamy z Iwoną Zaborowską, przewodniczącą koła gospodyń w Klejwach.
– Skąd mamy takie logo? Ponieważ w naszej miejscowości większość mieszkańców mówi po litewsku. Ten skład trochę się zmienia, bo buduje się u nas ostatnio wielu ludzi, ale od lat jesteśmy enklawą mniejszości litewskiej. Kiedy tworzyliśmy koło w 2019 roku, nie było innej opcji jak dwujęzyczne logo – mówi Iwona.
Klejwy – wieś na wskroś litewska
Skąd Litwini w Klejwach? Klejwy leżą tuż przy granicy z Litwą, a oni zamieszkiwali tam od pokoleń. Iwona mieszka w Klejwach od trzynastu lat, sama nie mówi po litewsku, ale mówili jej dziadkowie.
– Dużo rozumiem, próbuję mówić, ale litewski nie jest taki łatwy. Nasi mieszkańcy w domach mówią po litewsku. W kole mówimy w dwóch językach. Zebranie czy spotkanie prowadzimy po polsku, ale często jest tak, że w drugim końcu stołu słychać rozmowy po litewsku. Mamy dwujęzyczność za wspólnym stołem. Brzmi to niesamowicie, zwłaszcza podczas spotkań z seniorami, których zapraszamy regularnie w ramach programu „Danie wspólnych chwil”. Pieśni też śpiewamy po polsku, i po litewsku. Nie ma antagonizmów – zapewnia przewodnicząca.
Koło w Klejwach podtrzymuje więc nie jedną, a dwie tradycje jednocześnie. Kiedy Iwona sprowadziła się do wsi, zaczęła najpierw działać z radą sołecką i zaprzyjaźniła się z kilkoma mieszkankami. Sama jest z wykształcenia pedagogiem, pracuje z dziećmi i zależało jej, żeby robić coś dla dzieci, zwłaszcza że jest ich we wsi dużo. Założone sześć lat temu koło miało temu służyć.
– Robimy warsztaty z dziećmi i młodzieżą, ale zawsze siadamy za stołem warsztatowym wielopokoleniowo – od trzylatka do siedemdziesiąt plus. Efekt pracy nie jest taki ważny, ważna jest radość z bycia razem. Młodzież siada z nami i rozmawia o swoich pomysłach, radościach, rozterkach – mówi Iwona.
Spotkania literackie i kobiece rozmowy
Niedawno zorganizowały kolejne spotkanie z miejscową pisarką Iwoną Madejską. Pierwsze miało miejsce w związku z jej poprzednią książką „Jeszcze będziesz szczęśliwa”. Kolejna pozycja – „Między nami, kobietami...” – dała dużo do myślenia.
– Każda z nas odnalazła się w jakimś rozdziale. O rodzinie czy o tematach tabu, jak choćby seks. W każdej z nas książka wzbudziła jakąś refleksję – mówi Iwona.
Jako koło startują w Bitwie Regionów. W zeszłym roku były na podium wojewódzkim. Zrobiły kiszkę ziemniaczaną. W tym roku też wystartują. Przyrządzają kartacze, inaczej cepeliny, czyli ziemniaczane pyzy nadziewane mięsem. Robią także sękacze i babkę ziemniaczaną. I, oczywiście, kibinai, czyli pieczone pierogi.
– Nie ma też naszej kuchni bez czenaki. To bardzo podobne do polskiego bigosu. To danie zapiekane w małych glinianych garneczkach. Kapusta, mięso wieprzowe, ogórek kiszony, śmietana. Sposób podania jest bardzo estetyczny. Powszechne w regionie danie, ale bardzo pracochłonne. Warsztaty kulinarne robimy rzadko, chyba że przygotowujemy się do jakiegoś konkursu. Za chwilę uczestniczymy w projekcie „Uczta u królowej Bony w Berżnikach” – dzisiaj wsi, a dawniej miasta ufundowanego przez królową Bonę.
Teatr w stodole – powrót do dawnych tradycji
W Klejwach i okolicy przez całe dekady żywa była tradycja tzw. teatrów stodolanych. Koło chciałoby ją przywrócić. Mieszkańcy występowali w stodołach, grając w improwizowanych sztukach teatralnych.
– W regionie istnieją takie teatry. Mieliśmy u siebie grupę z Żegar, odtwarzającą przedstawienie w języku litewskim. Byli u nas na spotkaniu seniora, ale byliśmy w pomieszczeniu, nie w stodole. A bardzo byśmy chcieli, żeby ta tradycja grania w stodole wróciła do naszej miejscowości. Mamy stodoły, jedną mam nawet ja. Nadawałaby się. I byłoby komu grać. Mamy plan ruszyć jesienią. Ale Klejwy słyną z jeszcze jednej tradycji. U nas kolęduje się nie tylko na Boże Narodzenie, ale i w Wielkanoc. Chodzi się po domach, z pieśniami, poczęstunkiem u gospodarzy. Zrobiliśmy raz taki projekt z młodzieżą w 2017 roku, po polsku i litewsku. Śpiewa się allelujki, składa życzenia. Wszyscy otwierali nam drzwi, zapraszali. Do tej tradycji też chcemy wrócić – mówi Iwona.
Dom, który znów tętni życiem
Teraz koło pracuje nad publikacją. Od dwóch lat członkinie odwiedzają seniorów we wsi i nagrywają, a potem spisują rozmowy o tym, jak to się kiedyś w Klejwach działo.
– Wychodzą tak ciekawe rzeczy z tych rozmów. Seniorzy mają ogromną wiedzę. Z tych rozmów dowiadujemy się o rzeczach, w które trudno czasem uwierzyć. „Biblioteka? Jak to możliwe, że we wsi była biblioteka?”, dziwią się pytający. Nasze koło mieści się w starym domu. Mnie do dziś zastanawia, że kiedyś było w nim wszystko – i urząd gminy, i odbywały się imprezy. Ten dom zawsze tętnił życiem. Potem był przez jakiś czas zamieszkany. Teraz dzięki uprzejmości naszych dwóch członkiń – i właścicielek – Jasi i jej synowej, a naszej sołtys i wiceprzewodniczącej Ewie, ponownie odżył. Tam odbywają się nasze spotkania, warsztaty – opowiada przewodnicząca.
Pytam jeszcze o zieleń w logo, a bardziej nawet o liść klonu. I okazuje się, że „Klevai”, czyli litewska wersja nazwy wsi, oznacza „klon”. A dlaczego? Iwona mówi, że tam od zawsze rosło mnóstwo klonów-samosiejek. Liść klonów musiał się więc znaleźć także w stroju. Członkinie mają go na fartuchach.
Karolina Kasperek