StoryEditorWiadomości rolnicze

Koronki z Koniakowa na liście UNESCO

11.05.2017., 15:05h
Znane na całym świecie, a od stu lat heklowane koronki z Koniakowa czekają na wpis na listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Wniosek w tej sprawie został złożony do Narodowego Instytutu Dziedzictwa w połowie kwietnia. W maju czeka jedynie na podpis ministra.

Koronczarki z Koniakowa, malowniczo położonej wsi w gminie Istebna, od ponad stu lat wiedzą jak szydełkować niepowtarzalne koronki. I z tego, jak to się u nich mówi „heklowania różiczek” zrobiły sztukę, która rozsławiła Koniaków na cały świat. Serwetkami z Koniakowa obdarowany został m.in. św. Jan Paweł II oraz królowa angielska Elżbieta II. Szydełkowanymi serwetami z Koniakowa nakrywają dziś stoły Japonki, Amerykanki, Brytyjki i Meksykanki. Największa z nich, choć trafiła do księgi Rekordów Guinessa, została w Beskidach. Można ją podziwiać w Gminnym Ośrodku Kultury w Istebnej. Wieś należy do tzw. Trójwsi. Poza nią jest tam jeszcze Koniaków i Jaworzynka. Kiedyś w tym regionie heklowało się w każdym domu. Kobiety spotykały się od jesieni do wiosny w coraz to innej chałupie. Rozmawiały. Śpiewały. Heklowały. Dziś w regionie jest 700 koronczarek i liczba ich z roku na rok spada. Stąd pomysł, by ratować tradycję poprzez jej wpisanie na listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego. Bo Narodowy Instytut Dziedzictwa jest instytucją, która stanowi zaplecze eksperckie dla Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Od ponad 50 lat promuje polskie dziedzictwo w kraju i na świecie. Chroni więc unikatowe tradycje.

Na zdjęciu zespół koronczarek, które zrobiły największą koronkę na świecie. Z przodu od lewej: Danuta Krasowska, Marta Haratyk, Urszula Rybka. W drugim rzędzie Renata Krasowska i Mariola Legierska

Koronkowa robota

Nasz sposób szydełkowania nie jest stosowany nigdzie indziej. Przechodzi z pokolenia na pokolenie. Istotą naszych szydełkowych serwet są motywy związane z przyrodą oraz ornamenty roślinne. Podstawą kompozycji wzorów jest koło lub gwiazda. Robi się je z białych lub kremowych bawełnianych nici. Ich unikatowość polega na tym, iż powstają bez szablonu czy wzornika, a mnogość elementów pojawiających się w danym dziele zależy głównie od wyobraźni koniakowskiej koronkarki – wyjaśnia Lucyna Ligocka-Kohut z Gminnego Ośrodka Kultury w Istebnej, koordynatorka projektu.

Tradycja wytwarzania koronek z Koniakowa trafi na unikatową listę UNESCO 

To ona była inicjatorką złożenia wniosku do Instytutu, ale do tego pomysłu musiała przekonać koronczarki z Koniakowa. Bez ich udziału wniosek nie byłby możliwy. Bo to one tworzą tę niepowtarzalną na skalę świata tradycję. Podczas jednego ze spo tkań koronkarki wyraziły chęć wpisania tradycji na listę dziedzictwa niematerialnego, co było niezbędne. Koronczarki wybrały spośród siebie przedstawicielkę. Została nią Zuzanna Ptak, która hekluje od 10. roku życia, a historycznie i merytorycznie wspierała projekt Kinga Czerwińska z Uniwersytetu Śląskiego.

Koronka z Guinessa

Zanim jednak pani Lucyna wpadła na pomysł wniosku, cztery lata temu przekonała kilka gospodyń z gminy Istebna, by wyheklowały największą na świecie serwetę. Dzieło ich rąk miało rozsławić na świecie region, miejscowe tradycje i ginącą sztukę rękodzieła ludowego. A cel był jeden – wpis do Księgi Rekordów Guinessa. Pani Lucyna do swojego szalonego pomysłu przekonała 5 koronczarek. Jedną z mam i jej trzy córki oraz ich przyjaciółkę. Wszystkie pochodziły z tzw. Trójwsi.

Urszula Rybka, Marta Haratyk, Danuta Krasowska, Renata Krasowska i Mariola Legierska przez 4 miesiące każdą wolną chwilę spędzały z heknadlą. Po zakończeniu ich monumentalne dzieło jako pierwsi ujrzeli mieszkańcy Koniakowa podczas lokalnego święta. Od rekordu minęły trzy lata, a gigantyczna serweta do dziś nie ma sobie równej.

Po roku przygotowań koronczarki z Trójwsi podpisały wniosek o wpisanie ich tradycji na listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego. Teraz wiosek czeka jeszcze na podpis ministra

Jednak, zanim rekord trafił do Księgi, potrzebne były niemałe pieniądze. Bo 50 kilometrów cieniutkiego kremowego kordonka to spory koszt.

– W ramach ćwiczeń z pozyskiwania funduszy unijnych napisałam projekt. Pomysł bardzo się spodobał. Wniosek trafił do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Po ciężkich bojach dostałyśmy dofinansowanie. Pieniądze zostały przeznaczone nie tylko na wykonanie rekordowej serwetki, ale również na pokazanie tradycji i sztuki, która powoli zamiera. Chodziło mi również o zwrócenie uwagi na twórców i ich nobilitację, zaprezentowanie ich niezwykłych talentów, tajników warsztatu, uzmysłowienie ludziom, czym różni się tandetna chińska podróbka od prawdziwej koniakowskiej koronki, ile przekazywanej z pokolenia na pokolenie wiedzy i umiejętności wymaga tradycyjne rękodzieło ludowe – wyjaśnia Ligocka-Kohut.

Serweta rekordzistka ma 5 metrów średnicy. Składa się z 8 tys. elementów. Przez cztery miesiące heklowało ją 5 koronczarek, które do jej wykonania zużyły 50 km kordonka. Bo jak zgodnie twierdzą koronczarki – kordonkowa koronka jest dla nich nie tylko produktem, ale przede wszystkim stylem życia, obyczajem i ciągle żywą tradycją.

Dorota Słomczyńska

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
10. grudzień 2024 06:42