StoryEditorWiadomości rolnicze

Rozpłodnik z transportem

14.06.2016., 14:06h
Bydło było tu zawsze, po prostu pasowało do gospodarstwa, w którym aż roi się od łąk i pastwisk usytuowanych na pagórkowatym terenie, gdzie użytkowanie gruntów ornych byłoby mocno utrudnione czy też wręcz niemożliwe. Na początku były to krowy mleczne, potem Wioletta i Jarosław Macioszkowie kupowali cielęta do opasu, co nie dało oczekiwanych rezultatów i przychodów. Wreszcie, gdy dokupili dodatkowe 10 ha pagórkowatych użytków rolnych, zdecydowali się na czystorasowe stado bydła mięsnego rasy limousine.

W 2007 roku rolnicy zakupili 10 jałowic cielnych i buhaja. Postawili na droższy, ale też wartościowy genetycznie materiał hodowlany pochodzący z Francji. Obecnie utrzymują 16 krów matek. Sprzedają tylko i wyłącznie buhaje hodowlane. Przez 9 lat nie sprzedali żadnego buhaja z własnej hodowli na rzeź. Zaletą zwierząt jest dobre pochodzenie i nienaganna budowa, ale to nie to ostatecznie decyduje o ich zbycie. Jak przyznał Jarosław Macioszek, to usługa transportowa sprawiła, że jego buhaje trafiają do innych stad, by pełnić rolę rozpłodnika. – Dla wielu hodowców transport buhaja zwłaszcza na dalszą odległość to problem, a my mamy odpowiedni sprzęt i zapewniamy własny transport – wyjaśnił rolnik.

4 lata bez cieliczki

Buhaje są sprzedawane zazwyczaj w wieku ok. 9 miesięcy, ważące w granicach 350 kg. W przypadku zwierząt hodowlanych cena jest wyższa i rolnicy otrzymują ok. 14–14,50 zł za kg żywej wagi. W takim przypadku korzyści wynikające z oceny z ramienia Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego są oczywiste. Rolnicy sami przyznają, że gdyby sprzedawali zwierzęta towarowe to nie mieliby już tak namacalnych profitów z przynależności do związku.

Tylko raz gospodarze sprzedali jałówki, gdyż w zdecydowanej większości rodziły się buhajki. Przez pierwsze 4 lata nie przyszła na świat nawet jedna cieliczka. Część jałówek była też przeznaczona na rozbudowę i remont stada. Dopiero w ostatnich latach wyrównał się stosunek buhajków do cieliczek, a w obecnym sezonie zarysowała się jak na razie przewaga płci żeńskiej. To dobra okazja zdaniem hodowców na powiększenie stada podstawowego oraz wymianę najstarszych krów matek mających po 11 lat.

Trzeba badać byka

Od początku w stadzie prowadzone jest krycie naturalne. Przy zakupie rozpłodnika hodowcy zwracają uwagę, aby miał on chociaż w pewnym stopniu pochodzenie francuskie. Jeśli nie matka lub ojciec, to chociaż babka lub dziadek muszą być z Francji.
Obecnie kryjący buhaj to już czwarty z kolei. Przeważnie każdy z nich kryje 2–3 lata, tak aby nie krył własnych córek. Kiedyś zdarzył się wyjątek, że buhaj z niemieckim pochodzeniem nie spełnił wymagań hodowców i krył tylko jeden sezon. – Raz pokusiliśmy się na rozpłodnika z niemieckim pochodzeniem i okazał się niewypałem. Gdy go kupowaliśmy jako odsadka, prezentował się obiecująco, natomiast już jako dojrzały osobnik nie osiągnął wystarczającego kalibru. Był krótki i słabo umięśniony. Nie chcieliśmy, aby przekazywał takie cechy na potomstwo i został usunięty ze stada już po pierwszym sezonie – wyjaśnił Jarosław Macioszek.
To co ważne zdaniem hodowców, to badanie każdej zakupionej do stada sztuki, a zwłaszcza buhaja kryjącego, w kierunku chorób zakaźnych: BVD oraz IBR. To koszt 230 zł, ale zakup „byka trojańskiego” zarażonego jedną z tych chorób to ogromne straty dla stada.

Szczupłe mamki – brak upadków

Na 76 urodzonych cieląt w stadzie zdarzył się tylko jeden upadek, co oznacza, że upadki są na bardzo niskim poziomie (1,3 %). Padnięte cielę przeszło ciężki poród pośladkowy i od początku było osłabione, padło piątego dnia. Dobra żywotność cieląt, jak zapewniają hodowcy, wynika z łatwych porodów, a te są następstwem smukłych noworodków o niskiej masie urodzeniowej. Ale nie tylko, bardzo ważna jest też kondycja krów, które nie mogą być zapasione. Tu krowy są żywione w sposób ekstensywny, latem pobierają zielonkę pastwiskową, a zimą siano i słomę.
– Krowy szczupłe mają mniejszą tkankę tłuszczową, a więc szersze drogi rodne, zaś krowy żywione ekstensywnie rodzą mniejsze cielęta. W stadach, gdzie dominuje alkierz oparty o kiszonkę z kukurydzy, są dużo większe problemy z porodami, jak i z zacieleniami, bo przy takim systemie znacznie łatwiej mamki się zapasają. Kiszonka z kukurydzy to dobra pasza, ale dla krów mlecznych a nie mięsnych – stwierdził Jarosław Macioszek
Z roku na rok rozrzut wycieleń jest coraz mniejszy. W tym sezonie pierwszy poród miał miejsce 2 marca, a ostatnie cielę przyjdzie na świat najprawdopodobniej w połowie czerwca. Hodowcy preferują wycielenia marcowo-kwietniowe.

Andrzej Rutkowski

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
28. kwiecień 2024 22:29