
Polska bez rynku pasz objętościowych – skąd ten problem?
– Rynek pasz objętościowych w naszym kraju w zasadzie nie istnieje. Większość transakcji to awaryjne zakupy spowodowane brakiem pasz z powodu suszy. Jednak hodowcy sami zauważyli, że jakość i wartość pokarmowa pasz objętościowych z zakupu często pozostawia wiele do życzenia. Jak to możliwe? Przecież tyle mówi się o produkcji wysokiej jakości pasz objętościowych, która teoretycznie nie należy do skomplikowanych, a mimo to wciąż ciężko uzyskać odpowiednią ich wartość – twierdzi prof. Cezary Purwin, podczas konferencji pt. "Wykorzystanie krajowych źródeł białka jako droga do wzrostu opłacalności produkcji zwierzęcej ograniczenia emisji azotu i śladu węglowego oraz poprawy bezpieczeństwa białkowego".
Konferencję zorganizowała Katedra Żywienia Zwierząt Paszoznawstwa i Hodowli Bydła Wydziału Bioinżynierii Zwierząt Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. W spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele nauki, hodowcy bydła mlecznego i mięsnego, producenci drobiu oraz trzody chlewnej, przedstawiciele przemysłu paszowego i firm zajmujących się hodowlą roślin.
Deficyt białka roślinnego – polski i europejski problem strategiczny
Deficyt produkcji białka roślinnego jest jednym ze strategicznych problemów zarówno w Polsce, jak i w UE. Wynika on nie tylko z potrzeby większego uniezależnienia się od zewnętrznych dostaw i konieczności dywersyfikacji źródeł białka, ale również z wyzwań klimatycznych i dążenia do ograniczenia śladu węglowego.
– Zauważyłem, że o ile we wszystkich dziedzinach produkcji zwierzęcej obserwujemy znaczny postęp, to przy produkcji pasz objętościowych zawsze coś nie wychodzi. Oczywiście duży wpływ na końcowy wynik ma pogoda, ale po rozmowach z hodowcami i analizach, często okazuje się, że bardzo często zawodzi czynnik ludzki. W mojej opinii, z czasem wyłoni się zupełnie nowa grupa producentów pasz objętościowych, którzy nie będą produkować mleka, a wyspecjalizują się w produkcji dobrych pasz, które będą sprzedawali producentom mleka. Ci zaś, za wysoką i potwierdzoną jakość będą w stanie zapłacić.
Myślę że na Warmii i Mazurach istnieje duży potencjał wśród gospodarstw wielkoobszarowych, których szansą może być bliskość rynku zbytu, jakim jest Podlasie z licznym pogłowiem bydła i niedoborem gruntów do produkcji pasz – mówił podczas swojej prelekcji prof. Cezary Purwin, który zaapelował jednocześnie o zmianę sposobu myślenia, iż białko jest tylko w nasionach. Mając na myśli białko, każdy myśli soja, następnie pozostałe bobowate i rzepak
.Lucerna – zielone złoto w walce o białko i odporność na suszę
– Białko jest nie tylko w nasionach, ale również w całych roślinach. Oczywiście, tam występuje ono razem z włóknem, co wyklucza je z żywienia zwierząt monogastrycznych, ale przeżuwacze mogą spokojnie z niego korzystać. Na przykład głównym argumentem przemawiającym za lucerną jest możliwość uzyskania wysokiego plonu białka ogólnego wynoszącego od 2 do 3 t z 1 ha. Jest to plon przewyższający trzykrotnie plon białka, jaki daje soja oraz czterokrotnie plon białka, jaki daje pszenica – wylicza prof. Puriwn.
Lucernę jako sojusznika rolników w dobie zmieniającego się klimatu przedstawił także Przemysław Sowul – prezes Sowul & Sowul.
– Już 10 lat temu podczas spotkania z profesorem Purwinem, liczyliśmy produkcję białka z hektara, analizowaliśmy wykres, który jednoznacznie pokazywał, że więcej białka pozyskuje się z lucerny niż z soi. Sami byliśmy nieco zaskoczeni, bo przecież lucernę uprawiamy, soi wówczas uprawiano w naszym kraju niewiele, a o tak ciekawych wynikach nikt nie wie – wspominał Przemysław Sowul.
W ostatnich latach rolnicy przekonali się, że lucerna ma przewagę nad trawami w dobie zmieniającego się klimatu i powtarzających się suszach. Z narastającym problemem wiosennej suszy rolnicy radzą sobie siejąc lucernę późną jesienią, co pozwala im w następnym roku na interwał zbioru lucerny co 30 dni, co umożliwia pozyskanie nie 2,5 t białka z hektara, ale jeżeli mamy 5 pokosów, to zbliżamy się do nawet 5 t białka z hektara.
Oczywiście warto zadbać wcześniej o dobór odpowiedniej odmiany, a uprawę prowadzić w technologii dedykowanej lucernie. Przy takim rozkładzie opadów, jaki mamy obecnie na Warmii i Mazurach, rolnicy zbierają zwykle 4, czasem 5 pokosów lucerny. Ale np. w województwie zachodniopomorskim 5 pokosów lucerny, to norma od dobrych kilku lat.
Uprawa soi w Polsce – rekordowe plony i nowe możliwości
78% światowych zbiorów soi stanowi soja modyfikowana genetycznie, produkowana głównie w Brazylii, USA i Argentynie. W Polsce, w ostatnich latach rośnie areał uprawy soi. Wzrost powierzchni zasiewów soi do 80 tys. ha i w planach kolejne areały świadczą o znacznym postępie.
Maciej Zglenicki, reprezentujący firmy Agrolok sp. z o.o./Ewrol sp. z o.o., poinformował, że w nadchodzącym sezonie soi będzie jeszcze więcej i poza rosnącym areałem uprawy, cieszy fakt, iż wzrosła skuteczność uprawy i znacznie poprawiło się plonowanie. A zmiany klimatyczne, które obserwujemy, akurat dla soi są korzystne, bo dzięki temu dziś jest uprawiana z sukcesami nawet w północno-wschodniej części kraju.
Jednak trzeba pamiętać, iż planując uprawę soi w rejonie północnym należy brać pod uwagę tylko najwcześniejsze odmiany, ponieważ w tej części Polski mamy krótszy okres wegetacji. Długość wegetacji odmian wczesnych to średnio ok. 130 dni od momentu posiania do momentu zbioru, odmiany późne potrzebują zwykle ok. 150 dni wegetacji.
– Zapotrzebowanie na rodzime surowce białkowe od lat systematycznie rośnie i można powiedzieć, że w tej chwili sięga poziomu 5, 6 mln – 5, 7 mln ton, choć o precyzyjne dane bardzo trudno. Natomiast produkujemy około 3,1 mln ton rodzimego białka, co oznacza, że deficyt białkowy to wciąż ok. 2,5 miliona ton. Oczywiście dominującymi surowcami są pasze rzepakowe i surowce sojowe ze szczególnym wskazaniem na śrutę sojową. Ale warto wspomnieć, że jeżeli patrzymy z perspektywy ostatnich lat, to zużycie surowców rzepakowych wzrosło o 135%. Myślę, że te dane pokazują nam drogę, którą powinniśmy podążać, a rzepak udowodnił, że może przyczynić się do rozwoju polskiego białka – podsumowuje Maciej Zglenicki.
Jak obniżyć koszty żywienia? Wyzwania i pułapki pasz wysokobiałkowych
Kolejny prelegent prof. Krzysztof Lipiński, wyjaśnił, że obniżenie kosztów żywienia to nic innego, jak wprowadzanie różnych źródeł pasz wysokobiałkowych. Aktualnie najważniejsza, ale i najdroższa oraz budząca wiele zastrzeżeń w kontekście śladu węglowego i wylesiania jest poekstrakcyjna śruta sojowa. Około 60–70 proc. śladu węglowego pochodzi z paszy, a największy pojedynczy udział ma tu poekstrakcyjna śruta sojowa.
– Niestety, wprowadzenie innych pasz białkowych automatycznie nie obniży kosztów żywienia, bowiem z natury są one gorsze od śruty sojowej. Ale warto popracować nad lepszym wykorzystaniem paszy, bo koszty żywienia zależą przede wszystkim od wykorzystania paszy.
Warto policzyć ile kilogramów mieszanki treściwej zużywamy na wyprodukowanie 1 litra mleka. Lepsze wykorzystanie paszy to niższe koszty związane z żywieniem i tu ponownie pojawia się wiele aspektów związanych z paszami wysokobiałkowymi. Jeżeli wprowadzamy zbyt duże ilości pasz wysokobiałkowych, które mają dużo związków antyżywieniowych, to z jednej strony mamy trochę tańsze mieszanki paszowe, ale z drugiej strony mamy gorsze wskaźniki wykorzystania paszy i w konsekwencji wcale nie musimy mieć lepszych wyników produkcyjnych w tym zakresie – przestrzegał prof. Lipiński.
Wojna na Ukrainie uzmysłowiła nam, jak ważne są kwestie bezpieczeństwa, okazało się, że nie tylko cena jest istotna, ale ważniejsza jest dostępność surowca. W ostatnich latach obserwujemy korzystne zmiany, ponieważ zapotrzebowanie na importowane surowce białkowe spadło. Niedawno potrzebowaliśmy 70% surowców z importu, od kilku lat importujemy ok. 60%.
Dr inż. Monika Kopaczel-Radziulewicz