Rolnicy kończą żniwa, ale zamiast radości jest frustracja i gniew, bo ceny zbóż są bardzo niskie. Na Pomorzu, gdzie w tym roku zbiory żyta ekologicznego okazały się słabsze, głos zabrał rolnik Rafał Mładanowicz. W ostrych słowach skrytykował państwowe spółki i brak realnych działań na rzecz opłacalności produkcji rolnej.
– Co z tą opłacalnością? Dlaczego nikomu na tym nie zależy? Gdzie nasze państwowe spółki? Gdzie ci specjaliści z doświadczeniem? Szlag mnie jasny trafia – mówi na filmie nagranym na kombajnie.
Słabsze plony, ceny żyta fatalne
Na polach Mładanowicza żyto ekologiczne ucierpiało z powodu wiosennych przymrozków. W zeszłym roku dawało ponad 3 tony z hektara, teraz zbiór zatrzyma się prawdopodobnie w okolicach 2,5 tony. Rolnik przyznaje, że w ekologii plony zawsze są mniejsze, ale tym razem dodatkowo zawiodła pogoda. „Przestrzelone kłosy to efekt majowych mrozów” – zauważa.
Problemem jednak nie są tylko zbiory, ale przede wszystkim ceny. Podczas gdy za zachodnią granicą za tonę żyta ekologicznego można otrzymać około 180–190 euro, czyli ponad 800 zł, w Polsce cena waha się zaledwie w okolicach 500 zł.
- To poziom zrównany z żytem konwencjonalnym - mówi rolnik.
10 zł zamiast 2 tys. zł za żyto
Mładanowicz nie ukrywa, że przy obecnych stawkach sprzedaż ziarna kompletnie się nie kalkuluje. Z hektara, przy zbiorze 2,5 tony i cenie 850 zł za tonę (jeśli się sprzeda do Niemiec), wychodzi zaledwie 2 tysiące złotych przychodu. Tymczasem ten sam surowiec przerobiony na mąkę daje kilkukrotnie większy zysk.
– Z jednej tony ziarna mam około tony mąki, a w detalu sprzedaję ją po 10 zł za kilogram – tłumaczy rolnik. To oznacza, że z hektara może uzyskać nie 2, ale nawet 10 tysięcy złotych. Dlatego choć początkowo planował sprzedać kilkadziesiąt ton żyta, dziś jest zdecydowany: cały zbiór zostaje w gospodarstwie i zostanie przerobiony na mąkę.
Producent surowca. To przekleństwo polskiego rolnictwa
Zdaniem Mładanowicza największym problemem polskich gospodarstw jest sprowadzenie rolników wyłącznie do roli producentów taniego surowca. – To przekleństwo ostatniej dekady – mówi. Rolnicy pozbywają się płodów rolnych jak najszybciej, często za bezcen, zamiast je przerabiać i sprzedawać z większą marżą.
– Jeżeli polska gospodarka nie postawi na przetwórstwo, w polskim kapitale i w rękach rolników, zawsze będziemy przegrywać – dodaje.
Mladanowicz: gdzie są te magazyny, gdzie hektary, gdzie potencjał?
Najwięcej emocji budzi jednak postawa instytucji, które miały wspierać polskie rolnictwo. Mładanowicz wprost wskazuje na państwowe elewatory i magazyny zbożowe. – Gdzie są te magazyny, gdzie hektary, gdzie potencjał? – pyta retorycznie.
Jako były pracownik ministerstwa rolnictwa, odwiedził wszystkie elewatory i dziś nie kryje rozgoryczenia. – To przerażające, jak można marnować taką infrastrukturę. Za takie zaniedbania kiedyś ludzie poszliby siedzieć za niegospodarność – komentuje.
Rolnik: nie dam się wydymać
Decyzja o tym, że całość zebranego żyta zostawi u siebie i przeznaczy na produkcję mąki, jest dla niego symbolem sprzeciwu wobec obecnej sytuacji na rynku. – Nie dam się wydymać – mówi dosadnie.
Jego zdaniem, przyszłość polskiej wsi to nie sprzedaż surowca, ale przetwórstwo i spółdzielczość. Wtedy – jak twierdzi – dochód rośnie kilkukrotnie, a pieniądze zostają w lokalnej gospodarce.
Apel do rolników
Na koniec swojego wystąpienia rolnik zwrócił się do innych gospodarzy. Prosi, by nagłaśniali problem i nie milczeli wobec tego, co się dzieje.
- Jeżeli zgadzacie się ze mną, udostępniajcie to, niech idzie w Polskę, bo naprawdę mnie to zaczyna wszystko przerażać – apeluje.
Jego słowa trafiają na podatny grunt, bo tegoroczne żniwa w całym kraju stoją pod znakiem dramatycznie niskich cen i zamykanych skupów. Pisaliśmy o tym TUTAJ.
Kamila Szałaj
