Polskie rolnictwo upadnie?
Polscy rolnicy załamują ręce. Ceny skupu zbóż są tak niskie, że nie ma mowy o opłacalności produkcji, kukurydza kontraktowana za grosze, a umowa z Mercosur podpisana przez KE. W miniony weekend odbył się protest rolników w Medyce, a kolejne organizacje rolnicze otwierają pogotowia strajkowe.
– Jeśli nikt nic nie zrobi z tym, co się dzieje, będziemy blokować drogę w Przeworsku. Blokada będzie przy bloku ronda znajdującym się przy zjeździe z autostrady E40 na drogę wojewódzką 835 w Przeworsku (woj. podkarpackie). Innego wyjścia już nie ma – informuje Stanisław Duchań z Ruchu Obrony Rolnictwa, którego pogotowie strajkowe będzie działało od 10 września br.
Pszenica skupowana za grosze, a aktywny rolnik powodem sporów
Jak mówi Duchań, rolnicy tracą na uprawie pszenicy, bo koszty produkcji są wysokie, a ceny skupu tragicznie niskie.
– Cena pszenicy nie jest adekwatna do kosztów, które ponosimy na uprawę. Cenę skupu mamy ok. 600 zł/t, a koszty produkcji takie, jak wtedy, kiedy pszenica była skupowana po 1 600 zł/t – mówi rolnik.
Jego zdaniem rolnicy obawiają się również zmiany definicji rolnika aktywnego. Jak wyjaśnia, jest to rozwiązanie, które nie dla wszystkich producentów rolnych będzie korzystne.
– Pomysł na nową definicję aktywnego rolnika kłóci rolników jeszcze bardziej, niż już są pokłóceni. Dla dużych rolników to rozwiązanie wydaje się odpowiednie, ale dla małych już niekoniecznie – twierdzi Duchań.
Młyn uruchomił skup, ale na jak długo?
W ostatnim czasie rolnicy skarżyli się również na to, że skupy wstrzymują odbiór zbóż. Z relacji rolnika wynika, że młyn otworzył się 8 września br., jednak nie wiadomo, na jak długo.
– Nie wiadomo jednak, ile czasu młyn Kapka będzie skupował zboże. Teraz jest tam kolejka jak w żniwa albo i większa, więc nie będzie potrzeba wiele czasu, żeby go zasypać. Potem wjedzie soja, bo już zaczyna u nas dojrzewać, no i kukurydza. Jeśli z pszenicą nic nie będzie zrobione, to najlepiej byłoby ją przerobić na biopaliwa. Trzeba coś z tym zacząć robić, bo jeśli nie, to nawet dopłaty nam nie pomogą, skoro towar będzie nieupłynniony – komentuje Duchań.
Kontrakty na kukurydzę po 360 zł/t
Jak mówi Duchań, na Podkarpaciu kukurydza jest kontraktowana po 360 zł/t przy wilgotności 30%. Oznacza to, że jeśli rolnik ponosi koszty skoszenia rzędu 5 tys., to nawet jeśli skosi 15 t kukurydzy, to na tym nie zarobi, a musi jeszcze pokryć koszty podatków, dzierżawy i pozostałe opłaty.
– Dzisiaj kukurydza sucha kosztuje 960 zł/t, a nam się proponuje 360 zł/t mokrej. To jest kpina z rolnika w żywe oczy i to w biały dzień, w białych rękawiczkach. Jeżeli to dalej będzie tak wyglądać, to chyba będziemy kosić kukurydzę w styczniu, wtedy suszarnia będzie pod gołym niebem i to będzie najlepsze rozwiązanie tej sytuacji – prognozuje Duchań.
Koszty uprawy kukurydzy wzrosły, a opłacalność uprawy spadła
Jak wspomina Duchań, koszt uprawy kukurydzy na przestrzeni niespełna dwóch dekad wzrósł o ok. 3 tys. zł, a opłacalność ani drgnie.
– W 2010 r. był ostatni interwencyjny skup pszenicy i kukurydzy, które wówczas były jeszcze tańsze. Tylko wtedy koszty też były niższe, bo saletra np. kosztowała 600 zł, a nie 1 600 zł/t. Potem przyszły lata 2012-2013 i kukurydza była sprzedawana po 460 zł/t przy wilgotności 30%. Wtedy koszt uprawy kukurydzy na hektar wynosił 2 tys., a teraz to jest 5 tys. Nie da się zapomnieć, jak się pierwszy raz w życiu posiało kukurydzę i można było za to kupić używane auto – wspomina Duchań.
Mercosur zrobi z Podkarpacia zieloną dolinę?
Zdaniem rolnika, jeśli Mercosur zacznie być wdrażany, to polskie rolnictwo będzie się zwijać.
– Jeżeli Mercosur zacznie być wdrażany, to wszystko zwiniemy, a to, co mamy, nie będzie nam potrzebne. Jedyne, co nam będzie potrzebne, to traktor i mulczer, a z Podkarpacia zrobimy zieloną dolinę. Tak to będzie wyglądało, ponieważ nie będzie sensu tego uprawiać, bo za chwilę będzie trzeba do tego dokładać, a z czego dokładać? – pyta rolnik.
Upadek rolnictwa to upadek wielu firm i zakładów branżowych
Jak zauważa Duchań, upadek polskiego rolnictwa nie będzie oznaczał wyłącznie utraty miejsc pracy przez rolników, ale również przez osoby zajmujące stanowiska w firmach i zakładach związanych z branżą agro.
– Nie upadną tylko rolnicy. Jeśli rolnicy nie będą mieli pieniędzy, to firma produkująca dla rolnika też ich nie będzie miała, bo oni nie będą mieli za co kupić towaru. Zniknie potrzeba dostarczania towaru, więc transport, poczta czy kurierzy też na tym stracą. Nie dojdzie do likwidacji, tylko miejsc pracy rolników, ale również stanowisk, na których pracują ludzie związani z tą branżą. Jedna branża ciągnie za sobą następną. Podobnie wygląda sytuacja w serwisach maszyn, bo rolników już nie tylko przestaje być stać na zakup nowego sprzętu, ale również na jego serwisowanie – podsumowuje Duchań.
Justyna Czupryniak-Paluszkiewicz
