
Niskie ceny skupu świń przed Wielkanocą
Przedświąteczna sonda cenowa „Tygodnika Poradnika Rolniczego” dotycząca rynku świń, która jest dostępna TUTAJ, wykazała, że większość skupów obniżyła ceny o nawet 40 gr/kg.
Do widocznego spadku cen tuczników odniósł się przewodniczący Krajowej Rady Wieprzowiny Janusz Terka, który stwierdził, że nie można mówić o jednym konkretnym czynniku mającym bezpośredni wpływ na to, że ceny skupu świń przed Wielkanocą spadły.
– Tydzień przedświąteczny był czasem spadku cen świń. Ciężko powiedzieć, co było tego przyczyną. Powtarzam od dawna, że w Polsce, coś takiego, jak wolny rynek tuczników niekoniecznie istnieje, bo są duzi gracze, którzy decydują o tym, jak wygląda cena świń na rynku – stwierdził Terka.
Zobacz też: Tuczniki znów tanieją. "Nawet nie pytam o cenę. I tak muszę brać, co mi dadzą" [WIDEO]
Świń w Polsce ubywa, zyski z hodowli spadają
Jak wskazuje Terka, hodowla świń w Polsce zmniejsza się z miesiąca na miesiąc. Z najnowszego monitoringu stad świń Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa wynika, że w okresie od stycznia do marca br. liczba stad świń w Polsce zmniejszyła się o 1 170 szt., a pogłowie zmalało o 300 tys. szt., o czym więcej pisaliśmy TUTAJ.
Zdaniem Terki, jednym z głównych powodów, dla których hodowla świń w Polsce z miesiąca na miesiąc jest ograniczana i stopniowo chyli się ku upadkowi, jest brak godziwego wynagrodzenia hodowców za skupowany żywiec wieprzowy.
– Świń z miesiąca na miesiąc jest mniej. Głównym powodem takiej sytuacji jest to, że hodowcy chcą godziwych pieniędzy za swoją pracę, a nie chcą pracować za darmo. Rynek jest niestabilny, jak ktoś ma szczęście, sprzedaje w lepszej cenie, jak go nie ma to w gorszej i dokłada do interesu. Nie ma współpracy z podmiotami skupowym, a przetwórcy nie traktują nas poważnie – przyznaje Terka.
ASF i FPMW wykańczają rolników
Jak twierdzi przewodniczący Krajowej Rady Wieprzowiny, na zmniejszenie pogłowia trzody chlewnej oraz rezygnację hodowców świń z ich hodowli jest rozprzestrzeniający się ASF, który nie tylko powoduje przymusową likwidację stad, ale jest również czynnikiem mającym wpływ na postępowanie podmiotów skupowych.
– ASF ma na to również bardzo duży wpływ, bo Ci rolnicy, którzy są w strefach, dostają mniejsze pieniądze za skupione tuczniki, a podmioty skupowe tłumaczą to tym, że ponoszą wyższy koszty w związku z tym, że kupują świnie ze stref. Ale czy te koszty faktycznie są aż tak wysokie, to trudno powiedzieć, bo jest to tajemnicą handlową zakładów – wyjaśnia Terka.
Zdaniem rolnika, do ograniczania hodowli świń w Polsce przyczynia się również nieudolnie działający Fundusz Promocji Mięsa Wieprzowego, na który rolnicy płacą pieniądze.
– Wszyscy rolnicy składają się na Fundusz Promocji Mięsa Wieprzowego. Przez 3 lata rolnicy przekazali na ten fundusz ok. 60 mln zł. Te pieniądze zostały wydane, a efektów nie ma. Nikt w Polsce nigdy nie pokusił się o to, żeby sprawdzić wydatkowanie pieniędzy pod kątem efektywności. Niewłaściwa promocja wieprzowiny powoduje, że rolnicy dostają mniejsze pieniądze za tuczniki i likwidują hodowle – dodaje Terka.
Pryszczyca a bioasekuracja i stanowisko branży przetwórczej
Jak wskazuje Terka, kolejnym dużym zagrożeniem dla producentów trzody chlewnej jest obecnie pryszczyca, która zdaniem rządzących jest opanowana, a zdaniem rolników, niekoniecznie.
– Dużym zagrożeniem dla producentów świń jest również pryszczyca, której nie da się zwalczyć półśrodkami, ani zabezpieczyć półśrodkami przed zawleczeniem jej do Polski. Na początku tygodnia były już informacje, że sytuacja w Europie jest opanowana i kiedy będziemy wracać do normalności, jeżeli chodzi o obrót zwierzętami i tym, co dzieje się na granicy, a okazało się, że nie do końca, bo mamy kolejne ognisko. Półśrodkami nie da się zabezpieczyć naszej granicy – komentuje Terka.
Terka: „Jeżeli chodzi o pryszczycę, to każdy ma coś do zrobienia”
Przewodniczący Krajowej Rady Wieprzowiny w swoim wystąpieniu przytoczył dwa głosy z branży przetwórców mięsa. Jeden z nich dotyczył zabezpieczenia przed przeniesieniem wirusa pryszczycy, a drugi działań prowadzonych przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Jak stwierdził Terka, jedni z nich stoją na stanowisku, że przetwórcy są zabezpieczeni przed przeniesieniem wirusa i teraz należy szkolić rolników, a drudzy uważają, że służby i MRiRW działają sprawnie i rolnicy mogą normalnie funkcjonować, choć nie brakuje takich, którzy w nieodpowiedni sposób wykorzystują tę sytuację.
– Jedni przedstawiciele przetwórców mówią, że oni są zabezpieczeni i teraz trzeba szkolić rolników i Kiedy w lutym mówiliśmy, że nie powinno się przywozić żywych zwierząt zza naszej wschodniej granicy, to przetwórcy mówili, jak to, przecież to jest wszystko zgodnie z prawem i procedurami, a zagrożenie powodują rolnicy, mówiąc o tym, że zwierzęta przyjeżdżają. I czy to było zgodne z prawem? Jak najbardziej tak. A czy to było właściwe zachowanie? Tutaj chyba nie do końca tak – zastanawia się Terka, prosząc rolników o to, by przeanalizowali sytuację i zobaczyli, w jaki sposób w Polsce traktowany jest rolnik.
– Nie dość, że ceny mamy, jakie mamy, to jeszcze nam się próbuje wmówić, że całą odpowiedzialność za zwalczanie chorób w Polsce muszą wziąć na siebie rolnicy, a reszta jest tak dobrze przygotowana i zorganizowana, że oni to już wszystko zrobili i teraz nie będą musieli już nic robić – podsumowuje Terka.
Zobacz WIDEO:
Justyna Czupryniak-Paluszkiewicz