StoryEditorWiadomości rolnicze

Zły minister

16.02.2015., 12:02h
  Tydzień rolniczych protestów w regionie rozpoczął się w poniedziałek 9 lutego w Łasinie w powiecie grudziądzkim. Rano kilkudziesięciu rolników przyjechało tam swoimi ciągnikami, aby następnie w kolumnie przejechać do Grudziądza drogą krajową nr 16. Humor u rolników nie był najlepszy a rewolucyjne nastroje wzmagały telewizyjne wypowiedzi premier Kopacz i ministra Sawickiego.

Pani premier oświadcza, że nie zgodzi się na działalność drugiej Samoobrony. Przecież szef rządu zabrania nam udziału w związkach zawodowych i prawa do protestu – komentowali rolnicy. 

Jeszcze gorzej oceniany był minister Marek Sawicki, którego wypowiedź o tym, że protestujący skończą jak Andrzej Lepper uznano za próbę zastraszenia.

– Odniesienie do śp. Andrzeja Leppera i jego tajemniczej śmierci należy uznać za groźbę karalną. Tym powinien zająć się prokurator – można było usłyszeć w Łasinie. 

Rolnicy ciągnikami w poniedziałkowe przedpołudnie przyjechali pod grudziądzkie starostwo. Tam została przekazana petycja i postulaty dotyczące pomocy. Zostały one wręczone grudziądzkiemu staroście. W proteście solidarnie uczestniczyli przedstawiciele kilku branż produkcji rolniczej.

– Nie ma żadnej polityki państwa w kwestiach rolniczych. Jako producent mleka uważam, że jesteśmy pozostawieni na pastwę losu. Nie ma jakiegokolwiek planowania. Nie wiemy, co będzie dalej. Niebawem skończą się kwoty mleczne a nas nie informuje się jak produkcja będzie wyglądała po tym terminie. Minister nie zdaje sobie chyba sprawy z powagi sytuacji. Jako producent mleka nie wiem jak będzie wyglądała produkcja. Ile mleka będzie trzeba odstawiać? Czy zaczną obowiązywać bezwzględne zasady? Kto wyprodukuje więcej będzie miał szansę na przetrwanie – powiedział nam Jarosław Szwedowski z gminy Janowo w powiecie Kwidzyńskim.

Rolnik posiada 22 krowy i kwotę w wysokości 135 tys. kg mleka. Bezradność państwa i chaos WPR wskazywali inni producenci mleka.

– ARiMR daje nam dotacje na zakup maszyn. Przecież nie ma żadnej racjonalności państwa. Ministerstwo wymyśliło, że dostaniemy pieniądze pod warunkiem zwiększenia wydajności i produkcji mleka. Teraz zaś nam dokłada się kary za przekroczenie kwoty, która za chwilę zostanie zniesiona. Gdzie tutaj zdrowy rozsądek – zastanawiał się posiadający 40 krów Józef Kurzyński z Janowic w gminie Łasin.

Producenci w Grudziądzu przyznawali, że przeraża ich nie tylko niska cena. Nie wiedzą jak będzie wyglądał rynek mleka po 30 marca i jakie będą zasady. Czy należy spodziewać się kompletnego chaosu?

Podczas protestu nie zabrakło także i producentów trzody chlewnej. Ich sytuacja jest jeszcze gorsza a niskie ceny utrzymują się od wielu tygodni.

– Nasz kraj jest zalewany tanią wieprzowiną z Zachodu, która ma znacznie gorsze parametry niż nasze tuczniki żywione nie odpadami, lecz pełnoporcjowymi paszami. Dobra, mamy UE i wolny przepływ towarów, ale jakoś inne państwa potrafią znaleźć pretekst, by chronić swoje rynki. Minister rolnictwa ma władzę nad potężnymi służbami weterynaryjnymi. Czemu z nich nie korzysta, by nam pomóc? Czesi potrafią wstrzymać import naszej żywności, gdy tylko znajdą choćby błąd w dokumentacji. My zaś wpuszczamy wszystko jak leci. Przypomnę, że Marek Sawicki jest ministrem rolnictwa a nie ministrem wsparcia zachodnich koncernów spożywczych – mówił Paweł Kobus, producent trzody z gminy Łasin 

–  Mamy ASF i wszyscy dookoła mają pretekst do wprowadzenia zakazu importu naszej wieprzowiny. Nasz kraj zaś szeroko otwiera granicę dla tuczników z Litwy i Białorusi, gdzie faktycznie szaleje afrykański pomór świń. Przecież inspekcja weterynaryjna powinna badać każdy wjeżdżający do nas samochód z mięsem. W przypadku jakichkolwiek wątpliwości niech stoi na granicy przynajmniej do wyjaśnienia – powiedział nam Paweł Brzózkowski – producent trzody chlewnej z gminy Łasin.

W Grudziądzu od producentów świń usłyszeliśmy, że nowy PROW, którym tak chwali się minister, należy uznać za sabotaż resztek hodowli. Przez ostatnie lata produkcja była wygaszana. Na wsiach są setki pustych budynków. Minister zaś chce dopłacać do budowy nowych chlewni. 

– Tym, którzy wygasili nie daje się szans na wznowienie produkcji. Niech zadłużają się pasjonaci, którzy jeszcze zostali. Zbudują nowe chlewnie i będzie to prosta droga do ich zagłady. Ku pełnej radości zachodnich koncernów mięsnych – powiedziano nam w Grudziądzu. 

W proteście udział wzięli nie tylko producenci mięsa i mleka. Cierpi także branża warzywnicza i tak podobno cenione i wspomagane przez ministra małe kilkuhektarowe gospodarstwa.

– Posiadam 4 ha. Mało, ale mi to w zupełności wystarczało. Potrafiłem się utrzymać i inwestować. Uprawiam ogórki i kapustę. Do momentu wprowadzenia embarga wszystko było ok. Jednak, gdy granica została zamknięta, wszyscy wykorzystali okazję do obniżki cen. Pomocy tak szumnie zapowiadanej nie ma żadnej. Zostaliśmy sami i stoimy teraz nad przepaścią bankructwa. Przed embargiem za kg ogórków dostawałem 4,5 zł teraz niespełna 3. Za kapustę było 2 zł – zostało 0.80 zł – mówił Jan Kulwicki z Borówna niedaleko Chełmna.

Rolnicy w ramach protestu przejechali ulicami Grudziądza. Dalszą akcję zawiesili, ponieważ mieli zaproszenie na spotkanie z ministrem rolnictwa, które odbyło się 11 lutego w Warszawie.

– To była jakaś parodia spotkania i brak szacunku wobec rolników. Po proteście w Żninie, który odbył się pod koniec stycznia, przyjechaliśmy do Warszawy. Spotkaliśmy się z ministrem, obradowaliśmy 12 godzin. Mieliśmy wrażenie, że są szanse na kompromis i porozumienie. Niestety, przyjeżdżamy do ministerstwa i słyszymy, że tamte osiągnięcia zostają wyrzucone do kosza. Minister na sale zaprasza chmarę zaprzyjaźnionych działaczy i urzędników i powołuje zespoły robocze nie wiadomo, do czego. Kpina z rolników – powiedział nam Wojciech Mojzesowicz.

Były minister rolnictwa stwierdził, że spotkanie było bezcelowe a minister nie zamierza szukać rozwiązania. Dlatego też delegacja rolników z Kujaw i Pomorza, Solidarności RI oraz Rolniczego OPZZ po kilkunastu minutach opuściła gmach ministerstwa rolnictwa.

Według tych organizacji, na sali pozostały tylko koncesjonowane, posłuszne rolnicze organizacje i związki w mniejszym lub większym stopniu będące na garnuszku ministerstwa rolnictwa.

– Bezczelność i ignorancja wobec rolników, taka była atmosfera w ministerstwie. Marek Sawicki w mediach opowiada różne często dziwne rzeczy. Ludzie stojący na blokadach chcą wiedzieć, co się dzieje. Minister jednak, mimo naszego sprzeciwu, ze spotkania wyprosił media. Co on ma do ukrycia? – zastanawia się Wojciech Mojzesowicz.

Spotkanie odbywało się w nerwowej atmosferze i nie ułatwiała go policja.

– Do ministerstwa zostały ściągnięte doborowe uzbrojone po zęby oddziały policji. Podobno ze względów bezpieczeństwa. Jesteśmy rolnikami i związkowcami, a nie terrorystami. Nie wiem, czego boi się Marek Sawicki. Wyjazd do Warszawy był wycieczką, nie przyniósł żadnego efektu. Nie widzieliśmy ani odrobiny dobrej woli. Dlatego też od poniedziałku zaostrzamy protest – poinformował nas Marek Duszyński z kujawsko-pomorskiej Samoobrony, organizator grudziądzkich protestów.

 

Tomasz ŚLĘZAK

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
10. grudzień 2024 21:03