StoryEditorZdrowie

Tłuszcz na brzuchu groźniejszy niż gdzie indziej

03.03.2018., 16:03h
Patrzysz na otyłych. I myślisz sobie: „O, ci to mają dopiero problem!”. Wchodzisz w spodnie rozmiaru 40, albo mierzysz swój BMI – Indeks Masy Ciała – i liczby mieszczą się w normie. Sądzisz, że możesz spać spokojnie. Otóż niekoniecznie. Jeśli w tych liczbach wszystko się zgadza, ale masz fałdkę lub dwie na brzuchu, wciąż masz coś do zrobienia ze swoim zdrowiem.
Trochę zamieszaliśmy Wam tym wstępem. Ale nie chodzi o to, by straszyć, lecz uświadamiać. Z tłuszczem tak właśnie jest, że tam, gdzie wszystko wydaje się w porządku, tak naprawdę może nie być. A wtedy, kiedy niekoniecznie podoba się nam nasze odbicie w lustrze, możemy  liczyć na zdrowszą przyszłość niż ci, którzy wchodzą w małe rozmiary.

Liczby mogą kłamać

Już wyjaśniamy. Taką łamigłówkę funduje nam szczególny rodzaj tłuszczu, czyli tzw. tłuszcz brzuszny. Okazuje się, że jeśli nawet przeszkadzają nam dodatkowe kilogramy, które nie mieszczą się w wymarzony garnitur czy sukienkę, ale są rozłożone po całym ciele, z przewagą bioder czy nóg, nie musimy się tak martwić. Czasem jest też tak, że współczynnik masy ciała – BMI – jest ponad normę. Ale przyczyną jest ogromna masa mięśni, jak chociażby u atletów.

Większy problem mają ci, których współczynnik BMI jest prawidłowy, ale większość tłuszczu odłożyła się na brzuchu. To możliwe. U starszych osób malejąca z wiekiem masa mięśni może dać w wyliczeniach prawidłowe wskaźniki masy ciała, mimo tego, że gdzieś odłożył się szkodliwy tłuszcz.

Pamiętajmy! Wskaźnik BMI nie jest doskonały. Mówi nam wprawdzie o ilości tłuszczu, ale nie uwzględnia, niestety, sposobu jego rozłożenia. A o co tyle hałasu? Otóż tłuszcz odkładający się na brzuchu jest groźniejszy niż inne.

Brzuszny – w dwóch odsłonach

Co czyni go tak niebezpiecznym? Naukowcy są wciąż w trakcie poszukiwania odpowiedzi, ale już ustalono kilka faktów. Najpierw jednak trzeba wyjaśnić, jak odkłada się tłuszcz brzuszny. Jest wyjątkowy, ponieważ robi to – inaczej niż w każdym innym miejscu – na dwa sposoby. Jedna jego część to ta widoczna. To po prostu odkładająca się tuż pod skórą warstwa tłuszczu. Ten podskórny tłuszcz, jak mówią naukowcy, zachowuje się jak każdy inny w każdym innym miejscu. Nie jest szczególnym sprzymierzeńcem zdrowia, ale też nie jest w stanie jakoś szczególnie mu zagrozić.



  • Czy czujesz się gruby, czy szczupły, biegnij po miarę i mierz się na wysokości pępka, a potem w biodrach. Podziel pierwszy wynik przez drugi i sprawdź, czy masz otyłość brzuszną

Ale tłuszcz brzuszny odkłada się jednocześnie jeszcze w inny sposób – wewnątrz ciała. Ta jego forma nazywana jest tłuszczem wisceralnym. Tłuszcz wisceralny spowija nasze organy wewnętrzne i na tym polega jego ciemna strona.

Dawniej sądzono, że otłuszczenie organów związane jest z nadmiernymi reakcjami ciała na stres. A mechanizmy te powodują wzrost ciśnienia, a także wzrost poziomu cukru we krwi. Powodują też wyższe ryzyko zawału.

Najnowsze badania przynoszą koncepcję tak zwanej lipotoksyczności. Na czym ona polega? Otóż komórki w warstwie tłuszczu wisceralnego uwalniają produkty przemiany materii – z racji swojej lokalizacji – bezpośrednio do krążenia wrotnego. Krążenie wrotne to taki rodzaj obiegu krwi wewnątrz naszego organizmu, gdzie jedna z żył zbiera krew z narządów jamy brzusznej i odprowadza ją bezpośrednio do wątroby. 

Kwasy pod złym adresem

Rezultat możemy sobie wyobrazić. Komórki tłuszczowe pełne trójglicerydów wręcz „wylewają” do wątroby wolne kwasy tłuszczowe. A one kumulują się tam, jak również w pobliskiej trzustce, sercu i kilku innych organach. I co się dzieje? Mamy do czynienia z sytuacją, w której wolne kwasy tłuszczowe osiadają w komórkach, które w żaden sposób nie są zaprogramowane do przechowywania tłuszczu! A to w prosty sposób skutkuje upośledzeniem pracy tych narządów. W następstwie tej nierównowagi organizm nie potrafi właściwie regulować poziomu insuliny, poziomu cukru i cholesterolu we krwi, pojawia się także nieprawidłowa praca serca.




Świetnie. Wiemy już, że tłuszcz brzuszny szkodzi nam wyjątkowo. Ale jak dowiedzieć się, czy rzeczywiście go mamy? Czy każda fałdka, która każe nam poluzować pasek, jest sygnałem niebezpieczeństwa? Najdokładniejszą metodą jest tomografia komputerowa albo rezonans magnetyczny, ale to sposoby drogie i wymagające trudniej dostępnego sprzętu. Można jednak prościej.

Odwagi, mierz się!

Najłatwiejszym sposobem jest ustalenie wskaźnika, który mówi o stosunku obwodu talii do obwodu bioder. W tym celu stajemy na wydechu, z rozluźnionym, nie wciagniętym brzuchem. I mierzymy talię na wysokości pępka. Potem mierzymy obwód bioder w najszerszym ich miejscu. To na wysokości miejsca, które jest najszersze, kiedy patrzymy z przodu (czyli tak, by objąć najbardziej wystające części pośladków). Następnie dzielimy liczbę centymetrów w talii przez centymentry w biodrach. Jak wynik tego dzielenia przełoży się na ryzyko chorób? Naukowcy są zdania, że wskaźnik 0,95 (i wyższy) u mężczyzn i 0,85 (i wyższy) u kobiet wyraźnie podwyższa ryzyko wielu chorób, w tym zwłaszcza zawału i udaru.

Jeśli te liczby cię przeraziły, nie ma rady. Już dziś zmieniaj dietę i zacznij się ruszać.

Karolina Kasperek
Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
02. maj 2024 00:29